To było porwanie


Jarosław Miksiewicz razem z innymi pasażerami wsiadł na początkowym przystanku do autobusu nr 47, linii Szczygłowice - Zabrze. Po przejechaniu kilkuset metrów autobus został zatrzymany. Wsiadło do niego trzech panów, jak się okazało kontrolerów. Na najbliższym przystanku stał jakieś dziesięć minut, a kontrolerzy za okazaniem biletów wypuścili kilku pasażerów.- Ponieważ pięć czy sześć osób nie miało skasowanych biletów, kontrolerzy oświadczyli, że z całą resztą jadą na policję. I wszystko byłoby w porządku, ale nikomu nie powiedzieli, że po drodze autobus nie będzie się zatrzymywał oraz że pojedziemy okrężną drogą - mówi J. Miksiewicz. - Nie dość, że najnormalniej w świecie nas porwano, to jeszcze ci panowie zachowywali się tak, jakby wszyscy w tym autobusie byli ich własnością. Szczególnie jeden z nich - starszy pan w okularach. Z powodu pięciu osób, u których kontrolerzy stwierdzili brak biletów, cały autobus wziął udział w przymusowej wycieczce krajoznawczej.O komentarz w tej sprawie poprosiłam przedstawiciela KZ GOP w Katowicach Marka Klimka.- To, jak postąpili kontrolerzy w tym konkretnym przypadku, jest absolutnie niedopuszczalne. Ponieważ muszą przedstawić nam raporty, to zapewniam, że sprawdzimy zaistniały fakt, i jeżeli opisana sytuacja potwierdzi się, to w stosunku do tych kontrolerów zostaną wyciągnięte konsekwencje. Chciałbym powiedzieć, że w KZK GOP pracują dwie grupy kontrolerów. Zawodowi, którzy zobowiązani są do noszenia niebieskich mundurów, oraz społeczni. O ile nad mundurowymi mamy pełną kontrolę, to w przypadku społecznych jest ona trochę mniejsza. Cóż więcej mogę powiedzieć w związku z tym, co się stało? Przeprosić oczywiście wszystkich za utrudnienia. Przepisy wyraźnie określają, że autobus może zboczyć z kursu w celu podwiezienia na policję. I nie będzie to stanowiło problemu w momencie, gdy dotyczy to np. autobusu kursującego po Katowicach czy Chorzowie na odcinku paru przystanków, bo w dużych miastach rozkłady jazdy są tak skonstruowane, że autobus nadrobi na trasie parominutowe spóźnienie. Natomiast jeśli tak, jak w przypadku, o którym mówimy, samochód stał już 10 minut na przystanku, to kontroler powinien wezwać na miejsce policję czy straż miejską. Zresztą po to m.in. opłata karna jest tak duża (o ile dobrze pamiętam 210 zł), żeby móc pokryć koszty wezwania na miejsce tych służb. Kontroler może zarządzić podwóz na policję, ale gdyby to sprawiało utrudnienia reszcie podróżnych, powinien wysiąść z gapowiczem na przystanku i wezwać policję. Powtarzam raz jeszcze, w żadnym razie nie może okrężną drogą wozić pasażerów. Tego kontrolerom nie wolno robić.

Komentarze

Dodaj komentarz