Marek Węgorzewski razem z Carlosem Saurą, wybitnym hiszpańskim reżyserem / Adrian Karpeta
Marek Węgorzewski razem z Carlosem Saurą, wybitnym hiszpańskim reżyserem / Adrian Karpeta
Zbieranie autografów to sposób na życie i największy nałóg. Jestem od tego uzależniony – mówi Marek Węgorzewski.
Zbieranie autografów kojarzy się z dzieciakami, które z pamiętnikami i karteluszkami biegają za gwiazdkami telewizyjnych programów. Prawdziwi kolekcjonerzy to ludzie, dla których polowanie na VIP-y stało się życiową pasją i szansą na poznanie ciekawych ludzi. – To mój największy nałóg. Nie wyobrażam sobie dnia bez sprawdzenia pocztowej skrzynki, poszukania informacji o występach czy wizytach znanych osób w regionie – mówi Marek Węgorzewski z Knurowa, absolwent politologii w rybnickim kampusie, który jest jednym z największych kolekcjonerów w Polsce. Nie kupuje i nie sprzedaje autografów. – To byłoby nie fair. Jak sprzedać podpis, mając świadomość, że np. Fidel Castro, Diego Maradona czy Woody Allen poświęcili mi choć chwilę swojego życia? – pyta.

Pierwszy Furtok
Pierwszy autograf zdobył 12 lutego 1992 roku. Był to podpis Jana Furtoka, wtedy piłkarza HSV Hamburg. – Miałem osiem lat i jak każdy mały chłopak interesowałem się piłką nożną. W niemieckiej gazecie „Sport Bild” znalazłem jego sylwetkę. Na końcu artykułu był akapit zatytułowany „autogramm”. Nie wiedziałem, o co chodzi, więc poszedłem do babci, która wytłumaczyła mi, że jak się wyśle list, to dostanie się podpis piłkarza. Odpowiedź przyszła po około miesiącu. Doskonale pamiętam moment, kiedy mama przyniosła list – opowiada. Dziś ma ok. 16 tysięcy autografów, zdobytych i osobiście, i listownie. Ma m.in. dwa podpisy Jana Pawła II. Uzyskanie jego autografu było niezwykle trudne, bo Watykanu zawsze przychodziła odpowiedź, że Ojciec Święty dziękuje za pozdrowienia czy życzenia, ale nie wysyła autografów.
Pierwszy podpis papieża Marek dostał w Boże Narodzenie w 2000 roku. Zdobył go za pośrednictwem obecnego kardynała Stanisława Dziwisza, a wtedy sekretarza papieża, z którym do dziś koresponduje. Drugi podpis Jana Pawła II, wraz ze swoim zdjęciem i autografem, przysłał mu w 2008 roku 95-letni wówczas Art Mahan, jeden z najstarszych żyjących baseballistów. W liście wyjaśnił, że podczas pierwszej pielgrzymki Ojca Świętego do Stanów Zjednoczonych w 1979 roku jego syn Ed pracował jako fotograf w lokalnej gazecie. I zrobił Janowi Pawłowi II zdjęcia. Dwa z nich Ojciec Święty podpisał podczas spotkania w Rzymie, które odbyło się w 1981 roku. Potem Art Mahan napisał do Marka, że jest on pierwszym Polakiem, który poprosił go o autograf, i dlatego postanowił ofiarować mu jedno ze zdjęć papieża.

Kto jest gburem
Śmierć znanej osoby powoduje, że jej podpis nabiera wartości i przechodzi do historii. Kiedyś informacje o czyjejś śmierci docierały do kolekcjonerów nieraz po kilku miesiącach. Bywało, że z niewiedzy wysyłało się list do osoby, która już nie żyła. Obecnie w internecie jest kilka stron informujących o śmierci znanych osób. – Często tam zaglądam i sprawdzam, czy nie zmarła któraś z osób, których autografy mam. Bo to kolekcjonerstwo to wyścig z czasem – mówi Marek Węgorzewski. Najciekawsze i najbardziej emocjonujące jest osobiste zbieranie podpisów. – Ma ten plus, że możemy poznać daną osobę, zrobić sobie z nią zdjęcie, chwilę porozmawiać. Czasem okazuje się, że ktoś wyglądający sympatycznie na ekranie telewizora okazuje się gburem albo odwrotnie – opowiada Marek.
Trudniej jest gwiazdami wielkiego formatu. Wtedy poprzez znajomych dziennikarzy i kolekcjonerów stara się zdobyć informacje o miejscu pobytu, godzinie przylotu itp. i tam poluje na VIP-a. – Nigdy nie zapomnę, jak w Katowicach biegłem z ulicy Dworcowej aż pod Spodek za busikiem Jeana Michaela Jarre’a, słynnego muzyka. Zamierzałem polować na niego pod hotelem, ale gdy przyszedłem na miejsce, okazało się, że przed chwilą wsiadł do busa. Zdążyłem tylko spytać ochroniarza, dokąd jedzie i ruszyłem pod Spodek. Dobiegłem tam równo z jego busem! Gdy opowiedziałem mu, że biegłem taki kawał drogi, nie chciał uwierzyć. Bez problemu podpisał się, zgodził się na zdjęcia – opowiada Marek. Ostatnio, podczas rockowych rekolekcji w Rybniku Boguszowicach, wreszcie udało mu się zdobyć autograf Sławomira Sikory, pierwowzora bohatera filmu „Dług”.

Warto czekać
Czekał na ten podpis sześć lat! – Jeszcze gdy Sławek siedział w więzieniu, zaangażowałem się w zbieranie podpisów pod petycją o jego ułaskawienie. Wtedy też nawiązaliśmy kontakt mailowy. Sikora obiecał, że przyśle mi książkę z autografem, jednak zawsze coś stawało na drodze. W Rybniku wpisał do książki dedykację „Marku, wiemy, że na dobry początek warto czekać…” – opowiada kolekcjoner. Jak dodaje, z przesyłkami różnie bywa. W 2002 roku dostał wezwanie na pocztę. Było wtedy zamieszanie z wąglikiem. – Pracownica ubrała gumowe rękawice i pokazała mi list, pytając, czy czekam na przesyłkę z Holandii. Odpowiedziałem, że jestem kolekcjonerem autografów i z Holandii spodziewam się przynajmniej kilkunastu odpowiedzi. Kazała mi powoli otworzyć list. Okazało się, że jeden z holenderskich dziennikarzy wysłał mi gumowe żelki firmujące jego stację telewizyjną – śmieje się Marek.



Prężne forum
W Polsce prężnie działa forum kolekcjonerów autografów www.autografy.mojeforum.net. Ma już 1562 użytkowników! Zbieracze wymieniają się doświadczeniami, adresami, piszą o swoich zdobyczach i porażkach. Marek Węgorzewski jest aktywnym użytkownikiem, ma status forumowego „eksperta”.

Komentarze

Dodaj komentarz