Katarzyna Brachaczek i jej śpiewające perełki / Dominik Gajda
Katarzyna Brachaczek i jej śpiewające perełki / Dominik Gajda

Ładuję mój „czteropak” do samochodu i jedziemy na warsztaty, koncerty. A kiedy jestem chora, próby odbywają się w moim domu i śpiewają mi nad łóżkiem – opowiada Katarzyna Brachaczek, która przy gimnazjum w Piecach prowadzi zespół wokalny Singers.
To właśnie w tym zespole śpiewa Mateusz Piecowski, laureat ostatniego festiwalu piosenki artystycznej w Rybniku i uczestnik telewizyjnej „Bitwy na głosy”. Wcześniej śpiewała tam Hania Hołek, która odeszła później do innej placówki. Teraz błyszczy w telewizyjnych programach.

Rodzynek wygrał bitwę
Obecnie w zespole śpiewają cztery osoby, trzy dziewczyny i jeden chłopak, właśnie Mateusz Piecowski. - Mateusz to gwiazda, on już jest artystą. Jak weźmie się za jakąś piosenkę, to jej oryginalny wykonawca w zasadzie nie powinien już jej śpiewać – śmieje się Katarzyna Brachaczek. I dodaje, że ona w zasadzie Mateusza już nie ma czego uczyć.
Potwierdzają to sukcesy Mateusza, bardzo dobry, emocjonalny występ na rybnickim festiwalu piosenki artystycznej OFPA (Mateusz wyśpiewał trzecie miejsce, dostał też nagrodę indywidualną dr. Ewy Paszek) czy udział w „Bitwie na głosy”. Drużyna Piotra Kupichy z zespołu Feel, w której śpiewał Mateusz, zwyciężyła. Do udziału w telewizyjnym show namawiała go m.in. pani Kasia. - Pojechałam z Mateuszem na casting. Pomyślałam,, że „Bitwa na głosy” będzie dla niego dobra, ponieważ on bardzo dobrze współpracuje w zespole, jest twórczy. Ma słuch absolutny, świetnie aranżuje utwory i bardzo mi pomaga w pracy z zespołem – komplementuje swego podopiecznego szefowa Singersów.
Laureaci podobnych programów są dziś celebrytami, w „Bitwie...” wygrała cała drużyna, więc o pojedynczych młodych wokalistach nie rozpisują się kolorowe media. Czy Mateusz tego nie żałuje? - Na pewno nie. To była wspaniała przygoda, nauczyłem się pracy z kamerą. Tak się złożyło, że castingi do „Bitwy...” były już w styczniu, jako pierwsze. Wysłałem zgłoszenie, poszedłem na casting, dostałem się. Gdybym nie poszedł do „Bitwy”, pewnie zgłosiłbym się do „X Factora”, który był później – mówi po prostu.
Jego nauczycielka myślała, że w tym programie uczestnicy będą mieli więcej do powiedzenia, że Mateusz będzie mógł popisać się improwizacjami, błysnąć. Czy po wygranej chłopakowi uderzyła do głowy woda sodowa? - Nie miała kiedy. Występując w takim programie, na pewno trochę zapomina się o bożym świecie. Ale Mateusz wrócił i wszystko jest ok – mówi Katarzyna Brachaczek.
Sam Mateusz mówi: - Chcąc zajmować się piosenką artystyczną, musze odciąć się od show biznesu. A ja dobrze czuję się w klimatach jazzowych, bluesowych, r’n’b.

Dziewczyny dały czadu
Kiedy Mateusz walczył na głosy, dziewczyny musiały sobie radzić same. Wcześniej były trochę w cieniu swojego kolegi. Teraz nabrały śmiałości. - Miały swoje pięć minut, zmobilizowało je to do pracy. Dały czadu – mówi pani Kasia.
Justyna Palarz to przyszła geodetka, robi technikum geodezyjne w rybnickiej budowlance. Jej motto brzmi „Grunt to muzyka”. Łączy więc dwie pasje. To czarny głos w białym ciele. Natalia Norek z rękawa sypie drugim głosem. Chce w przyszłości pracować w show biznesie, zająć się organizacją imprez, menedżerowaniem. Uczy się w IV LO w Rybniku. Tak jak Kinga Brachaczek, córka pani Kasi. - Ma najbardziej przechlapane – przyznaje jej mama. - Nie jest tak źle – prostuje Kinga. - Po prostu mówię, kiedy nam się coś nie podoba – wyjaśnia dziewczyna. Kiedyś grała na skrzypcach, ale to nie było to.
Kobiety zdają sobie sprawę z tego, że Mateusz być może pożegna się z zespołem. W tym roku zdaje maturę, wybiera się na studia. - Jeśli Mateusz odejdzie, wszystkie będziemy po nim płakać. Albo znajdziemy inny męski głos, albo przemianujemy się na Singirls – mówi Katarzyna Brachaczek.

12-latka śpiewa Niemena
Mają od 17 do 20 lat. Uczą się w szkołach średnich. Ale to muzyka jest ich największą pasją. Na próby dojeżdżają często prosto ze szkoły, do domu wracają o godzinie 20-21. Potem się uczą, rano znów do szkoły. - Zwykle spotykamy się raz w tygodniu na kilka godzin. Ale jeśli jest sytuacja podbramkowa, gdy przygotowujemy się do występów, to siedzimy na próbach nawet trzy razy w tygodniu. Wszyscy Singersi dodatkowo śpiewają w chórze Bel Canto w Gaszowicach, tam też mają próby dwa razy w tygodniu po dwie godziny! Wiedzą, że muszą być systematyczni. Ale u nas jest zasada, że szkoła jest najważniejsza – zapewnia pani Kasia.
Gdzie łowi swoje perły? - Wyłapałam je w gimnazjum w Piecach. Justyna Palarz kończyła gimnazjum w Lyskach, ale tam też uczyłam muzyki i ją zwerbowałam – śmieje się pani Kasia.
W szkole podstawowej w Szczerbicach ma na oku 12-letnią Olę Widawską, na razie uczy ją muzyki. Dziewczynka śpiewa od trzeciego czy czwartego roku życia. Rodzice wysłali już ją do szkoły muzycznej, więc zadbali o jej talent. Teraz jest w szóstej klasie. - Myślę, że przyjdzie do gimnazjum w Piecach i trafi do nas – nie ukrywa Katarzyna Brachaczek.
12-latka śpiewa już poważny repertuar, „Dłoń” Natalii Kukulskiej, „Radość najpiękniejszych lat” Anny Jantar,  „Domek bez adresu”  Czesława Niemena, „Świat się pomylił” Patrycji Markowskiej. – Ola ma tak potężny głos, że w repertuarze Majki Jeżowskiej nie miałaby czego śpiewać. Przymierzaliśmy się do „Dziwnego świata”, ale uznaliśmy, że jeszcze poczekamy – mówi pani Kasia.

1

Komentarze

  • Klaus Na Śląsku kariery nie zrobią.Tutejsi aborygeni słuchają tylko 14 marca 2012 14:55 barda autonomii śląska -rapera-Bułka .

Dodaj komentarz