20033309
20033309


Dębieńszczanin najwyraźniej nie ma szczęścia do relaksu podczas rowerowych wycieczek leśnymi duktami. Trzy miesiące temu odkrył leżące pokotem kilkusetletnie dęby, teraz – niedaleko nasypu kolejowego – natrafił na kolejną wycinkę. Lokalny obrońca przyrody nie może przeboleć, że Nadleśnictwo Rybnik pozbawia mieszkańców tego, co ma dla nich historyczne znaczenie: – Dęby dla mieszkańców tej dzielnicy są świętością. To przecież od nich wzięło swoją nazwę Dębieńsko. Najbardziej w tym wszystkim oburza mnie to, że pani Janina Kuczera, która ma dbać o lasy, przeprowadza wycinkę akurat teraz, kiedy mamy nie tylko największy rozkwit przyrody, ale i okres gniazdowania ptaków.O swoim odkryciu niezwłocznie powiadomił władze miejskie i przytargał na wizję lokalną Krzysztofa Klucznioka, naczelnika wydziału zarządzania kryzysowego, oraz Adriana Strzelczyka, pracownika wydziału ekologii i zdrowia.– Zaskoczyła nas informacja pana Kulika, że nadleśnictwo prowadzi jakąś wycinkę. Urząd nie został o tym fakcie powiadomiony, a kiedy rozpętała się poprzednia afera wokół dębów, nadleśnictwo obiecało, że kolejne wycinki będą z nami konsultowane – powiedział Krzysztof Kluczniok.– Na miejscu stwierdziliśmy, że dokonano wycinki drzew, a wśród nich były m.in. dęby szypułkowe i czerwone. Jak nas poinformowano w nadleśnictwie, była ona prowadzona w oparciu o plan zagospodarowania, i będzie jeszcze kontynuowana – dodał Adrian Strzelczyk.Mieszkańcy z oburzeniem komentują tę sprawę: – To jest działanie, które trzeba napiętnować. Nie zawsze górę powinny brać względy ekonomiczne, ale czasem leśnicy powinni też wziąć pod uwagę czynniki historyczne i sentymentalne.Wywołana do odpowiedzi zastępca nadleśniczego Janina Kuczera tłumaczy zasadność wyrębu: – Na pewno nie było tam dębów kilkusetletnich. Możemy mówić o drzewach zaledwie 95-letnich. Natomiast wyręb, o którym mówimy, nie został przeprowadzony, bo akurat tak mi się podobało. Cięcia były zgodne z 10-letnim planem urządzania lasów opracowanym przez niezależne biuro w Leśnej. W planie takim są bardzo dokładnie opisane wszystkie drzewostany. Teren, o którym mowa, obejmuje 0,81 ha powierzchni stanowiącej siedlisko lasu mieszanego i zgodnie z planem przeznaczony jest do całkowitego wycięcia. Poza dominującą olszą rośnie tam m.in. 35-letni jawor, 95-letni świerk oraz krzewy czarnego bzu. Udział dębów na tej powierzchni był nieznaczny. Dodatkowo mamy tam też 5 proc. posuszu świerkowego. Do tej pory wycięto 34,26 kubików drzewa. Rozpoczęliśmy już przygotowania gleby pod ponowne nasadzenia. Najpierw wykonana będzie melioracja, a potem odnowa drzewostanu. Na wiosnę przyszłego roku teren obsadzimy nowym.– Tam rosły dwusetletnie dęby i do znudzenia będę powtarzał, że ta wycinka jest draństwem. Co za plany może sporządzić jakieś biuro w Leśnej, jak nikt stamtąd tu nawet nie był? – ripostuje Marian Kulik.– Las ma być zdrowy, a zadaniem nadleśnictwa jest dbać o jego ochronę. Myślałam, że po ostatnim spotkaniu w urzędzie miasta porozumieliśmy się już z panem Kulikiem. Widzę jednak, że nie. Chcę go uspokoić, że nie chcemy niszczyć lasu czy też komukolwiek zaszkodzić. Zamierzamy wprowadzić na ten teren miejscowy genotyp z właściwego matecznika. To, co kiedyś tam rosło, powinno dalej rosnąć. By nie wprowadzać partackiego materiału, korzystamy z banku genów w Kostrzycy – tłumaczy J. Kuczera.Marian Kulik do zapewnień leśników podchodzi z dystansem: – Nie wiem, czy tym słowom należy wierzyć, bo nie tak dawno pani Kuczera też zapewniała i obiecywała, a wyszło co innego. Zapowiada również, że baczniej będzie obserwował to, co dzieje się w lesie, a na pewno nie zapomni okaleczania przez Nadleśnictwo Rybnik dębieńskich lasów.
1

Komentarze

  • greg do kukika 16 listopada 2011 08:56jak oszolomie nie masz pojecia o wyrebie i zalesianiu to idz do psychiatry .szpital jest niedakeko

Dodaj komentarz