20031210
20031210


Janina Hoły: Rodzice dzieci niesłyszących i niedosłyszących. U jednych mamy do czynienia z głuchotą wrodzoną, u drugich - z nabytą.- Nabytą?Marian Kunz: Gdy mój syn miał ok. 2,5 roku, często chorował na zapalenie dróg oddechowych. Leczono go gentamecyną. Prawdopodobnie przedawkowano lek, dlatego dziecko nie słyszy. To było 20 lat temu. Może dziś do tego by nie doszło.Danuta Sanecka: Gdyby moja córka urodziła się dziś, nie straciłaby bezpowrotnie czterech lat. Ja od początku czułam, że coś jest z nią nie tak, nie mówiła, choć gaworzyła. Lekarze uspokajali. Dopiero w wieku czterech lat została zdiagnozowana. Dziś aparaty do przesiewowego badania słuchu zdiagnozują dwudniowe niemowlę. Taki aparat jest w naszym szpitalu. To dar Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jurek Owsiak chce w te aparaty wyposażyć wszystkie oddziały noworodkowe w Polsce, by każde nowo narodzone dziecko miało przebadany słuch.J. Hoły: Dzięki badaniom niemowląt od września ubiegłego roku wykryto już w Żorach dwa przypadki dzieci z wadami słuchu. Wykryte tak wcześnie, dają się skutecznie leczyć.D. Sanecka: Pamiętam te stare aparaty. Dzieci dostawały szoku, gdy urządzenie się sprzęgało. Bołały ich głowy, nie chciały nosić aparatów. Dzisiejsze aparaty cyfrowe, elektronicznie sterowane, są precyzyjne, wychwytują i wzmacniają tylko mowę. Osoby z mocno upośledzonym słuchem uczą się rozpoznawać dźwięki, uczą się wyrazów i potrafią rozmawiać. Jednak dla całkiem głuchych jedyną szansą na porozumiewanie się jest nauka języka migowego. Zrobiłam kurs „migania” I stopnia na specjalnych warsztatach, jakie zorganizował za darmo Polski Związek Głuchych w Katowicach. Uczęszczali tam - poza niepełnosprawnymi - rodzice i rodzeństwo osób niesłyszących. Bowiem wraz z rozwojem tego języka najbliższymi ludźmi stawali się nauczyciele. A nas od własnych dzieci dzielił dystans.J. Hoły: Potoczny język polski w tzw. zasobie najczęściej używanym ma ok. 30 tysięcy słów. A język migowy to trzy tysiące znaków. Znak to czasem litera, czasem słowo, czasem całe zdanie. Język ten jest zbyt ubogi, by dzięki nim wychować nasze dzieci, wytłumaczyć im wszystkie niebezpieczeństwa otaczającego świata. Żadnej właściwie niepełnosprawności poprzednio nie potraktowano z taką nonszalancją jak głuchoty. Nasze dzieci, z normą intelektualną, z wyostrzonym zmysłem obserwacyjnym, z doskonałym z wzrokiem, węchem, dotykiem, żywotne i ciekawe świata, zostały zamknięte w ośrodkach szkolno-wychowawczych, odizolowane od środowiska. Tymczasem uparci rodzice walczyli i jeśli mieli trochę szczęścia, tzn. nauczyciela w szkole masowej znającego język migowy, umieszczali dzieci w klasach integracyjnych. Poziom nauczania pozwalał im dorównać pełnosprawnym kolegom, skończyć studia, zdobyć poszukiwany zawód.D. Sanecka: Dlatego zachęcamy nauczycieli szkół masowych do robienia kursów języka migowego. Niech go zna przynajmniej jeden nauczyciel w szkole, to już będzie postęp. I organizujemy takie kursy z myślą o nauczycielach, ale także pracownikach MOPS, rejonowego urzędu pracy, poradni psychologiczno-pedagogicznej, Warsztatów Terapii Zajęciowej, czyli tych, którzy się stykają z niepełnosprawnymi.- I jaki jest odzew na tę waszą akcję?D. Sanecka: W pierwszym kursie uczestniczyło 17, w drugim 22 osoby. I są to coraz częściej nie rodzice i rodzeństwo głuchych, ale ludzie różnych zawodów, co bardzo nas cieszy.M. Kunz: Im więcej osób będzie umiało migać, tym mniej samotni będą niesłyszący. Ale poza porozumiewaniem się jest jeszcze jeden bolesny problem - praca...J. Hoły: Niedawno w Żorach odbyła się konferencja o bezrobociu młodych. Otrzymaliśmy zaproszenie jako stowarzyszenie. Nie usłyszałam ani jednego słowa o pracy dla niesłyszących. A ci należą do bardzo pilnych pracowników, ich zaletą jest punktualność, dyscyplina, nie tracą czasu na pogaduszki. Stowarzyszenie zamierza spotkać się z pracodawcami, przełamać ich niechęć i niewiedzę. Zwłaszcza w roku poświęconym niepełnosprawnym. Największy odsetek niedosłuchu jest na Śląsku. Płacimy za życie w regionie najbardziej obciążonym decybelami. Wielu górników ma renty z powodu chorób uszu.M. Kunz: A ponadto panuje zła moda - walkmany. Młodzież ze słuchawkami na uszach można spotkać wszędzie: w domu, w szkole, na ulicy. Ucho może przyjąć 20 decybeli, ta granica jest często przekraczana, stąd uszkodzenia słuchu są coraz częstsze. Zdaje się, że ta grupa niepełnosprawnych będzie się powiększać szybciej, niżbyśmy sobie życzyli...J. Hoły: Zwróciliśmy się do urzędów z pismem o udostępnienie nam danych osób niesłyszących. Chcieliśmy zintegrować ich rodziny, niestety, odmówiono nam ze względu na ochronę danych osobowych. Ale my nie ustaniemy w poszukiwaniach. Mamy już 56 stowarzyszonych „W świecie ciszy”, nie tylko z Żor, ale i z Rybnika, Jastrzębia, Warszowic, Mizerowa. Mamy siedzibę, stworzyliśmy klub, w którym można się spotkać w każdą środę i sobotę.

Komentarze

Dodaj komentarz