20031911
20031911


Złodzieje zniszczyli obudowy obu kabin, a z ich wnętrza wyrwali radiostacje służące wyłącznie do utrzymywania łączności z nadleśnictwami koordynującymi poczynania latających strażaków m.in. w czasie akcji gaszenia pożaru lasu. Pozbawione środków łączności dromadery zostały na dzień wyłączone z użytku. Konieczne okazało się sprowadzenie z Mielca, gdzie ma swą siedzibę Zakład Usług Agrolotniczych, pięcioosobowej grupy serwisowej. W tym czasie paliły się lasy w okolicach Częstochowy. Samoloty z Rybnika bardzo by się przydały, ale o lataniu nie mogło być mowy. Ponownie dromadery wystartowały dopiero 30 kwietnia.Z 2 na 3 maja stróż znów przegonił dwóch mężczyzn kręcącychsię w pobliżu dromaderów. Ci uciekli, ale wcześniej odgrażali się pilnującemu lotniska mężczyźnie.Piloci strażacy z Zakładu Usług Agrolotniczych stacjonują w Gotartowicach od 28 marca. W sumie trzech pilotów i jeden mechanik. Do swojej dyspozycji mają dwa dromadery. W tym roku Lasy Państwowe zakontraktowały po 100 godzin lotu na samolot. To niewiele, do końca kwietnia dromadery wylatały już 112 z 200 zakontraktowanych godzin, a do lata jeszcze daleko. Na początku lat 90., gdy możliwości finansowe Lasów Państwowych były znacznie większe, strażacka eskadra liczyła aż pięć samolotów; każdy zgodnie z kontraktem miał spędzić w powietrzu ok. 240 godzin.W tym roku piloci z Gotartowic gasili już z powietrza ponad 100 pożarów, sami w czasie lotów patrolowych wykryli i ugasili 33.- To nasz największy atut, że możemy wykryć pożar w samym środku lasu i ugasić go w zarodku - przekonuje Jan Wisełka, kierownik bazy.Skradzione radiostacje, jak przekonują technicy, nikomu do niczego się nie przydadzą, kierownictwo aeroklubu apeluje więc o ich zwrot.

Komentarze

Dodaj komentarz