20033014
20033014


Wszystkie modele wykonane są w skali 1:50. Obok prawdziwych kolosów stoją niewielkie statki. Każdy egzemplarz wykonany jest z największą pieczołowitością i dbałością o najmniejsze detale. Budowa każdego z nich przeciętnie trwała dwa i pół roku. Największym z modeli jest Sovereign of the Seas. Okręt zbudowano na specjalne życzenie króla Wielkiej Brytanii Karola I w 1637 roku. Zaprojektował go wybitny malarz holenderski van Dyck. Ten potężny okręt był pierwszym studziałowcem w historii, czyli mającym na pokładzie sto armat.Trudno w kilku zdaniach opisać model Sovereign of the Seas, budowany pięć lat, a potem jeszcze przerabiany i ulepszany! Największym problemem okazało się uzyskanie identycznego wyglądu poszczególnych elementów. Przykładowo model posiada ponad 5800 miniaturowych węzełków tworzących charakterystyczną siatkę, służącą w oryginale marynarzom do wspinania się na maszty i żagle. Wszystkie węzełki musiały być identyczne. Pan Wolfgang najpierw wykonał pomniejszone liny, skręcając nici odpowiednio dobrane grubością. Potem wiązał supełki. Zajęło mu to dwa tygodnie. Musiał też m.in. odlać sto identycznych miniaturek armat. Aby uzmysłowić sobie ogrom pracy, wystarczy powiedzieć, że oprócz tego trzeba było wykonać ponad 1300 (ile jest ich dokładnie, nie wie nawet sam twórca modelu) malutkich płaskorzeźb i rzeźb. Aby wiernie je zminiaturyzować, modelarz opracował własną technikę rzeźbienia w modelinie.Marian S. Zawisła, komisarz wystawy, twierdzi, że modelarz jest perfekcjonistą, który cały czas coś ulepsza. Wolfgang Beracz mu przytakuje. Uważa, że łatwiej jest coś zbudować od nowa, niż naprawiać uszkodzony element. Gdyby np. w którymś z modeli zniszczyła się miniaturowa latarnia, to wolałby od razu wymienić w nim wszystkie niż tylko tę jedną. Twierdzi bowiem, że niemożliwe jest wierne odtworzenie pojedynczej sztuki, by wyglądała identycznie jak pozostałe.Wolfgang Beracz urodził się w 1944 r. w Brzeziu nad Odrą (obecnie dzielnica Raciborza). Przygodę z modelarstwem rozpoczął w 1976 r., kiedy w piśmie „Mówią Wieki” zobaczył zdjęcie modelu okrętu Wodnik. Pomyślał, że byłoby wspaniałą rzeczą wybudować podobny. Korzystając ze zdjęcia, rozpoczął pracę klasyczną metodą prób i błędów. Nie miał pojęcia o modelarstwie, stosowanych technikach. Niemniej sam stworzył warsztat modelarski, skompletował narzędzia i materiały. Pierwsze modele wykonał z wyobraźni. Potem wykorzystywał już plany. Wówczas przekonał się, jak trudno zbudować miniaturę z prawdziwego zdarzenia. Stopniowo wgryzał się w temat, poznając wszystkie tajniki modelarstwa:- Jest amatorem modelarzem, ale ma taki zasób wiadomości, że mógłby uczyć modelarstwa - mówi Marian Zawisła.Wolfgang Beracz zaczął pokazywać swoje prace w 1988 r. Miał wystawy w Lublinie, Wrocławiu, Raciborzu, Gdańsku, Hamburgu, Kromeriżu. Wielokrotnie uczestniczył w mistrzostwach Polski klasy C-1. Był reprezentantem kadry narodowej Polski na mistrzostwach świata w Gdańsku w 1998 r. i mistrzostwach Europy w Kromeriżu (Czechy) w 2000 r. Uczestniczył w międzynarodowych mistrzostwach Śląska w Rudzie Śląskiej w 2001 r., a w tym roku w Pucharze Europy w Chorzowie. Dotychczas zdobył dwa złote, sześć srebrnych i dwa brązowe medale mistrzostw Polski, brązowy medal mistrzostw świata, dwa brązowe medale Pucharu Europy oraz Grand Prix międzynarodowych mistrzostw Śląska. Dorobek znaczny, niemniej modelarz podkreśla, że opinie sędziów nie są dla niego najważniejsze. Przede wszystkim cieszy się, gdy jego okręty podobają się zwiedzającym.Wystawa modeli czynna będzie co najmniej do końca sierpnia.

Komentarze

Dodaj komentarz