Przez kilka pierwszych piosenek od publiczności oddzielała ją taśma, taka, jaką zwykle otoczone są jakieś roboty. Najpierw zdjęła kombinezon i została w czerwonej, krótkiej, skąpej sukience, później zerwała również taśmę.
Śpiewała m.in. „możesz mnie posolić albo wymiętolić” czy „dla własnej wygody zapuszczam swe ogrody i kolekcjonuje wzwody”. Część widzów, która przyszła specjalnie na ten koncert, była zachwycona. Inni niekoniecznie...
Przed swoim występem Maria Peszek spotkała się z dziennikarzami. – Perwersja może być elementem niesamowitej sztuki. Te dwie rzeczy absolutnie się nie wykluczają, wręcz przeciwnie. To, co ja robię, to nie jest perwersja, a rodzaj prowokacji artystycznej. To się świetnie łączy z piosenką artystyczną – tłumaczyła Maria Peszek.
Wspominała pierwszą OFPĘ, w 2008 roku wzięła przecież udział w koncercie „Halucynacje” z piosenkami Grzegorza Ciechowskiego. – Sam koncert był bardzo udany. Fantastyczna była również zakulisowa atmosfera, bo w koncercie brała udział mieszanina fajnych artystów. Coraz bardziej podoba mi się Rybnik. Z tamtego pobytu pamiętam niesamowity zalew, chodziliśmy tam na spacery. Dziś strasznie mi się spodobały Stodoły, gdzie jestem zakwaterowana. Też jest woda, jest las, bardzo malowniczo. Chyba tu jeszcze wrócę, po prostu odpocząć – mówiła.
Okazało się też, że mieliśmy okazję zobaczyć w Rybniku jeden z ostatnich koncertów takiej Marii. Artystka robi sobie blisko roczną przerwę. 23 marca wyjeżdża na pięć miesięcy do Azji. – To będą wakacje, czas odpoczynku, ale głowa będzie myślała już nad czymś nowym – zdradziła Maria Peszek.
Komentarze