Słup zniknął
W ubiegłym tygodniu z posesji państwa Lukasów przy ul. św. Jacka zniknął wreszcie drewniany maszt wysokiego napięcia na czterech betonowych wspornikach. Na każdym widniała data 9 lipca 1963. Nietrudno się więc domyślić, iż ustawiono go na działce bez zgody właścicieli, ale w końcu przyszedł jego kres.
Już kilkanaście dni temu odcięto prąd i zaczęto demontaż. Pracownicy energetyki pojawili się w środę i dokończyli dzieła. Gospodarze przyglądali się rozbiórce z ulgą, bo dwunastometrowe nogi stały cztery metry od domu. Maszt nad wejściem i dojazdem do posesji przeszkadzał zarówno właścicielom działki, jak też karetkom czy innym pojazdom, przysparzał też obaw. Jeszcze kilka lat temu regularnie iskrzył. – Podczas burzy to była makabra. Wydawało się, że maszt ściąga pioruny – relacjonują sąsiedzi. Właściciele gruntu opowiadają, że ludzie nieraz pytali ich, jak mogli pozwolić na ustawienie czegoś takiego na środku dojazdu. – Niestety, to było w czasach PRL-u, więc teściowie nie mieli nic do gadania – wyjaśnia pani Natalia. – Akta sprawy, podania, skargi i zażalenia noszą daty sprzed ponad dwudziestu lat. Ostatnia faza zabiegów, która zakończyła się szczęśliwie, trwała trzy lata – dodaje.
W naturze równowaga musi jednak być zachowana, więc na przeciwległym podwórku pojawił się zamiennik masztu. I pozostaje pytanie: jak w XXI wieku, wśród gęstej zabudowy może stać taki wielki słup?

Komentarze

Dodaj komentarz