Miłe złego początki – Tomasz Stolpa przed chwilą zdobył gola dającego Odrze prowadzenie / Wacław Troszka
Miłe złego początki – Tomasz Stolpa przed chwilą zdobył gola dającego Odrze prowadzenie / Wacław Troszka
Po porażce z Podbeskidziem Bielsko-Biała zespół Odry znalazł się bardzo blisko strefy spadkowej z pierwszej ligi. Wiosną wodzisławianie nie zdobyli jeszcze ani jednego punktu.
Na pewno w spotkaniu z aspirującą do awansu do Ekstraklasy drużyną Podbeskidzia gospodarze nie byli faworytami. Jednak po meczu w obozie Odry panował spory niedosyt.
Od pierwszych minut gra toczyła sie pod dyktando gości, którzy przyjechali na stadion przy ul. Bogumińskiej z celem zdobycia kompletu punktów. Uważnie grająca defensywa Odry na wiele im jednak nie pozwalała. Dobrze bronił Michał Buchalik, który chyba już na stałe wygrał rywalizację o miano bramkarza numer jeden w zespole Odry z Maciejem Nalepą. Przy obu straconych golach trudno dopatrywać się jego winy.
– Szkoda tego meczu i tych punktów, bo nie powinniśmy przegrać. Moim zdaniem zasługiwaliśmy przynajmniej na jeden punkt. Pierwszą bramkę straciliśmy po strzale z dystansu, drugą po faulu, choć w przerwie trener uczulał nas właśnie na takie sytuacje. Jest to bardzo denerwujące, niestety piłka bywa okrutna – mówił po meczu Buchalik.
Wodzisławianie mają czego żałować. Wszak jako pierwsi zdobyli gola. Jego autorem był Tomasz Stolpa. W głowach kibiców Odry zaświtała nadzieja, że ich ulubieńcom uda się sprawić niespodziankę i pokonać wysoko notowane Podbeskidzie. Niestety utrata gola podziałała na gości niczym płachta na byka. Wystarczyło im pięć minut, by nie tylko odrobić straty, ale także objąć prowadzenie. Zespół trenera Roberta Kasperczyka jest zbyt doświadczony, aby nie wykorzystać takiego obrotu sprawy. W końcówce bielszczanie pilnowali wyniku i, zgodnie z założeniem, wywieźli z Wodzisławia trzy punkty.
Dla Odry była to już czwarta porażka tej wiosny. Niestety taka seria musiała się odbić na sytuacji zespołu trenera Jarosława Skrobacza w ligowej tabeli. Z przewagi, jaką jego piłkarze mieli po rundzie jesiennej nad strefą spadkową, nic praktycznie nie zostało. Od zajmującej piętnaste miejsce Pogoni Szczecin Odra ma już tylko trzy oczka więcej. W sobotę (2 kwietnia) wodzisławianie wyjeżdżają na mecz z MKS Kluczbork i znów nie będą faworytami. Tymczasem punkty są drużynie coraz bardziej potrzebne. W końcu musi przyjść załamanie, bo inaczej niebawem czerwono-niebiescy znajdą się w strefie drużyn zagrożonych spadkiem do drugiej ligi.

ODRA WODZISŁAW – PODBESKIDIE BIELSKO-BIAŁA 1:2 (0:0)
Stolpa 64. – Kołodziej 72. i 77.
Odra: Buchalik – Marek, Sobik (61. Sikorski), Cybulski, Caha, Brzozowski, Kuczok (82. Nganbe Nganbe), Jary, Skrobacz (61. Stolpa), Odunka, Figiel.



Zdaniem trenerów:
Robert Kasperczyk (Podbeskidzie): Gratuluję zawodnikom zwłaszcza drugiej połowy, bo mecz był ciężki do wygrania. Wydawało się, że to miało być jedno z łatwiejszych spotkań i widać, że takich już na wiosnę nie ma. To, że wygraliśmy, zawdzięczamy zaangażowaniu biegowemu, ale przede wszystkim Darkowi Kołodziejowi. Jestem bardzo zadowolony z wyniku, ale o stylu wolałbym zapomnieć.

Jarosław Skrobacz (Odra): Nie mamy sobie chyba wiele do zarzucenia. Są oczywiście błędy, które trzeba wyeliminować, ale byliśmy blisko. Po strzeleniu bramki, która padła po błędzie bramkarza, mogliśmy się pokusić nawet o sensację. Potrzebujemy punktów jak ryba wody, a tu uciekają nam kolejne mecze. Będziemy musieli stoczyć bardzo ciężką walkę o utrzymanie.

Komentarze

Dodaj komentarz