Zachodnie rubieże


Owszem, Łubowice za sprawą Josepha von Eichendorffa oraz Pietrowice Wielkie za sprawą drewnianego kościółka i wielkanocnych procesji konnych mają swoją pozycję medialną i turystyczną markę. Ale z czym skojarzyć Krowiarki, Modzurów, Strzybnik? Ktoś może dojść do wniosku, że odwiedzanie tych stron jest pomysłem zgoła abstrakcyjnym, skazanym na zwyczajną stratę czasu. Nic bardziej błędnego. Brak znakowanego szlaku turystycznego w tych okolicach nie oznacza w tym wypadku niedostatku wartościowych obiektów krajoznawczych. Obiekty są, tyle że często pozostają zapomniane i zwyczajnie zaniedbane.Wymownym przykładem są liczne w tych stronach pałace i dwory - dawne siedziby rodowe niemieckiej szlachty.Samochodowa lub rowerowa wycieczka na krawędź Płaskowyżu Głubczyckiego pozwoli w ciągu jednego dnia odwiedzić kilka takich obiektów. Stan ich zachowania uzmysłowi nam, że dla większości z nich epokowe zmiany w Polsce, zapoczątkowane w 1989 r., nie oznaczały wcale lepszych czasów. Poprzedni, narzuceni po 1945 r., gospodarze, jak PGR-y lub szpitale, ulegli likwidacji bądź opuścili pałacowe mury z przyczyn ekonomicznych. Co uczynili nowi panowie na włościach dla ocalenia tego architektonicznego dziedzictwa regionu przez ostatnie kilkanaście lat? Odpowiedź na to pytanie ułatwi emocjonująca eskapada na zachodnie rubieże województwa.Jadąc od Raciborza w kierunku Opola, należy skręcić w lewo do wsi Rudnik. Na jej krańcu, w zaniedbanym parku krajobrazowym, zlokalizowany jest pałac z przełomu XVIII i XIX wieku. Dobrze zachowany budynek stoi pusty. Fasada główna, dziewięcioosiowa, ozdobiona jest centralnym ryzalitem. Pod główne wejście doprowadza podjazd, który z wolna opanowują chwasty. Przed II wojną światową właścicielem pałacu była niemiecka rodzina Eigstett.W sąsiednim Strzybniku wznosi się większy pałac z połowy XIX wieku. Ten obiekt miał mniej szczęścia. Dziś jest to już właściwie ruina z powybijanymi oknami i brzozami panoszącymi się na skraju dachu. Pałac reprezentujący styl późnoklasycystyczny przebudowano w 1919 r. Jego frontową elewację, dziewięcioosiową, zdobi attyka wsparta na czterech kolumnach. W XIX i pierwszej połowie XX wieku pałac należał do rodziny von Bischofschausen, której ostatni przedstawiciele - Fritz von Bischofschausen wraz z żoną Isabellą - opuścili Strzybnik w 1944 r. Wokół rozciąga się park krajobrazowy kryjący kilka wartościowych okazów drzew (platan, potężny buk odmiany czerwonolistnej, kasztan jadalny).W Modzurowie zachował się pałac wzniesiony w 1890 r., reprezentujący neogotyk angielski. Jest budynkiem piętrowym, dobrze zachowanym. Jego frontowa, dziewięcioosiowa fasada ujęta jest ośmiobocznymi wieżyczkami o trzech kondygnacjach, zwieńczonymi krenelażem. Ryzality usytuowane w środkowej części fasad zwieńczone są sterczynami. Całość prezentuje się dość okazale i - co najważniejsze - nie straszy ruiną. W pałacu ma swoją siedzibę Stacja Hodowli Roślin. Pod względem architektonicznym pałac ten przypomina podobne obiekty w Czernicy i Wilczy w okolicach Rybnika.Miłym zaskoczeniem jest wizyta w Jastrzębiu - ostatniej wiosce przed granicą z województwem opolskim. Na stromo podciętym wzgórzu góruje tam dobrze utrzymany, odrestaurowany pałac z końca XIX wieku. W ładzie i porządku utrzymany jest także niewielki park krajobrazowy ze starymi dębami rosnącymi nad malowniczym stawem u podstawy wzgórza. Do początku lat 90. XX w pałacu mieściło się prewentorium. Później pałac przejęła pewna fundacja z Krakowa, która wykonała remont przywracający obiektowi dawny blask. Park i pałac z zewnątrz są swobodnie dostępne.Prawdziwym rarytasem wśród pałaców Raciborszczyzny jest rezydencja w Krowiarkach. Dojeżdżających do wioski od strony Tłustomostów zaintryguje widok wież, iglic i sterczyn strzelających w niebo ponad dachami wiejskich domostw. Z daleka przypomina to nieco architekturę sławnych zamków nad Loarą, ale już z bliska gołym okiem widać, że okazały pałac czasy świetności ma dawno za sobą.Potężny pałac powstał przed 1826 r. z inicjatywy Ernesta Joachima Strachwitza w miejscu starszej rezydencji. W latach 1852-1877 obiekt gruntownie przebudowano i rozbudowano. Składa się on z dwóch części. Starsza (południowa) reprezentuje style neobarokowy i neorenesansowy. Część nowszą (północną) wzniesiono w stylu secesyjnym po pożarze w 1892 r. Od frontu pałac ozdobiony jest wydatnym ryzalitem, nad który wznosi się wysoka czworoboczna wieża w z hełmem przechodzącym w ośmiobok. Hełm wieży wprawia w zdumienie bogatym zdobnictwem - sterczynami, dwiema latarniami, kartuszami. W narożnikach wznoszą się czworoboczne baszty nakryte dachami namiotowymi oraz cylindryczne wieżyczki z iglicami. Pałac nakryty jest dachem mansardowym z lukarnami. Podziw muszą budzić dekoracyjne gzymsy, obramienia okien, artystycznie kute balustrady balkonów, kolumienki i inne detale architektoniczne. Wewnątrz znajduje się neobarokowa sala balowa, neorenesansowa sala jadalna oraz sala mauretańska. Niestety, ów wystawny obiekt coraz bardziej przypomina postępującą ruinę aniżeli olśniewającą przepychem szlachecką rezydencję rodziny Gaschin von Donnersmarck.Po II wojnie światowej w pałacu mieściła się Szkoła Aktywu Politycznego, a potem kolejno Państwowy Dom Dziecka, przedszkole i od 1963 r. Szpital Rehabilitacyjno-Ortopedyczny. Już wtedy widoczna była postępująca dewastacja tego cennego obiektu. W 1970 r. szpital przeniesiono do Korfantowa na Opolszczyźnie, a Krowiarki jeszcze wielokrotnie zmieniły właścicieli. Każdy z nich miał zapewne dobre chęci, ale na tym się kończyło. Z pałacu znikały meble, poręcze schodów, kafle. Połamano boazerie, stłuczono lustra, zdewastowano instalacje. Na początku lat 90. XX wieku, kiedy pałac trafił w prywatne ręce, wśród alarmistycznych na ogół publikacji dotyczących obiektu w Krowiarkach pojawiły się bardziej optymistyczne głosy. Minęło kilkanaście lat i... pałac wcale nie zajaśniał nowym blaskiem. Pojawiły się tabliczki z napisem: „Teren prywatny - wstęp wzbroniony” - informujące o zmianie właściciela. Sam pałac jednak niszczeje nadal. Zestarzało się już - drugie z kolei - drewniane rusztowanie ustawione wokół głównej wieży w celach remontowych. Jedynie trawa w 12-hektarowym parku jest regularnie koszona, co zapobiega zdziczeniu tego wartościowego założenia. Pałac wraz z parkiem stanowią własność prywatną i formalnie wymagana jest zgoda właściciela na wejście w teren.Jeszcze bardziej przerażającego widoku można doświadczyć w Sławikowie. Z olbrzymiego, eklektycznego pałacu wybudowanego pod koniec XIX wieku pozostała strasząca ruina. Rozmiarów powojennej dewastacji nie sposób opisać. To trzeba zobaczyć. Pałac jest własnością prywatną, ale dobrze widoczny jest także z ulicy.Jak długo jeszcze przyjdzie czekać tym wartościowym dworkom i pałacom na remont i powrót do ról, które dawniej spełniały? Ile z nich przetrwa próbę czasu i odzyska dawny blask? O tym, że los może być łaskawszy dla podobnych obiektów, przekonują przykłady pałaców i dworków z Krzyżanowic, Jastrzębia, Czernicy, Przyszowic.Z turystycznym pozdrowieniem!

Komentarze

Dodaj komentarz