Na skrzyżowaniach umieszczono czarne kule, a w nich aparaty, które będą fotografowały samochody przejeżdżające na czerwonym świetle!
Miały zacząć fotografować już przed Nowym Rokiem, ale Vattenfall nie podłączył ich jeszcze do sieci. Janusz Bismor, komendant rybnickiej straży miejskiej, zapowiada jednak, że w tym tygodniu czarne szklane kule, zamontowane na kilku skrzyżowaniach, zaczną robić zdjęcia kierowcom, którzy będą przejeżdżali na czerwonym świetle! Każdy kierowca, który złamie przepisy, zostanie sfotografowany aż trzy razy! – Pierwsze zdjęcie będzie pokazywało moment przejazdu obok sygnalizatora na czerwonym świetle, drugie zrobione będzie na środku skrzyżowania, a trzecie z przodu i będzie na nim widać twarz kierowcy – tłumaczy Janusz Bismor. Przejazd na czerwonym świetle to mandat w wysokości od 300 do 500 zł oraz sześć punktów karnych!
Na razie kule wiszą na skrzyżowaniach: Kotucza – Rudzka, Wyzwolenia – Różańskiego oraz Gliwicka – Komisji Edukacji Narodowej (tu będą fotografowały wyjeżdżających z Rybnika). – Wytypowaliśmy te miejsca dzięki naszym informacjom, sygnałom od mieszkańców, policji – tłumaczy komendant. Lokalizacje wywołują jednak kontrowersje, bo zarówno ulice Wyzwolenia, jak i Rudzka czy Kotucza zwykle są zakorkowane. W godzinach szczytu samochody posuwają się w żółwim tempie. I może się zdarzyć, że wjedziemy na zielonym świetle, ale zaraz potem auta staną w korku i czerwone złapie nas jeszcze na skrzyżowaniu. Co wtedy? Komendant odpowiada, że nie wolno wjeżdżać na skrzyżowanie, jeśli nie ma tam miejsca dla naszego auta, mimo że świeci się zielone światło!
– Poza tym jeśli kierowca zostanie złapany na czerwonym świetle dopiero w trakcie przejazdu, to nie będzie go na pierwszym zdjęciu – tłumaczy komendant. Może więc liczyć na to, że nie dostanie słonego mandatu. Komendant dodaje, że kule razem z aparatami można bez problemu przenieść na inne skrzyżowania. Koszt operacji jest bardzo niski. Straż miejska na razie dzierżawi urządzenia od prywatnej firmy. Na początku będzie je testowawała. Trzeba skalibrować aparaty fotograficzne, sprawdzić przesyłanie zdjęć drogą radiową do komendy, co może potrwać kilka tygodni. Czy przyłapani w tym okresie będą karani? – Muszą się liczyć z konsekwencjami – mówi Dawid Błatoń, rzecznik straży miejskiej.
Za dzierżawę urządzeń straż miejska będzie płaciła około tysiąca zł za zestaw. Jeśli kule się sprawdzą i przyniosą odpowiedni dochód, to może zostaną kupione. Jeden zestaw kosztuje od 30 do 60 tys. zł. Ile kasy mogą przynieść czarne kule? Są testowane w Oświęcimiu. Jedna kula w ciągu dnia robi około 50 kompletów zdjęć. Fotoradar rybnickiej straży miejskiej przynosi rocznie ok. 500-600 tys. zł! Fotografuje ok. 7700 samochodów na 800 tys. przejeżdżających. – Wyliczyliśmy, że wskaźnik ujawnionych wykroczeń wynosi 0,92. Jeśli fotoradar pracowałby non stop, to wskaźnik wyniósłby nawet 30 procent! – szacuje komendant. Nic dziwnego, że fotoradary są znienawidzone przez kierowców. Czy tak samo będzie w przypadku szklanych kul? Straż miejska liczy, że mieszkańcy je zaakceptują.
– Jednej z ostatnich nocy ktoś wysłał do nas e-maila z pytaniem, czy kule już działają, bo widział auto przejeżdżające na czerwonym świetle – mówi komendant Bismor. I dodaje, że większość kierowców spotkała się z sytuacją, że kiedy przejeżdżali na zielonym świetle, nagle wyjechał im jakiś samochód, bo jego kierowca złamał przepisy. – Sam miałbym zderzenie z tego powodu na skrzyżowaniu Rudzkiej i Kotucza – mówi. Straż zainstalowała czarne kule za przyzwoleniem władz miasta. Okazuje się, że ich zwolennikiem jest prezydent Rybnika Adam Fudali. – Nie chcę powiedzieć, że ja to wymyśliłem, ale mieszkam na ulicy Poniatowskiego i sam mam problem z wyjazdem, bo kierowcy notorycznie przejeżdżają na czerwonym świetle! – mówi prezydent Fudali.
Komentarze