20031509
20031509


- Tam, gdzie od zawsze rosły piękne, okazałe dęby, nic nie ma. Nie mogłem uwierzyć, na prawie dwóch hektarach ktoś wyciął wszystkie rosnące tam drzewa. Po 300-letnich dębach pozostały tylko sterczące z ziemi pnie. Trochę dalej leżały kawałki drzew. Myślałem, że mnie trafi szlag na miejscu. Prawie dostałem zawału. Przecież to był symbol tej miejscowości - opowiada nerwowo Marian Kulik. Jeszcze tego samego dnia o znalezisku powiadomił telefonicznie naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności UMiG w Czerwionce-Leszczynach Krzysztofa Klucznioka. Z samego rana, następnego dnia, miłośnik przyrody z Dębieńska rozpętał istne piekło. - Razem z panem Kulikiem i pracownikiem wydziału ochrony środowiska pojechaliśmy na miejsce. No i faktycznie zastaliśmy pobojowisko. Choć nie jestem dendrologiem, to 3,5-metrowa średnica ściętych drzew świadczyła, że mogły one liczyć jakieś 200-300 lat - mówi Krzysztof Kluczniok. Kiedy wizytujący teren po ścince zobaczyli na drzewach stemple leśników, zadzwonili do właściciela, czyli Nadleśnictwa w Rybniku, prosząc o wyjaśnienie tej sprawy.1 kwietnia w Urzędzie Miasta i Gminy w Czerwionce-Leszczynach odbyło się spotkanie przedstawicieli nadleśnictwa z władzami.- By nie dochodziło już do podobnych sytuacji, przedstawiciele nadleśnictwa zapewnili nas, że będą nam przedstawiać co roku plan wycinki - wyjaśnia naczelnik Kluczniok. Z kolei zastępca nadleśniczego Janina Kuczera przedstawia racje leśników: - Nadleśnictwo wycięło 50 m sześc. drzew na terenie 1,91 ha. Była to wycinka przeprowadzona zgodnie z 10-letnim planem urządzenia gospodarstwa leśnego obejmującym lata 1997-2006, z opracowanym przez niezależne Biuro Urządzeń Lasu i Geodezji Lasów (jedno w Krakowie, a drugie w Brzegu na Opolszczyźnie). Tak więc były to planowe cięcia.Ponadto wyjaśnia, że okazy nie miały 300, co najwyżej 130 lat.- Takie cięcia są wykonywane w celu zabezpieczenia pielęgnacyjno-hodowlanego dla każdego gatunku, uwzględniając jego wiek rąbności, czyli wiek, gdy drzewo obumiera i stanowi zagrożenie dla innych drzewostanów. Dęby, które wycięliśmy, w większości były suche, z oznakami chorób. Ogólnie mówiąc nadgryzione zębem czasu. Oprócz tego bór mieszany świeży, o którym mowa, znajduje się na terenie osiadania szkód górniczych KWK Knurów - tłumaczy wycinkę zastępca nadleśniczego. Jej argumenty absolutnie nie przekonują Mariana Kulika i reszty mieszkańców Dębieńska. - Ta pani nie wie, co mówi. Opowiada bzdury. Te ścięte dęby są, a właściwie były częścią starego traktu kupieckiego, który zaczynał się w Opolu, a kończył na Morawach. I będę to powtarzał z uporem maniaka, aż do znudzenia - denerwuje się Marian Kulik. Na dowód pan Marian pokazuje mapę z 1830 roku, na której zaznaczony jest nie tylko stary kupiecki szlak, ale i wyraźnie zaznaczony duży teren lasu Bagier. Ich oburzenie było tym większe, że nazwa blisko 700-letniej miejscowości według legendy pochodzi właśnie od tych dębów.- W sumie wycięliśmy na tej powierzchni około 20 drzew, w czym udział starych dębów stanowił 20 proc. Reszta to w 60 proc. brzoza oraz po 10 proc. sosna i dąb znacznie młodszy. Nie rozumiem jednego: dlaczego teraz podniósł się raban, a gdy z drugiej strony, nieco dalej, wycięto historyczne graby, była cisza? - pyta zastępczyni nadleśniczego. - Cała ta sprawa wszystkich nas przyprawia o potężny ból głowy - dodaje po chwili. Jednak mimo tych wszystkich tłumaczeń i wyjaśnień mieszkańcy Dębieńska zapowiedzieli, że tak łatwo nie zapomną i nie wybaczą okaleczenia lasu na Bagierze. - Myślę, że po ostatnim spotkaniu w urzędzie miasta porozumieliśmy się z panem Kulikiem. Jeżeli taka jest wola mieszkańców, skoro historycznie jest to Dębieńsko i były tam dąbrowy, w związku z potrzebą społeczną ta dąbrowa tam powróci. W miejsce trzech wyciętych dębów posadzimy tysiąc nowych, które odpłacą ludziom nowym powietrzem.

Komentarze

Dodaj komentarz