Do pierwszej komunii jechali saniami!
Majowy śnieg zaskoczył chyba wszystkich, szczególną niespodziankę sprawił maturzystom i dzieciom pierwszokomunijnym. Paweł Polok, badacz historii regionu, autor telewizyjnego programu „Tajemnice Śląska”, przypomina, że śnieg pod koniec kwietnia, a nawet w maju, nie jest w Europie Środkowej (w tym oczywiście na Górnym Śląsku) niczym nadzwyczajnym.
Był 13 kwietnia 1903 roku. Drugi dzień świąt Wielkanocy. Wysoka temperatura i słoneczne niebo nie zwiastowały rychłego załamania się pogody. W Wielopolu przygotowywano nawet festyn. Wieczorem tegoż dnia niebo zachmurzyło się i nagle zaczął padać śnieg, którego pokrywa osiągnęła 14 kwietnia ponad metr grubości. W „Kronice Gromady Orzepowice” (cytowanej w książce Józefa Kolarczyka „Śladami przeszłości Ziemi Rybnickiej”) kronikarz odnotował, że „wiatr spowodował spustoszenie w lasach, oblepione ciężkim śniegiem drzewa łamały się niczym zapałki (...). Również wielka ilość starszych chat zapadła się pod ciężarem śniegu – ludzie zostali bez dachu nad głową”. Drogi przez kilka dni były niemal całkowicie nieprzejezdne i nawet przełożono na późniejszy termin zaplanowaną na 20 kwietnia pierwszą komunię.
– O tym wydarzeniu opowiedział mi pochodzący z Wielopola Paweł Szaboń, który z kolei usłyszał tę opowieść z ust swojej matki, jako że ona była świadkiem tamtych wydarzeń – opowiada Paweł Polok. Matka Pawła Szabonia wspominała, że przystąpiła do pierwszej komunii w terminie, tyle tylko, że do kościoła trzeba było jechać saniami! I to 20 kwietnia! – Być może ksiądz Franciszek Brudniok, proboszcz kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej (zarówno Orzepowice, jak i Wielopole należały wówczas do tej parafii), zdecydował, że ze względu na szczególne okoliczności uroczystość odbędzie się w dwóch terminach – przypuszcza Paweł Polok.

Komentarze

Dodaj komentarz