20033311
20033311


Łowił „na żywca”, wcześniej na haczyku, a raczej trójramiennej kotwicy, zawiesił 35-centymetrowego leszcza. 20 min po zarzuceniu wędki zauważył branie, ledwie 10 m. od brzegu. Z olbrzymim sumem męczył się dobrych 40 minut.– Lubię duże trofea. Kilka lat temu wyciągnąłem z zalewu ważącego ponad 15 kg amura. Pierwszego dużego suma, też na leszcza, złowiłem tu dwa tygodnie wcześniej; miał 205 cm i 51 kg – informuje dumny łowca olbrzymów. Porcje rekordowej ryby zmuszony był rozdać znajomym, bo po ulokowaniu w domowej zamrażarce wcześniej złowionego suma nie zmieściłaby się w niej nawet niewymiarowa płotka.Pan Sławomir, na co dzień kombajnista w kopalni Chwałowice, wędkuje od 12 lat. Od dwóch lat jest członkiem sekcji wędkarskiej Kuźnia. Wiernym towarzyszem jego łowieckich wypraw jest żona Stanisława, która czasem sama zarzuca wędkę i cierpliwie wpatruje się w taflę zalewu.To już trzeci olbrzymi sum złowiony w Zalewie Rybnickim w tym roku. Od naszych informatorów wiemy, że w zbiorniku pływa jeszcze tylko kilka rekordowych okazów. Jeśli wędkarze nie zwolnią tempa, taa...akie rybnickie sumy staną się tylko legendą. A swoją drogą dział Elektrowni Rybnik, zajmujący się utrzymaniem zalewu, mógłby zadbać o stworzenie punktu certyfikacji rybich rekordów. Zważenie i zmierzenie obłej, śliskiej ryby nie jest wcale takie łatwe. Zajmują się tym sami wędkarze, używając do tego różnych wag i miar. Trudno im nie wierzyć, ale dobrze byłoby, gdyby mierzeniem kolejnych sumów zajmował się niezależny ekspert. Poza specjalistycznym sprzętem miałby księgę rekordów i zmordowany wędkarz od razu mógłby się dowiedzieć, czy sum, którego wyciągnął z wody, jest rekordowy, czy może ma lekką niedowagę.

Komentarze

Dodaj komentarz