Wkraczamy wtedy, gdy medycyna staje się bezradna – mówi Artur Pakosz / Adrian Karpeta
Wkraczamy wtedy, gdy medycyna staje się bezradna – mówi Artur Pakosz / Adrian Karpeta
Chcą wypromować hospicjum domowe, a w przyszłości stworzyć również placówkę stacjonarną.
Na 100 tysięcy mieszkańców powinno przypadać pięć łóżek hospicyjnych. W Rybniku nie ma żadnego. Najbliższe są w Żorach i Gliwicach. – Musimy walczyć o jak najlepsze rozwinięcie opieki domowej, ale hospicjum stacjonarne powinno być naszym celem – mówi lekarz Artur Pakosz, dyrektor Hospicjum Miłosierdzia Bożego w Gliwicach, który służy wiedzą i doświadczeniem hospicjum w Rybniku. Działa ono od pół roku przy Niepublicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Puls-Med, który ma kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Kontrakt obejmuje czterech pacjentów miesięcznie, a obecnie mamy ich 15, bo tu nie może być kolejki. Jeśli chorych przybywa, to przekraczamy kontrakt, stając się wierzycielem NFZ z nadzieją renegocjacji. Hospicjum zapewnia opiekę zespołu: lekarza, pielęgniarki, psychologa i rehabilitanta – mówi dyrektor Puls-Medu Sylwia Figura.
Ważne jest promowanie idei hospicyjnej, żeby chorzy i ich rodziny wiedzieli, gdzie mogą się zgłosić i że mogą skorzystać z bezpłatnej opieki, ważne jest też wspieranie takich ośrodków. – Dobra opieka domowa jest tańsza niż wysyłanie terminalnie chorych do szpitali. Każda gmina w Polsce powinna więc stworzyć jednostkę opieki paliatywnej, zwłaszcza że to jej zadanie własne – podkreśla Artur Pakosz. Potrzeby są ogromne. Gliwickie hospicjum ma obecnie ponad 230 pacjentów, ale obejmuje też Zabrze. – Myślę, że w Rybniku opieką hospicyjną można objąć od 50 do 80 pacjentów. To są osoby z nowotworami, ale nie tylko – szacuje Artur Pakosz. W tej chwili chorzy z Rybnika mogą korzystać z bazy łóżkowej w Gliwicach lub w Żorach.
– Lecz tam nie zawsze są wolne miejsca. W takim mieście jak Rybnik potrzebne jest hospicjum domowe, a w przyszłości, jako uzupełnienie, hospicjum stacjonarne, gdzie pacjenci trafiają wtedy, gdy ich stan się pogarsza – wyjaśnia Sylwia Figura. Hospicjum gwarantuje poprawę jakości życia chorego. – Wkraczamy wtedy, gdy medycyna staje się bezradna, kiedy wiemy, że choroba będzie postępowała. Staramy się to robić jak najwcześniej, a nie w ostatniej chwili. Pomagamy już nawet w czasie leczenia onkologicznego, a nieraz i diagnostyki, kiedy wynika z niej nieuchronność śmierci – mówi Artur Pakosz. Hospicjum pomaga uśmierzyć ból, zajmuje się też problemami psychicznymi, socjalnymi, duchowymi.
– Opieką obejmujemy też rodziną, która często jest wycieńczona. Trzeba pamiętać, że choruje nie tylko pacjent, ale i jego bliscy – podkreśla Artur Pakosz. Statystyki wykazują, że w rodzinach, w których pacjent chory na raka ma dobrą, profesjonalną opiekę, zapadalność na nowotwory jest niższa niż u rodzin, które nie miały wsparcia. – Bo ogromny stres, cierpienie osłabiają układ immunologiczny. To zwiększa prawdopodobieństwo, że z komórek rakowych, które krążą w organizmie, rozwinie się choroba – wyjaśnia Artur Pakosz.



Dwa hospicja
W Rybniku działa jeszcze Hospicjum Domowe im. św. Rafała Kalinowskiego. Powstało z inicjatywy Duszpasterstwa Akademickiego w Rybniku. Jego członkami są wolontariusze medyczni oraz osoby, które nie posiadają takiego wykształcenia. Zespół tworzą ludzie pracujący zawodowo, ale też studenci, uczniowie szkół średnich. Wszyscy oni poświęcają prywatny czas, by bezinteresownie towarzyszyć chorym i ich rodzinom. (adr)

Komentarze

Dodaj komentarz