Biznesmeni z dotacją
Tylko około 15 procent z osób, które otrzymały dotację na założenie działalności gospodarczej, ponownie stara się o status bezrobotnego  wyjaśniają w pośredniaku.
Jednym z instrumentów pomocy bezrobotnym są dotacje na założenie działalności gospodarczej. W 2009 roku Powiatowy Urząd Pracy w Rybniku rozdysponował na ten cel ponad 3,4 mln zł dla 217 osób, a w ubiegłym roku prawie 7 mln dla 375 wnioskodawców. Jak komentuje jego dyrektor Teresa Bierza, 2010 był pod tym względem najlepszy w historii, wydawało się też, że będzie coraz lepiej. Niestety, w tym roku urząd ma niespełna 1,3 mln, więc uwzględni niewiele ponad 80 wniosków. Trudno wyrokować, czy ta tendencja się utrzyma, ale warto zadać pytanie, czy przyznane pieniądze rzeczywiście budują miejsca pracy, czy tylko umożliwiają przetrwanie w biznesie wymagany okres roku.
Jeśli bowiem firma istniała przez co najmniej 12 miesięcy, a właściciel opłacał składki na ZUS i podatki, to dofinansowanie (w latach 2009-2011 było to od ok. 15 do 19 tys. zł) podlega umorzeniu. Natomiast ulga w ZUS-ie, po spełnieniu pewnych warunków, przysługuje przez 24 miesiące, kiedy przedsiębiorca płaci nie 890 zł miesięcznie, ale ok. 350 zł.  Nie było u nas przypadku, aby osoba, która dostała dotację, nie przetrwała 12 miesięcy i musiała zwracać pieniądze. Rzadko też się zdarza, żeby ktoś kończył działalność po roku. Najczęściej firmy istnieją dłużej niż dwa lata, zaś tylko około 15 procent z osób, które otrzymały dotację, ponownie stara się o status bezrobotnego  informuje Hanna Wita, kierownik działu ds. instrumentów rynku pracy rybnickiego pośredniaka.
Wydaje się, że rybniczanie, jeśli już zdecydują się na własny interes, to z reguły odnoszą sukces. Potwierdza to przykład Beaty Bosy i Justyny Pluty.  Z pośredniaka dostałam prawie 15 tys. zł. Było to w końcu 2009 roku, więc nadal płacę mniejszą składkę na ZUS, co jest dużym wsparciem i daje oddech. Założyłam firmę zaopatrującą przedsiębiorstwa w materiały i urządzenia biurowe. Najpierw był jeden punkt i jeden pracownik, a ponieważ pomysł chwycił, niedawno otwarłam drugą placówkę w centrum Rybnika i zatrudniam kilka osób. Konkurencja jest duża, ale warto zaryzykować. Trzeba jednak wiedzieć, czego się chce, wierzyć w sukces i poświęcić się pracy. Nie mniej ważne jest dobranie zgranego zespołu. Jak dotąd nie miałam chwil zwątpienia, mam za to mnóstwo nowych planów  opowiada Beata Bosy.
Natomiast Justyna Pluta, jak sama mówi, zaczynała od niczego, by po dwóch latach zatrudnić pięć osób. I chociaż musi już płacić pełną składkę na ZUS, ani myśli rezygnować z działalności, a ostatnio pośredniak przyznał jej nawet dofinansowanie na utworzenie nowego stanowiska pracy w wysokości 19 tys. zł.  Dotacja na założenie działalności gospodarczej to spora pomoc, chociaż w moim przypadku nie była ona wystarczająca, bo prowadzę salon fryzjersko-kosmetyczny. Zdawałam sobie z tego jednak sprawę, ale wiedziałam też, że na rozkręcenie interesu trzeba czasu i poświęcenia. Jeszcze nim założyłam firmę, słyszałam, że na swoim nie jest łatwo i pracuje się przez 24 godziny na dobę. Teraz stwierdzam, że to prawda. Nawet w domu myślę, jak ułożyć robotę na kolejny dzień dla siebie oraz podwładnych – mówi pani Justyna.
Jak dodaje, nie żałuje decyzji i zachęca do wybrania tej drogi wszystkich, którzy są samodzielni, zaradni, mają inicjatywę, a przede wszystkim są pracowici. Naturalnie nie wszystkim się udaje. Niektóre biznesy nie wypalają, inne napotykają na zbyt wielką konkurencję. Na przykład pan Michał, który woli pozostać anonimowy, ledwo przetrwał 12 miesięcy, a po tym okresie wykreślił swoją firmę z ewidencji. Inni wykorzystują 24 miesiące i wracają do rejestru bezrobotnych. Najbardziej przeraża ich widmo płacenia składki na ZUS w pełnym wymiarze.

Komentarze

Dodaj komentarz