Jastrzębscy ratownicy z labradorem Frezem / Dominik Gajda
Jastrzębscy ratownicy z labradorem Frezem / Dominik Gajda

Kiedy dotarli na miejsce tragedii, wszyscy pasażerowie, do których dało się dotrzeć, byli już wydobyci. – Widok był straszny, szczepione wagony, mnóstwo poprzewracanego, powykręcanego żelastwa. Nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego! – opowiadają. Kiedy psy potwierdziły, że na miejscu nie ma już nikogo żywego, zaczęli szukać zwłok, choć mieli nadzieję, że jakimś cudem znajdą kogoś żywego. – Przeszukiwaliśmy wraki wagonów przy pomocy kamery wziernikowej. Udało nam się zlokalizować jedno ciało, jednak nie można było go wydobyć bez użycia ciężkiego sprzętu. Wyciągnięto je dopiero w niedzielę za dnia – relacjonuje starszy kapitan Wojciech Piechaczek.
Strażacy z Jastrzębia byli na miejscu do świtu. Do jednostki wrócili w niedzielę przed godziną 8 rano. W poniedziałek na miejsce katastrofy został jeszcze raz wezwany przewodnik z psem wyszkolonym do wyczuwania zwłok. Na szczęście tragiczny bilans katastrofy już nie wzrósł, przynajmniej tam na miejscu.

1

Komentarze

  • Szmyrgel W Rybniku nigdy nie dojdzie do takiej katastrofy .A to dlatego 07 marca 2012 17:11że po naszych szynach pociągi mkną z zawrotną szybkością 40/gdz.Już kilkakrotnie byłem szybciej na moim starym mopiku z Rybnika na Paruszowcu niż pociąg.

Dodaj komentarz