Nogi mnie nie zabolą! – zapewnia Jan Stolarz / Iza Salamon
Nogi mnie nie zabolą! – zapewnia Jan Stolarz / Iza Salamon
Trasa liczy ponad 60 km. Jan Stolarz planuje ją przejść w ciągu doby i szuka towarzyszy wędrówki.
Jan Stolarz, piechur i rowerzysta z PTTK Sokół, w marcu skończy 70 lat. Z tej okazji postanowił oddać hołd ofiarom nazizmu. W styczniu planuje przejść szlak Marszu Śmierci (z Oświęcimia do Wodzisławia), którym esesmani pognali więźniów KL Auschwitz-Birkenau. Ponad 60 km zamierza pokonać w ciągu doby. Po drodze chce zatrzymywać się przy mogiłach i pomnikach oświęcimiaków. Szuka towarzyszy tej szczególnej wędrówki. – Pracowałem w kopalni Marcel, od 23 lat jestem na emeryturze. Wolny czas spędzam w ruchu na świeżym powietrzu. W sezonie kolarskim jeżdżę na rowerze, a zimą chodzę piechotą – mówi pan Jan.
Od czasów młodości uprawia amatorsko sport, kiedyś ćwiczył nawet dżudo. Nie lubi siedzieć w domu. Żartuje, że kiedy jest brzydka pogoda, kłóci się już sam ze sobą. Wprawdzie wnuki mają siłownię w piwnicy, ale on woli ruch na świeżym powietrzu. Np. trasę z Radlina do jankowickiej Studzienki pokonuje w dwie godziny, choć to 9 km. – To jeden z moich ulubionych szlaków – dodaje Jan Stolarz. Nosi ze sobą kilka zeszytów, w których zapisuje swoje uwagi dotyczące m.in. przyrody, zabytków, muzeów. Dotarł do około 70 drewnianych kościołków w południowej Polsce. Jak mówi, nogi go nigdy nie bolały. – Nie mają prawa! – śmieje się radlinian.
Poznał już szlak Marszu Śmierci, pokonując go na rowerze z kolegą Grzegorzem Kuczerą. Pod drodze robili zdjęcia miejsc pamięci. – Dwa lata temu wybrałem się do Oświęcimia na wycieczce. Byłem wstrząśnięty. Dlatego chcę przejść tę trasę, rozpamiętując tragedię więźniów i oddając im hołd – dodaje pan Jan. Jak mówi, chce opracować własną kronikę Marszu Śmierci po 67 latach, opatrzyć ją swoimi zdjęciami, odnotować, jak gminy czy parafie dbają o miejsca pamięci. – Więźniowie szli kilkoma trasami, ja wybiorę tę, na której zginęło najwięcej ludzi – mówi Jan Stolarz. Tych, którzy mają zdrowe nogi i chcieliby mu towarzyszyć, prosi o kontakt pod nr. tel. 694 784 413 albo (32) 457 04 07.
1

Komentarze

  • Tadeusz Wilk Ku pamięci 25 listopada 2011 07:42Zgłaszam udział.Dobry pomysł.Oby szczęście nam sprzyjało.

Dodaj komentarz