Miał być balet, są teatry
Teatr Izabeli Karwot odmienił dzieci z Boguszowic. Odmienił także ich rodziców!
W czasach, gdy wiele zawodowych teatrów po prostu chałturzy, tłumacząc się awangardowym podejściem do teatru, Izabela Karwot tworzy wspaniale dopracowane spektakle. Prowadzi aż osiem grup, głównie w Domu Kultury w Boguszowicach, ale również w Teatrze Ziemi Rybnickiej. W jednej gra jej 13-letnia córka Natalia, którą ona sama z początku uważała za beztalencie. Dwa lata temu pierwszy raz pojechała ze swymi aktorami do Suwałk na VIII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Dzieci i Młodzieży. Dziecięcy Supełek wystawił tam „Moje, nie moje”, a młodzieżowa grupa Tara Bum „Maskaradę”. Maluchy wygrały swoją kategorię wiekową, a ich starsi koledzy cały festiwal. Z kolei na Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej w Częstochowie „Supełek” zdobył Grand Prix.
– Chwalą nas z reguły za dialog na scenie. Za to, że dzieci nie tylko mówią, ale i wiedzą, o czym, są bardzo naturalne. Niczego nie narzucam, ostateczny kształt spektaklu to raczej efekt naszych wspólnych poszukiwań – mówi Izabela Karwot. Boguszowice Osiedle to dzielnica kojarzona raczej z kronikami policyjnymi niż z teatrem. Dlatego jej praca z młodzieżą ma szczególny sens. – Najbardziej dumna jestem z tego, że to dzieci z Boguszowic. Przez lata mówiło się, że ta dzielnica to kulturalna pustynia. A to są przecież fantastyczni młodzi ludzie. Każdy jest ważny, bo wie, że bez niego sztuka się nie odbędzie. Dzieci razem się śmieją i razem płaczą, kłócą się, spierają i dyskutują. Na festiwalu w Łodzi same od siebie urządziły wieczorem wspólne czytanie Harry”ego Pottera na głos – dodaje pani reżyser.
Mówi, że teatr odmienił te dzieci. Nie boją się mówić tego, co myślą. Są kreatywne. Większość z nich otrzymała nagrody prezydenta miasta za dobre wyniki w nauce, a te, które są nieco słabsze, wiedzą, że muszą się podciągnąć. Dzieci lubią podróżować po Polsce. W Suwałkach Supełek kibicował starszym kolegom z Tara Bum i odwrotnie. – To było coś niezwykłego. Supełek występował jako pierwszy zespół, a po nim bardzo dobre grupy m.in. ze Słowenii i Białorusi. Przed ogłoszeniem wyników uprzedziłam więc dzieci, by nie nastawiały się na jakieś nagrody. Gdy usłyszały, że zajęły pierwsze miejsce, wszystkie się rozpłakały – śmieje się pani Izabela. Teatrem zaraziła również rodziców swoich aktorów. Teatr rodzicielski, który zaczynał przed sześciu laty od „Calineczki”, ma już w dorobku siedem spektakli.
Jedni realizują w nim swoje dawne pasje, inni chcą się oderwać od codzienności. – Wychodzimy z domu i mamy coś swojego – mówią. Ostatnio pokazali kolejną premierę, zagrali „Pinokia”. Tytułową rolę, posługując się drewnianą lalką, zagrała magister farmacji Katarzyna Słowik, zaś w roli stolarza Dżepetta, twórcy i ojca drewnianego chłopca, wystąpił Roman Rygiel, inspektor ds. gospodarki materiałowej w kopalni Borynia. Na scenie pojawili się też m.in.: pielęgniarka, specjalista ds. jakości w prywatnej firmie czy intendentka z przedszkola. – Są już nie tylko odtwórcami tych ról, ale je współtworzą, szukają sposobów, pomysłów na zagranie swoich postaci, co w teatrze jest najważniejsze. Jestem pełna podziwu dla nich, są wulkanem energii – mówi Izabela Karwot.
Iza Karwot kocha taniec. Jako dziecko chodziła na zajęcia z baletu, ale ze względów zdrowotnych musiała z nich zrezygnować. W liceum należała do Homo Sum, teatru prowadzonego przez Wandę Świtałę. – W teatrze lubię ruch i energię, ruchy ciała i gesty. Reżyserzy na ogół wychodzą od słowa, ja zaczynam od ruchu, to on sprawia, że ciało wyraża słowo. Moim marzeniem jest założenie teatru, który zaistniałby w Polsce. Wielu jurorów radzi nam tworzenie w swojej miejscowości. Zawiązaliśmy więc stowarzyszenie. Chcemy być wierni sobie, naszej fascynacji teatrem. Nie będziemy tworzyli spektakli na festiwale, dla jurorów, ale dla siebie. Jeśli jurorom się spodobają, to dobrze – deklaruje Iza Karwot.
Na ogół adaptuje gotowe teksty, które w oryginalnej wersji nie zawsze nadają się do zagrania na scenie. Czasem sztuki pisze na zamówienie jeden z jej znajomych. Kiedyś przyjechał zobaczyć dzieci w czasie próby. Był zachwycony. Swój udział w kolejnych premierach mają też jej współpracownicy. – Pracujemy razem, więc trudno ocenić, gdzie kończą się moje wizje, a zaczynają ich pomysły. Aleksandra Mrok-Rutkowska zajmuje się scenografią, Tomasz Porembski światłem, ale pomagam nam jeszcze wielu innych ludzi. Gdy się ma takich współpracowników, łatwiej stworzyć coś wartościowego – podsumowuje Izabela Karwot.

Komentarze

Dodaj komentarz