Paweł Rusek to zawodnik o najdłuższym stażu w jastrzębskim zespole / Dominik Gajda
Paweł Rusek to zawodnik o najdłuższym stażu w jastrzębskim zespole / Dominik Gajda

Siatkarzom Jastrzębskiego Węgla na krajowym podwórku pozostała tylko walka o pozostanie w PlusLidze. Nadal jednak mają szansę na odniesienie sukcesu w na europejskiej arenie. O tej kuriozalnej sytuacji rozmawiamy z Pawłem Ruskiem, zawodnikiem, który od blisko siedmiu lat broni barw jastrzębskiego klubu.

Czy wygraną nad AZS Olsztyn można nazwać pierwszym krokiem na drodze ku utrzymaniu Jastrzębskiego Węgla w PlusLidze?
– Miejmy nadzieję, że tak. Pierwsze dwa sety były bardzo dobre. Potem nasza gra zawaliła się kompletnie. To bardzo dziwne. Na szczęście udało się zdobyć dwa punkty. I miejmy nadzieję, że tak już będzie do końca sezonu.

Do utrzymania w lidze wystarczą wam wygrane tylko we własnej hali?
– Zostaje jeszcze play-off, więc ważne jest, by do końca utrzymać to siódme miejsce. Dlatego trzeba wygrywać też na wyjazdach. Myślę, że te cztery drużyny rywalizujące o miejsca od siódmego do dziesiątego są bardzo wyrównane. Każdy z rywali jest w naszym zasięgu i będzie na pewno ciekawie.

Zakrawa na paradoks sytuacja, w której w PlusLidze musicie się bronić przed spadkiem, a w Lidze Mistrzów możecie awansować do finałowej czwórki.
– Rzeczywiście ciągle mamy szanse odnieść sukces w Europie. Jednak do Final Four Ligi Mistrzów jeszcze daleka droga. Drabinka nie jest zła, ale sądzę, że każda z tych drużyn ma taką samą nadzieję. Te mecze będą bardzo zacięte. Z tego, co wiem, zespół w Unterhaching jest silny. Są w dobrej formie i czeka nas ciężka przeprawa. Na pewno będą to zacięte mecze, ale uważam, że wicemistrz Niemiec jest w naszym zasięgu.

Ten sezon nie jest dla was udany.
– Tak, to nie jest nasz najlepszy sezon. Ja bym to nazwał katastrofą. Chyba nikt się nie spodziewał, że nie wejdziemy do czołowej szóstki. W pewnym momencie zaczęliśmy wprawdzie odrabiać straty, ale jeden nieszczęsny mecz z Delectą pogrzebał nasze nadzieje. Teraz trzeba popracować nad tym, by taka sytuacja już się nie powtórzyła.

Po przegranym meczu z Pamapolem Wieluń zamknęliście się w szatni z trenerem Bernardim. Wasz szkoleniowiec nie przyszedł nawet na konferencję prasową. Co się tam działo?
– Czasami trzeba po męsku porozmawiać. Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka ważnych spraw. Teraz jest to już za nami.

Czy macie jeszcze motywację do gry? Mówi się o zamknięciu PlusLigi, co oznaczałoby, że utrzymanie macie w kieszeni.
– Ja osobiście uważam, że ktoś w drużynie mógłby grać bez motywacji. Bez motywacji nikt nie powinien grać. Niezależnie, czy się gra o pierwsze, czy o siódme miejsce, to trzeba grać na sto procent. Gramy przede wszystkim dla siebie, publiczności i klubu. To jest taki łańcuszek, którego nie da się przerwać.

Ciężko się jednak sprężyć na mecze z Fartem czy Wieluniem?
– Tak, to prawda. Nas ciągle dobija fakt, że nie udało nam się znaleźć w czołowej szóstce. Przez dziewięć kolejnych lat Jastrzębski Węgiel był w czołowej czwórce ligi. Ten sezon jest tragiczny w naszym wykonaniu. Musiało to kiedyś przyjść. Mam nadzieję, że wyciągniemy z tego wnioski.

1

Komentarze

  • babcia młodzika siatkówka. 04 lutego 2011 12:54Może,mi ktoś powiedzieć ,gdzie jest dziś mecz siatkówki wRybniku,w jakiej hali ,może wsalach w szkole,nie wiem,grają młodziki z Jastzębia,ale zkim nie wiem.Proszę

Dodaj komentarz