20033207
20033207


Pierwsze aparaty, które trafiły do klasztoru, pochodzą ze zbiorów pewnego prywatnego kolekcjonera. Opiekun średniowiecznego zabytku, ksiądz Jan Rosiek, mówi, że kiedy ludzie zauważyli w jednej z cel wiekowe radia i gramofony, zaczęli przynosić własne urządzenia. W domach zostały zastąpione przez nowoczesne odbiorniki i służyły za stoliki, ewentualnie grzały miejsca na strychach. Poustawiane obok siebie w klasztornej celi prezentują się nader szykownie. Wśród nich znalazło się m.in. radio Philipsa z lat 1937/38, wyprodukowane przez polską fabrykę tego koncernu. Model wyposażony został w nowoczesny, jak na owe czasy, monoster - jednogałkowy układ obsługowy. Służył do przełączania zakresów, strojenia, regulacji głośności, tonów niskich, wysokich.Uwagę zwraca angielski telewizor Pay z lat 50. XX wieku, charakteryzujący się elegancją i prostotą wykonania. Był to jeden z pierwszych modeli sprowadzanych do Polski zza żelaznej kurtyny. Tuż obok niego stoi rodzimy model telewizora Szmaragd 902 z lat 60. Producent - Warszawskie Zakłady Telewizyjne - zachwalały w tym produkcie zastosowanie po raz pierwszy obwodów drukowanych, czyli płytki laminatowej z naniesionymi ścieżkami przewodzącymi.Na półce stoją obok siebie malutka szarotka - radio o wymiarach typowych tranzystorów, i berolina - potężna drewniana skrzynia wielkości obecnych stereofonicznych telewizorów o kineskopach 29 cali. Jest też owoc techniki byłego ZSRR. To masywny magnetofon szpulowy, napędzany silnikiem rodem z pralek Frania. Kolekcję uzupełnia kilka niemieckojęzycznych książek o radiofonii oraz prawdziwy rarytas - podręcznik „Zasady radiofonii, wydanie popularne” autorstwa inż. Stanisława Bancera z 1953 r., zawierający kilka informacji z historii radia i telewizji, których próżno szukać we współczesnych pozycjach poświęconych tej tematyce. Ciekawsze fragmenty cytuję obok. Młodemu pokoleniu czytelników być może wydadzą się niezrozumiałe, jak filmy Stanisława Barei, ale starszym przypomną poprzednią epokę.

Komentarze

Dodaj komentarz