Dwa ostatnie mecze sezonu piłkarze Odry Wodzisław oddali walkowerem, pieczętując tym samym spadek klubu z I ligi. O ile jeszcze to, że nie pojechali do Szczecina na mecz z Pogonią, można wytłumaczyć kwestiami organizacyjnym, to już decyzji o oddaniu punktów bez walki w spotkaniu z Dolcanem nie da się obronić.
Rzadko zdarza się, że drużyna oddaje mecz, który ma rozegrać na własnym boisku, walkowerem. Zawodnicy Odry decyzję o tym, że z Dolcanem nie zagrają, podjęli na spotkaniu przy grillu na dwa dni przed terminem spotkania. Wyszli z założenia, że i tak ten mecz nic nie zmieni: Odra spadnie z ligi, a organizacja kolejnego meczu przy ul. Bogumińskiej ściągnie na klub dodatkowe koszty. Zapomnieli jednak o kibicach. Nie pomyśleli o najwierniejszych sympatykach wodzisławskiego klubu, którzy mimo niepowodzeń przychodzili na stadion i zdzierali gardła, by wspierać piłkarzy grających na boisku. Ci zostali wystrychnięci na dudka. Zrozumieli, że zawodnicy, w których pokładali nadzieje, mimo fatalnej sytuacji finansowej i organizacyjnej wodzisławskiego klubu, będą w stanie uratować Odrę przed degradacją, nie mają żadnych ambicji. Co gorsza: piłkarze decyzję o rezygnacji z występu przeciwko Dolcanowi podjęli wcześniej, niż uczynił to zarządzający klubem Marek Zdrahal. Oznacza to, że nie mieli wcale zamiaru godnie pożegnać się z kibicami. Zagrać dla nich ostatni raz, by chociaż w ten sposób podziękować za wsparcie w ciągu całego sezonu. Wstyd, panowie piłkarze!
Co dalej z Odrą? Na to pytanie chyba nikt dzisiaj nie zna odpowiedzi. Wiele wskazuje na to, że klub z Wodzisławia będzie miał spore problemy, by uzyskać licencję na grę w II lidze. Zresztą nie wiadomo, czy w obecnej sytuacji finansowej Odrę w ogóle stać na występy na szczeblu centralnym. Wszak koszty utrzymania zespołu, uczestnictwa w rozgrywkach i podróży w II lidze są niewiele niższe niż na zapleczu ekstraklasy. Zdrahal, jedyny członek zarządu klubu, nie ukrywa, że Odry nie stać nawet na ogłoszenie upadłości. Podkreśla jednak, że jej dalsze losy muszą się niebawem wyjaśnić. Decyzje należeć będą jednak do akcjonariuszy. Ci jeszcze niedawno deklarowali, że chcą, by drużyna do końca walczyła o pozostanie w I lidze. Teraz, po spadku, będą musieli rozstrzygnąć czy nadal chcą utrzymywać zadłużoną po uszy spółkę.
Komentarze