W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 65-letniemu rybniczaninowi po raz pierwszy wszczepiono kardiowerter-defibrylator, umożliwiający defibrylację, stymulację i monitorowanie pracy serca.
Na taki zabieg czeka dziś blisko 30 osób, niestety kontrakt z NFZ pozwala na jedną operację w miesiącu. Wojciech Kreis, ordynator oddziału kardiologii, chce, by od lutego zabiegi odbywały się względnie regularnie. Jak mówi, urządzenie chroni pacjenta przed groźnymi zaburzeniami rytmu pracy serca – migotaniem bądź trzepotaniem komór. Chorzy z Rybnika, wymagający takiego zabiegu, do tej pory byli przekazywani do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. – Teraz nie ma takiej potrzeby. Dodam, że zabieg to również tymczasowe rozwiązanie dla osób czekających na przeszczep serca – mówi doktor Kreis. Oddział ma odpowiednią kadrę i sprzęt, by dokonywać kilku takich zabiegów w miesiącu. Barierą są pieniądze. Zabiegi te nie są zaliczone do ratujących życie, więc są limitowane.
Kardiowerter – defibrylator z jednej strony dokładnie rejestruje pracę mięśnia sercowego. Zdalnie można z niego odczytać raport o tym, co się działo z sercem pacjenta w ciągu ostatniego półrocza. Z drugiej strony działa leczniczo: w przypadku arytmii próbuje ją wygasić, a jeśli się nie udaje, wykonuje zabieg, który w wielu przypadkach przywraca normalną pracę serca. Bateria ma żywotność od ośmiu do 11 lat. – Rozcinając skórę przy obojczyku, urządzenie, które jest mniejsze od pudełka zapałek, wprowadza się blisko serca, zaś przez żyłę do samego serca dwie elektrody, które są i czujkami, i urządzeniami ratującymi życie – wyjaśnia lekarz. Pacjenci mogą potem normalnie funkcjonować, bo urządzenie w 95 proc. nadzoruje pracę serca, a włącza się tylko w pojedynczych przypadkach.
Liczba pacjentów z ciężkimi chorobami serca ciągle rośnie. Oddział kardiologii w ramach kontraktu z NFZ ma 125 tys. zł na miesiąc. Kardiowerter-defibrylator kosztuje ok. 14-15 tys. zł, a zabieg to kolejnych kilka tysięcy. – Gdybyśmy wszczepili cztery takie urządzenia w miesiącu, a takie są potrzeby, zabrakłoby nam punktów, by przyjąć w miesiącu choćby jednego pacjenta wymagającego planowej koronarografii czy diagnozy kardiologicznej – mówi Wojciech Kreis. Na 160 pacjentów trafiających w miesiącu na oddział kardiologii, od 100 do 115 przyjmuje się w trybie ostrym, czyli z ostrą chorobą wieńcową zagrażającą życiu. Pozostali to tzw. pacjenci planowi. Dziś na taki planowy pobyt na oddziale czeka się blisko pół roku.
Oddział liczy 29 łóżek. Osiem z nich to stanowiska tzw. intensywnej opieki kardiologicznej. – Kontrakt na ten rok jest w skali całego szpitala o pięć procent mniejszy od ubiegłorocznego. Moglibyśmy robić znacznie więcej, ale NFZ nas ogranicza, a o komercyjnych zabiegach nie ma mowy – komentuje Grzegorz Chłodek, dyrektor szpitala ds. lecznictwa. Urządzenie jest drogie, więc w razie potrzeby sprowadza się je z dnia na dzień. Najbliższy ośrodek, który wykonuje takie zabiegi, to nowo powstałe niepubliczne Raciborskie Centrum Medyczne. Kieruje nim Roman Gnot, były dyrektor rybnickiego szpitala.
Komentarze