Ekipa montująca instalacje paliwowe w stacji Arctowski na Wyspie Króla Jerzego / MM Petro
Ekipa montująca instalacje paliwowe w stacji Arctowski na Wyspie Króla Jerzego / MM Petro
Firma MM Petro buduje zbiorniki na paliwo w stacji Polskiej Akademii Nauk im. Henryka Arctowskiego w Antarktyce!
Placówka znajduje się na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych, w odległości 120 km od Antarktydy. – Jesienią 2006 roku Zakład Biologii Antarktyki PAN zwrócił się do nas z prośbą o przedstawienie koncepcji modernizacji instalacji paliwowej na terenie stacji. Podjęliśmy się wyzwania, bo mieliśmy już doświadczenie związane z takimi pracami, jako że trzy lata wcześniej przebudowaliśmy Polską Stację Polarną Hornsund na Spitsbergenie. Różnica polegała na tym, że stacja Arctowki jest oddalona od Polski o ponad 14 tys. km. Na Spitsbergen jest znacznie bliżej. W dodatku klimat na Wyspie Króla Jerzego jest dużo surowszy – opowiada Sławomir Myśliwiec, prezes firmy.
Klimat kształtuje wpływ Oceanu Południowego, na którym leży archipelag. Średnia temperatura w roku wynosi tu minus 1,6 stopnia C, a najniższa sięga minus 30 stopni. We znaki dają się też porywiste wiatry. W trakcie sztormów podmuchy mają prędkość do 266 km na godzinę. Są tak silne, że przesuwają i niszczą konstrukcje z metalu. Na skutek dużej wilgotności powietrza i zasolenia wód błyskawicznie korodują wszystkie stalowe urządzenia. W takich oto warunkach pracuje ekipa z Żor. – We wrześniu zeszłego roku, po miesiącach przygotowań, przetransportowaliśmy tam statkiem urządzenia i materiały. Trwało to sześć tygodni. W grudniu samolotem, przez Argentynę i Chile, udali się monterzy. W okresie trzech miesięcy arktycznego lata wykonali część instalacji. Wykonaliśmy także instalacje elektryczną zasilania, sterowania i monitoringu – wymienia Sławomir Myśliwiec.
Docelowo powstanie pięć zbiorników, prace potrwają do końca roku. Paliwo trafia nie tylko do baków pojazdów, którymi poruszają się naukowcy ze stacji. Spala się też w agregatach prądotwórczych. Dzięki nim stacja żyje. Lampy rozświetlają ciemności polarnej nocy, a w biurach mogą pracować komputery. – Przygotowaliśmy ludzi do pracy w skrajnie niesprzyjających warunkach klimatycznych – zaznacza prezes. A wszystko zaczęło się w 2003 roku, kiedy do firmy zgłosił się przedstawiciel PAN. Okazało się, że trzeba przebudować system magazynowania paliwa na Spitsbergenie. Opracowany w Żorach projekt zaakceptowali przedstawiciele PAN oraz władze Norwegii, do której należy wyspa. Przetransportowane statkiem elementy zbiorników zmontowało czterech pracowników. Z powodu braku nabrzeża wszystkie urządzenia przewiozła na ląd wojskowa amfibia. Roboty trwały dwa miesiące.
– Nasi pracownicy zdążyli zaprzyjaźnić się z naukowcami. W wolnych chwilach zwiedzali wyspę. O ile w rejonie antarktycznej stacji Arctowski żyje mnóstwo pingwinów, to na Spitsbergenie spotkali niedźwiedzie polarne, renifery i wiele gatunków różnych ptaków. Temperatura sięgała plus pięciu stopni C, bo akurat panowało tam arktyczne lato. To była dla nas wszystkich przygoda życia – wspomina prezes. Pracowników firmy można spotkać również w innych rejonach świata. Zbudowali np. sieć stacji paliw wokół Kabulu, stolicy Afganistanu. – Są wyposażone w toalety dla kobiet. Były to pierwsze tego typu obiekty użyteczności publicznej na terenie tego muzułmańskiego kraju – mówi przedsiębiorca. Firma zbudowała też stacje paliw w Indiach, Mongolii, Kazachstanie, Nigerii, a nawet Erytrei. W Europie nikt ich nawet nie liczy.

Komentarze

Dodaj komentarz