Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mają powody do radości / Dominik Gajda
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mają powody do radości / Dominik Gajda


Resovia w ostatnich latach była dla Pomarańczowych bardzo niewygodnym rywalem. Teraz jednak Jastrzębski Węgiel to zupełnie inna drużyna. W pierwszych dwóch setach gospodarze gnębili rzeszowian zagrywką. Paul Lotman, Olag Ahrem w żaden sposób nie mogli poradzić sobie z przyjęciem serwisów typu floot Russela Holmesa i Vinhedo. Zwłaszcza Amerykanin napsuł trenerowi Janowi Kowalowi sporo krwi. W pierwszym secie pojawił się na on na zagrywce przy stanie 5:3. Za sprawą jego świetnych serwisów jastrzębianie zdobyli z rzędu dziewięć punktów i praktycznie rozstrzygnęli losy seta. W drugiej odsłonie dominacja podopiecznych trenera Lorenzo Bernardiego również nie podlegała dyskusji.
Goście dopiero w trzeciej partii pokazali, na co ich stać. W składzie pojawił się kadrowicz Mateusz Mika. Resovia poprawiła grę blokiem, co wystarczyło, by wygrać tego seta. W czwartej odsłonie gra była bardzo wyrównana. Dopiero w końcówce jastrzębianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę, wygrywając po skutecznym ataku Michała Łasko.
–- Taki wynik przyśnił mi się poprzedniej nocy – przyznał po meczu trener Bernardi.

Komentarze

Dodaj komentarz