W deszczu, smagani silnym wiatrem, przeszli pieszo ponad 70 km z Oświęcimia do Wodzisławia. Pokonali tę odległość w dwa dni. Zrobili to na pamiątkę Marszu Śmierci, w którym popędzono więźniów KL Auschwitz - Birkenau w styczniu 1945 roku.
Mowa o szesnastu piechurach m.in. z Radlina, Wodzisławia, Rybnika, Jastrzębia i Żor, którzy od wczoraj przebyli tę samą trasę.
Spotkaliśmy ich dzisiaj na cmentarzu w Mszanie. – Było nas szesnastu, ale jeden pan ze względu na stan zdrowia musiał wcześniej wrócić do domu. Jesteśmy niezmiernie zadowoleni, bo cel osiągnęliśmy. Przypomnieliśmy ludziom o Marszu Śmierci, w którym zginęło straszną śmiercią wielu więźniów. Po drodze byliśmy przyjmowani z ogromną radością i bardzo gościnnie. Pamięć o strasznym marszu wciąż trwa – mówi Jan Stolarz z Radlina, piechur i zarazem pomysłodawca marszu pamięci. Teraz co roku zamierza organizować taką wędrówkę.
– Cieszę się, że przy takiej pogodzie dotarliście szczęśliwie do Mszany. Niedawno byli u nas Izraelczycy, którzy przyjechali tutaj na grób Żydów, ofiar Marszu Śmierci – przywitał dzisiaj piechurów wójt Mirosław Szymanek.
Stąd też szybko pojawił się pomysł (jego autorem jest Robert Furtak z Połomi, jeden z uczestników dzisiejszego marszu ), aby w przyszłym roku także goście z Izraela wzięli udział w tej szczególnej eskapadzie. – Jestem z nimi w kontakcie, zadzwonię i przedstawię pomysł. Myślę, że chętnie wezmą udział – odpowiedział wójt Szymanek.Tak więc niewykluczone, że za rok w marszu pamięci wezmą udział potomkowie żydowskich więźniów. Będzie to z pewnością pierwsze takie wydarzenie po 67 latach.
Komentarze