System wczesnego ostrzegania


Nie wiadomo, kto wymyślił ten system wczesnego ostrzegania, ważne, że się przyjął i obecnie należy wręcz do dobrego tonu uprzedzanie kierowców o posterunku chłopców radarowców.Kierowcy chcą jeździć swobodnie i bez ograniczeń, a policjanci próbują skłonić ich do przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Obiektywnie rzecz biorąc, przestrzeganie ich jest najlepszym sposobem na poprawę poziomu bezpieczeństwa na drodze, ale który kierowca, wciskając mocniej niż powinien pedał gazu, myśli o tym, że oto porusza się z niebezpieczną prędkością. Każdy jest przekonany o swych wyjątkowych umiejętnościach i nie dopuszcza nawet myśli, że coś mogłoby mu się przytrafić. Ta wiara przechodzi z pokolenia na pokolenie, a zobrazowana już w dobie kina niemego zabawa w policjantów i złodziei trwa w najlepsze. W czasach PRL-u na to wszystko nakładały się jeszcze podziały polityczne. Związani z socjalistycznym reżimem milicjanci nie mogli liczyć na zrozumienie, w ogóle na niewiele mogli liczyć, no może poza kąśliwymi dowcipami na swój temat. Od tamtych czasów wiele się zmieniło, ale nie główne zasady porządkujące ten świat. Kierowcy nie lubią ani ograniczeń, ani tym bardziej płacenia mandatów i robią wiele, by innych uczestników ruchu drogowego przed tymi przykrymi konsekwencjami uchronić.W kodeksie ruchu drogowego nie ma zapisu, który mówiłby wprost o zakazie „informowania” innych kierowców o przydrożnych policyjnych patrolach. Artykuł 29 kodeksu mówi natomiast, że kierowca może używać sygnału świetlnego, ostrzegając innych kierowców o niebezpieczeństwie. Zabrania jednocześnie nadużywania tego rodzaju sygnałów. To na tych zapisach opierają się policjanci, którzy, jak się w praktyce okazuje, stosunkowo rzadko karzą uczynnych kierowców. Zresztą sam mandat zgodnie z obowiązującym taryfikatorem może wynieść nie więcej niż 100 zł.– Jak leży trup na drodze, nikt nie ostrzega, ale jak stoi drogówka z radarem, migają wszyscy – komentuje jeden z policjantów. Funkcjonariusze zwracają też uwagę, że wśród ostrzeżonych kierowców może być np. złodziej jadący kradzionym samochodem albo nietrzeźwy, który dzięki uprzejmości innych mogą uniknąć spotkania ze stróżami prawa.Policjanci wlepiający mandaty są jakimś tam utrapieniem, ale czasem warto pomyśleć, co by było, gdyby ich nie było. W PRL-u „niezapowiedziane” kontrole były normą, ale jeśli policjanci mają czuwać nad naszym bezpieczeństwem na drodze, to takie patrole powinny być czymś zupełnie normalnym. Praktyka jest tymczasem inna. Najpierw, kilkanaście lat temu, pojawiły się tablice informujące o wzmożonej kontroli radarowej. Całkiem niedawno wszystkie chyba gazety publikowały wykazy miejsc, w których kierowcy mogą spotkać chłopców radarowców. Jeszcze trochę i kierowcy będą otrzymywać SMS-y informujące ich, że tego dnia policyjne radary ustawiono na 7., 45. i 93. kilometrze drogi. Czy my przypadkiem nie popadamy w przesadę? Czy na zawodach sportowych ktoś uprzedza zawodników o planowanej kontroli antydopingowej?Na szczęście policjantom z pomocą przychodzi nowoczesna technika. Dziś dużo mówi się o bezobsługowych fotoradarach, ale kto wie, czy za kilkanaście lat policyjnych patroli nie zastąpią z powodzeniem jakieś tam radiowe blokady. Pokładowy komputer samochodu po otrzymaniu drogą radiową sygnału od „administratora” drogi sam będzie redukował maksymalną prędkość do dopuszczalnej na danym terenie. Kierowca będzie mógł się pieklić, ale wciskanie pedału gazu nic mu nie pomoże. Taki samochodowy anioł stróż montowany fabrycznie w każdym samochodzie to dopiero będzie wynalazek! To oczywiście pieśń przyszłości, na razie ciągle jeszcze sami musimy się ograniczać, najlepiej zgodnie z przepisami.

Komentarze

Dodaj komentarz