Skazani do roboty
190 skazanych przez sąd rejonowy skierowano do nieodpłatnej pracy w instytucjach miejskich. To osoby z orzeczoną karą ograniczenia wolności albo grzywny, której nie zapłacili, więc muszą ją odpracować. 120 ma do odrobienia 110 godzin, a 70 o dziesięć godzin mniej. Na wniosek prezes sądu prezydent Żor wyznaczył instytucje, które ich przyjmą. Najwięcej, bo po 40 osób, trafi lada dzień do magistratu i Zarządu Budynków Miejskich, 30 do miejskiego ośrodka sportu i rekreacji, 20 do Zakładów Techniki Komunalnej, po 10 do biblioteki publicznej, ośrodka pomocy społecznej, ośrodka interwencji kryzysowej oraz Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, osiem do miejskiego domu pomocy społecznej, siedem do Żorskiego Centrum Organizacji Pozarządowych, a pięć do miejskiego ośrodka kultury.
– Osoby te skazano za różne przestępstwa, np. kradzieże, włamania, pobicia czy zniszczenia mienia. Do końca stycznia każdego roku mam obowiązek zwrócenia się z wnioskiem do prezydenta o wyznaczenie instytucji, gdzie ci ludzie mogą odpracować karę – informuje Joanna Jaworska, prezes żorskiego sądu. Skazani wykonywali prace społecznie użyteczne również w poprzednich latach. Niektórzy szefowie miejskich instytucji na początku bali się różnych problemów. – Obawiałem się, że będzie z tego więcej szkód niż pożytku – przyznaje jeden z dyrektorów. Problem jest jednak inny. – Często ci ludzie w ogóle nie przychodzą do roboty. Tych solidnych wykorzystuję do prac gospodarczo-porządkowych, bo przy imprezach potrzebna jest pomoc do przenoszenia krzeseł czy ławek. Gdyby pojawił się np. muzyk czy plastyk, mógłby nawet współprowadzić zajęcia – mówi Stanisław Ratajczyk, dyrektor MOK-u.
– Część osób jest solidna i można na nich polegać. Około 50 procent skazanych nie zgłasza się do pracy. Niektórzy unikają cięższych prac fizycznych wynikających z harmonogramu. Przychodzą tylko wtedy, gdy mamy dla nich lżejszą robotę. Grupą kieruje nasz etatowy pracownik. Na koniec sporządza raport, który trafia na moje biurko. Składam na nim swój podpis i przesyłam do sądu – informuje Arkadiusz Stanula, szef MOSiR-u. W OIK-u skazani także zostaną skierowani głównie do prac porządkowych. – W zeszłym roku miałam dwie takie osoby. Jedna w ogóle nie pojawiła się w ośrodku. Natomiast bardzo byłam zadowolona z pracy drugiej, młodego chłopaka, który pomagał konserwatorowi – zaznacza Weronika Cębrzyna, dyrektor OIK-u.
– W zeszłym roku pracowało u nas dziewięciu skazanych. Zajmowali się głównie sprzątaniem parkingu. Byliśmy z nich średnio zadowoleni. Większość ciągle się spóźniała. Niemniej uważamy, że to bardzo dobra forma socjalizacji – stwierdza Dorota Marzęda, rzecznik prasowa magistratu. Skierowane do biblioteki panie zajmą się sprzątaniem. Panowie pomogą konserwatorowi. Ci, którzy nie zgłaszają się do pracy, trafią do więzienia. – Sprawa wraca na wokandę. Sąd może orzec wobec takiej osoby karę zastępczą w postaci pozbawienia wolności – przestrzega pani prezes Jaworska. Sytuacja uchylających się od pracy jest dwojaka. Gdy ktoś już został skazany na karę ograniczenia wolności, to trafia za kratki. Jeśli zaś delikwenta skazano na ograniczenie wolności, bo nie zapłacił grzywny, to w pierwszej kolejności może uregulować zaległość. Gdy tego nie zrobi, powędruje do więzienia.

Komentarze

Dodaj komentarz