20033101
20033101


A wie, co mówi, był bowiem w Czerwionce-Leszczynach zastępcą komisarza spisowego. Odebrał około stu sygnałów z województwa śląskiego i opolskiego, że rachmistrzowie odmawiali wpisywania narodowości śląskiej, twierdząc, że nie ma takiej możliwości. Tak więc wielu Ślązaków, których rachmistrzowie wprowadzili w błąd, nie zdołało zadeklarować swojej śląskości.- Czy mimo tych rachmistrzowskich niedociągnięć satysfakcjonuje Pana wynik spisu?- Dla mnie to historyczny wręcz przełom, który dokonał się w świadomości Ślązaków. Tu zawsze pytano - za czym jesteś: za przyłączeniem do Niemiec czy do Polski, jesteś Niemcem czy Polakiem? Ten spis wykazał, że ani jednym, ani drugim, że Ślązacy poczuwają się za naród. I według spisu byłaby to najliczniejsza mniejszość narodowa w Polsce, liczniejsza od niemieckiej, do której przyznało się nieco ponad 150 tysięcy osób. Cały paradoks tkwi w tym, że tej mniejszości, która przecież tak mocno zamanifestowała swoją obecność, odmawia się w Polsce prawa bytu.- Od kiedy próbujecie usankcjonować narodowość śląską?- Inicjatywa wyszła z Ruchu Autonomii Śląska w 1996 roku, kiedy to postanowiliśmy utworzyć Związek Ludności Narodowości Śląskiej. I od tego czasu - już siedem lat - te procedury się toczą. Najpierw przed sądami polskimi wszystkich trzech instancji, potem przed Trybunałem Europejskim w Strasburgu. Pierwsza decyzja sądu rejestrowego w 1997 roku była dla nas pozytywna. Sąd Okręgowy w Katowicach zarejestrował nasz związek. Od tej decyzji odwołał się jednak ówczesny wojewoda katowicki Eugeniusz Ciszak, zarzucając sądowi, że zarejestrował związek mniejszości narodowej, której według prawa polskiego nie ma. W polskim prawodawstwie jest honorowanych około 10 narodowości, m.in. niemiecka, czeska, słowacka, ukraińska, białoruska, litewska, rosyjska, żydowska. Natomiast Ślązaków, podobnie jak Romów, nie uznaje się za mniejszość narodową. To właśnie było podstawą odwołania się wojewody do sądu apelacyjnego, który uznał jego argumenty i zdelegalizował Związek Ludności Narodowości Śląskiej. Ciszak zadziałał jak drobiazgowy urzędnik w oparciu o istniejące realia, a sąd apelacyjny mu przyklasnął. Odwołaliśmy się do Sądu Najwyższego, ale ten podtrzymał postanowienie sadu apelacyjnego. Uznaliśmy wtedy, że polska Temida złamała ustawę Prawo o stowarzyszeniach, które zezwala zrzeszać się różnym grupom, i po wyczerpaniu procedury krajowej w 1998 roku wystąpiliśmy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z zarzutem, że polskie sądy złamały prawo, odmawiając rejestracji określonej grupie mieszkańców, czującej własną tożsamość. Argumentowaliśmy, że sąd nie może orzekać w oparciu o zasadę domniemania - jak my ich zarejestrujemy, to oni staną się mniejszością. Ta mniejszość jest, ponieważ za taką się uważa, a rolą sądów jest stwierdzanie stanu faktycznego, tak jak to obrazowo powiedział prof. Marek Nowicki z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: jeżeli zebrałoby się 15 osób określających się jako krasnoludki, które zechciałyby zarejestrować swój byt, to sąd nie jest od orzekania, czy one są krasnoludkami. Zresztą w Polsce funkcjonuje stowarzyszenie pod nazwą Związek Eskimosów Polskich i nikogo to nie razi. Uważamy, że ta odmowa to akt polityczny (a sądy winny być apolityczne), dyskryminujący określoną grupę ludzi, która utożsamia się z narodem. W Czechach na przykład uznano narodowość śląską i funkcjonuje ona na równych prawach z polską i morawską.- Niemniej Trybunał Europejski dwa lata temu stanął po stronie rządu polskiego, uznając, że ten nie złamał prawa, odmawiając rejestracji narodowi śląskiemu.- Odwołaliśmy się od tego orzeczenia w grudniu 2001 roku. Ze względu na opieszałość rządu polskiego z kompletowaniem dokumentacji dopiero po 1,5 roku - dokładnie 2 lipca br. - odbyła się rozprawa odwoławcza. Do Strasburga pojechaliśmy w sile około 60 osób, w tym kilkunastu z powiatu rybnickiego. Przewodzący nam dr Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska z Katowic, wykorzystał wyniki spisu, optując za uznaniem narodowości śląskiej, której prawa bytu odmawia rząd polski i tym samym łamie prawo do swobodnego stowarzyszania się.- Wróciliście z tarczą czy na tarczy?- Myślę, że z tarczą, bo Wielka Izba temat podjęła. Widać wzbudziło jej wątpliwości rozstrzygnięcie trybunału sprzed dwóch lat, które zakwestionowaliśmy. Nadal twierdzimy, że polskie sądy złamały prawo, odmawiając nam prawa do stowarzyszenia się. Podkreślam, nam nie chodzi o to, by Trybunał Europejski orzekał, czy jest naród śląski, czy go nie ma. Poczucie przynależności narodowej czy etnicznej jest kwestią indywidualną każdego człowieka. To on określa, czy czuje się Polakiem, Niemcem, Murzynem czy Ślązakiem.- Jakie konsekwencje zrodziłoby uznanie Waszych racji przez Trybunał Europejski?- Uznanie ich przez trybunał stawia państwo polskie przed koniecznością zmiany wielu przepisów prawnych, być może i konstytucji. Na pewno musi powstać ustawa o mniejszościach narodowych, której uchwalenie od kilkunastu lat ślimaczy się w polskim parlamencie. Na pewno będą potrzebne zmiany w ustawie Prawo o stowarzyszeniach oraz w ustawach dotyczących wyborów parlamentarnych.- Dlaczego Ruch Autonomii Śląska, zrzeszający przecież nie tylko autochtonów, tak gorliwie zabiega o uznanie narodu śląskiego?- Rzeczywiście do RAŚ może należeć każdy - bez względu na pochodzenie i przynależność narodowo-etniczną, kto uważa, że Polska winna się składać z autonomicznych regionów - w tym z regionu górnośląskiego. Natomiast Związek Ludności Narodowości Śląskiej to już organizacja w pewnym sensie bardziej elitarna, skupiająca tylko tych, którzy poczuwają się do śląskości. Cele tych dwóch organizacji też są odmienne, bo ZLNS nie ma ambicji politycznych, a RAŚ je ma, pragnąc doprowadzić do autonomii tego regionu wzorem lat międzywojennych, kiedy to Śląsk miał własny sejm, skarb i wybieranego wojewodę. W 1920 roku II Rzeczpospolita Polska uchwaliła autonomię pn. „Status organiczny województwa śląskiego”, który zaczął obowiązywać w 1922 roku, po przyłączeniu części Górnego Śląska do Polski. W strukturze Rzeczypospolitej byliśmy jedynym województwem o tak silnej autonomii. To pozwalało na szybki rozwój tego regionu. Dość powiedzieć, że skarb polski był dłużnikiem skarbu śląskiego i do dzisiaj nie dotrzymał względem niego swych zobowiązań. Kiedy przyszedł do władzy zapatrzony na Wschód Piłsudski, zaczął ograniczać tę autonomię Śląska. Ostatecznie runęła ona w 1945 roku mocą dekretu Krajowej Rady Narodowej. Na Śląsku rozpoczęto politykę repolonizacyjną i eksploatacyjną. Decydowali o nim przywożeni w teczkach aktywiści, którzy maksymalnie doili ten region, nie bacząc na jego rozwój. Efekty takiej polityki - trwającej pół wieku - odczuliśmy bardzo boleśnie, odstawiono nas na boczny tor w stylu „Murzyn zrobił swoje i może odejść”.- Czy w takim razie zasadna jest walka o autonomię tak osłabionego regionu?- Jak najbardziej. Nadal dysponujemy ogromnym potencjałem ludzkim i gospodarczym, o czym świadczy drugie miejsce Śląska (za województwem mazowieckim) jeśli idzie o wielkość odprowadzanych do budżetu państwa podatków. Wnosimy ich 17 miliardów rocznie. Mieszka tu 5 milionów ludzi - potencjalnych producentów i nabywców unijnych towarów, więc w interesie UE jest także dbałość o uczynienie ze Śląska silnego regionu, wzorem zrestrukturyzowanych zagłębi węglowych w Walii czy w Niemczech.- Dziękuję za rozmowę.

Komentarze

Dodaj komentarz