Po spotkaniu Hajer podpisywał swoje książki / Kamila Laby
Po spotkaniu Hajer podpisywał swoje książki / Kamila Laby

Jak wręczyć łapówkę i wyjść na tym do przodu o 2 dolary? Albo jak w kolumbijskiej dzielnicy biedy robić zdjęcia nowoczesnym aparatem i nie paść ofiarą złodziei? Odpowiedzi na te i inne pytania, dotyczące równie egzotycznych przygód, mogli niedawno uzyskać uczniowie rybnickiej budowlanki. W szkole na zaproszenie biblioteki gościł bowiem Hajer, czyli Mieczysław Bieniek. Ten nieprzeciętny śląski podróżnik, który poza Antarktydą zwiedził już wszystkie kontynenty, zawsze hołduje zasadzie, że prawdziwe poznawanie kraju zaczyna się tam, gdzie kończą się atrakcje przygotowane specjalnie dla turystów, a zaczyna realne życie.
– W Ekwadorze trafiłem do wioski nad złotonośną rzeką. Tam już nawet kilkuletnie dzieci zajmują się zbieraniem złota i są w stanie wypłukać dziennie do sześciu ziarenek. Kiedy powiedziałem, że można by sprowadzić z Europy maszyny i to wszystko przyspieszyć, zapytano mnie, czy nie zgłupiałem. Oni żyją w dżungli i wcale nie potrzebują tyle kasy, a poza tym nad tą rzeka mają żyć jeszcze jego dzieci i wnuki, a ja bym chciał to wszystko od razu wyszarpać. Pomyślałem wtedy, że to my jesteśmy tak naprawdę biedni. W pogoni za kasą nie mamy szans na to, co dla nich jest najważniejsze: spokojne popołudnie w hamaku – opowiadał Hajer.
Podróżnik przekonywał młodzież, że do przeżycia prawdziwej przygody wcale nie trzeba ogromnej gotówki. Na bliższe trasy poleca autostop lub rower, na dłuższe natomiast tanie bilety lotnicze, które stosunkowo często można kupić poprzez internet. Z reguły drogo jest tylko tam, gdzie turyści przyzwyczaili miejscowych do tego, że mają dużo dolarów. W innych miejscach można poznać niesamowity świat, który wcale nie jest taki drogi. – Całe Indie można przejechać praktycznie za darmo. W każdym pociągu istnieje tzw. klasa Ghandi, czyli doczepione do pociągu dwa wagony dla najbiedniejszych, gdzie konduktor wcale nie wchodzi – opowiadał Hajer.
Ponadto w niektórych świątyniach można przez trzy dni za darmo spać i jeść, a nawet oddać ubrania do prania. Sposób na Amerykę Południową to natomiast farmy, na których w zamian za dojenie krów dostaje się miejsce do spania, jedzenie i konia, na którym po pracy można zwiedzić całą okolicę. Pełno młodych ludzi podróżuje tak od farmy do farmy. – Będąc w Afryce, często dawałem się natomiast zamknąć w więzieniu, bo to świetny sposób na tanie noclegi i śniadanie, a rano w końcu i tak przecież muszą człowieka wypuścić – opowiadał Hajer. Jego zdaniem ludzie wszędzie są tacy sami, ciekawi innych i w większość życzliwi, wystarczy tylko nie okazywać im strachu i pogardy. W każdym kraju da się też dogadać nawet bez znajomości języka, w ostateczności na migi.

Komentarze

Dodaj komentarz