Awantura o halę


Stowarzyszenie Kupców Targowych powstało w 1999 roku. Cel był bardzo konkretny. Na wydzierżawionej od miasta działce o powierzchni 2,5 tys. m kw. stowarzyszenie miało wybudować za pieniądze kupców halę targową, która zastąpiłaby dotychczasowe stragany. Zleciło opracowanie projektu, postarało się o kredyt na inwestycję, a nawet uzyskało od urzędu miasta pozwolenie na budowę.28 kwietnia w powiatowej i miejskiej bibliotece publicznej odbyło się walne zebranie członków stowarzyszenia. Atmosfera była bardzo gorąca. Spierano się o to, kto może wziąć w nim udział. Członkowie zarządu przekonywali, że mogą to być tylko osoby opłacające składki. Handlowcy stojący przed wejściem do biblioteki składali podpisy pod protestem przeciwko budowie na placu targowym „luksusowego centrum handlowego”, które miałoby rzekomo powstać kosztem ich miejsc pracy.„Dotychczasowy zarząd stowarzyszenia manipulując listami członków oraz ilością handlowców chcących przystąpić do inwestycji, oszukał pana prezydenta, radę miasta, a przede wszystkim ponad 95 proc. handlowców z targowiska miejskiego przy ul. Hallera” - napisano do prezydenta miasta. Na sali doszło do swoistego przewrotu: głosami większości wybrano nowy, 12-osobowy zarząd, który zapowiada odwrót od polityki poprzedników.- Zobaczymy, co powiedzą na to inwestorzy, czyli kupcy, którzy wpłacali pieniądze i ponieśli spore koszty, wierząc, że coś zostanie tu wybudowane - zastanawia się Krzysztof Klimek, członek starego zarządu.Za projekt hali targowej stowarzyszenie zapłaciło 120 tys. zł. Uzyskało też kredyt bankowy, który stał się podstawą biznesplanu całego przedsięwzięcia, co było z kolei warunkiem podpisania z miastem umowy 20-letniej dzierżawy gruntu. Zarząd znalazł też firmę, która miała postawić halę, i uzyskał w magistracie pozwolenie na budowę. W nowej hali targowej miało się znaleźć miejsce dla 100 kupców, którzy co miesiąc wpłacali na konto stowarzyszenia po 300 zł. Tych, którzy rezygnowali, zastępowali kupcy z listy rezerwowej.Przypuszczalny koszt budowy w przeliczeniu na jedno stanowisko handlowe miał wynieść ostatecznie, jak informuje Sawicki, 20 tys. zł plus VAT.- Nasi przeciwnicy mówią, że jesteśmy „rekinami”, ale ja tak samo jak oni żyję z targowiska - i żyję z dnia na dzień. Nie dziwię się ludziom, czasy dla handlowców są ciężkie, ale nie tędy droga. Skoro są jeszcze tacy, którzy mogą cokolwiek zainwestować, to nie wolno im przeszkadzać - mówi Zbigniew Sawicki, były prezes stowarzyszenia kupców. W części targowiska położonej najbliżej rybnickiego zamku, w którym mieści się sąd rejonowy, prowadzi kiosk spożywczo- nabiałowy. Handluje tu już ok. 17 lat. Z dumą podkreśla fakt, iż zatrudnia pięć osób.- Na tym placu handluje 800 osób, taka grupa jak nasza nic tu nie zwojuje. Przy takiej inwestycji zawsze będą jakieś zmiany, ktoś będzie musiał się przesunąć, ktoś inny straci trochę miejsca. Chodziliśmy za tym przez trzy lata. To nie jest taka prosta sprawa, jak się wszystkim wydaje. Ze względu na sąsiedztwo zamku potrzebna była nawet opinia konserwatora zabytków, a ten żądał użycia do budowy hali solidnych, ale i drogich materiałów - informuje Zbigniew Sawicki.- Zbuntowali się właściciele małych straganów, dla których budowa hali oznaczałaby przeprowadzkę na tył targowiska. Gdy się kogoś na targowisku przestawia, zawsze zaczynają się kłótnie i awantury - komentuje Krzysztof Klimek, członek starego zarządu.- Poprzedni zarząd zmierzał do budowy hali targowej za bardzo duże pieniądze. Większości handlowców na to po prostu nie stać. Nowy zarząd, który powstał w obronie tych ludzi, też chce zmodernizować targowisko, ale za mniejsze pieniądze. Też zależy nam, by było tu czysto i schludnie, by targ przyciągał klientów, ale nie może to tyle kosztować! Będziemy w tej sprawie rozmawiać z miastem, które jest gospodarzem terenu, i wierzę, że znajdziemy kompromis, który zadowoli obie strony. Koncepcja budowy hali po prostu upadła, na walnym zebraniu członków stowarzyszenia przegłosowano to większością głosów; jest stosowna uchwała i hali nie będzie. Zamysł był dobry, ale potem okazało się, że koszty tej inwestycji są zbyt duże. Sam początkowo też wpłacałem pieniądze na budowę hali targowej, ale gdy okazało się, jakie będą faktyczne koszty, jak wielu innych zrezygnowałem. Zaczęło się od 14 tys. za siedmiometrowy boks, a skończyło na 30 tys. zł - mówi Arkadiusz Niedobecki, prezes nowego zarządu Stowarzyszenia Kupców Targowych. Handluje tu od 1990 roku. Przekonuje, że już za 7 tys. zł można kupić zamykane żaluzjami pojedyncze boksy o tym samym metrażu, jaki oferowano handlowcom w mającej powstać hali targowej.Nowy zarząd przejął już od poprzedników dokumentację dotyczącą działalności stowarzyszenia. - Stary zarząd nie przekazał nam jeszcze dokumentacji samej inwestycji. Prowadzimy rozmowy w tej sprawie. Zamierzamy przekazać ją do sprawdzenia prokuraturze. Taka uchwała została podjęta na walnym zebraniu. Jest kilka kwestii, które powinien wyjaśnić ktoś kompetentny, my się na tym nie znamy. Wynajęcie biegłego księgowego wiązałoby się z dodatkowymi kosztami, a my nie chcemy narażać ludzi na kolejne wydatki - zapewnia Niedobecki.- Wszystkie pieniądze są na kontach stowarzyszenia. Księgowość prowadziło nam biuro rachunkowe, więc wszystko jest do sprawdzenia - mówi Zbigniew Sawicki.W niezręcznej sytuacji znalazły się władze miasta.- Trzeba przyznać, że stary zarząd stowarzyszenia wykonał wielką pracę. Przez trzy lata trudzili się, by zrobić coś pożytecznego. Dla mnie rzeczą podstawową jest to, że co by nie powstało na targowisku, nie zmniejszy się liczba osób tam handlujących, czego niektórzy się obawiali. Wręcz przeciwnie. Niepokojące jest to, że nowy zarząd burzy to, co zrobili poprzednicy. Miasto nie będzie partycypować w kosztach budowy hali, ale na korzystnych warunkach (dzierżawa w wysokości 3 zł za 1m kw. miesięcznie) chce oddać w 20-letnią dzierżawę 2600 m kw. terenu. Kupcy, którzy traktują targowisko jako miejsce swej stałej pracy, wyliczyli, że inwestowanie w budowę hali im się opłaca. Gdyby dotarło to do większej liczby członków stowarzyszenia, na targowisku mogłoby powstać coś sensownego - mówi zastępca prezydenta miasta Jerzy Frelich.Rozczarowany zaistniałą sytuacją jest również prezydent miasta Adam Fudali: - Starałem się robić wszystko, by ci, którzy handlują na targowisku, mieli zapewnione miejsca pracy i utrzymanie dla siebie i swojej rodziny. Powstała taka inicjatywa zrzeszająca blisko 150 kupców i wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Ale to cecha nas, Polaków, że potrafimy najprostsze sprawy skomplikować, i dziś wydaje się, że budowa hali targowej nie dojdzie do skutku. Zobaczymy, co zaproponują nowe władze stowarzyszenia kupców. Na pewno wynegocjowaliśmy dobry układ dla miasta. Nasza propozycja była rozsądna i uczciwa - hala targowa miała powstać bez angażowania środków z budżetu miasta. Trudno wyrokować, jaka będzie ostateczna decyzja nowych władz stowarzyszenia, ale bez wątpienia to przykład naszego polskiego piekiełka. Wszyscy handlowcy są oburzeni, gdy do miasta przychodzi duży, zagraniczny inwestor i zabiera miejsca pracy. Ale gdy sami mają sobie stworzyć miejsca pracy, okazuje się, że niewiele z tego wszystkiego wychodzi.Prezydent dodaje, że teren targowiska jest objęty nadzorem konserwatorskim i wszelka zabudowa musi być dostosowana do architektury sąsiadującego z targowiskiem zamku. Warunki te spełniał projekt przygotowany przez poprzedni zarząd stowarzyszenia, który zyskał aprobatę m.in. miejskiego konserwatora zabytków.- Zależy nam, by Rybnik był coraz piękniejszy. Te prowizorki, szczęki, łóżka, wszystko to, co kiedyś budowało wielki biznes w naszym kraju, dziś nie ma już racji bytu. Handlowcy muszą zdawać sobie sprawę, że klient przyjdzie tam, gdzie stworzy mu się odpowiednie warunki. Dlatego właśnie spora część mieszkańców zaopatruje się w supermarketach, a nie na targowisku. Pomysł był więc prosty: miało powstać coś, co z tymi supermarketami mogłoby konkurować - dodaje prezydent Fudali.Trudno dziś zgadywać, jak będzie wyglądać przyszłość miejskiego targowiska i czy w najbliższym czasie zmieni swe oblicze. Pytań, na które nie ma dziś odpowiedzi, jest w każdym razie wiele. Bodaj najważniejsze dotyczy funduszy zainwestowanych w opracowany już projekt i przygotowania do budowy. Czy przepadły bezpowrotnie?

Komentarze

Dodaj komentarz