20033401
20033401


Gdy okazuje się, że ani na kredyt, ani nawet na odzyskanie swoich pieniędzy nie mają większych szans, mają pretensje do całego świata, że pozwala takim oszukańczym firmom działać. Szukając pomocy, zjawiają się również w naszej redakcji. Oburzeni pytają: dlaczego o tym nie piszecie? Pada odpowiedź: pisaliśmy już z osiem razy!O zapał do pisania w tym przypadku więc raczej trudno. O firmach naciągających ludzi na kredyty sam pisałem już z trzy razy, ale chyba niewiele pomogło. Co najwyżej niektórzy z naciągniętych zanim oddadzą firmie swoje pieniądze, stawiają przedstawicielce firmy sakramentalne pytanie, czy przypadkiem nie jest to „kredyt argentyński”? Miła pani z uśmiechem zapewnia ich, że absolutnie nie, a już po chwili każe wpłacić pierwszą ratę, choć kredytu nikt jeszcze nie widział i raczej nie zobaczy.To zadziwiające, jak bezmyślnie ludzie tracą pieniądze. Zmuszeni są pożyczyć, ale żadnych podejrzeń nie wzbudza w nich fakt, iż jako potrzebujący muszą najpierw sami wpłacić kilkaset złotych. Bez wahania podpisują umowy, z których rozumieją do kupy może dwie linijki. Nikt nie zastanawia się, jakim cudem i po co funkcjonują jeszcze tradycyjne banki, skoro kredyty na prawo i lewo rozdają firmy mieszczące się w jednym wynajętym pokoju. O ich nazwach, zmieniających się jak w kalejdoskopie, można by chyba napisać językoznawczą rozprawę. Jedne dobrze się kojarzą za sprawą takich nazw, jak: Kapitał , Skarbiec, Fortuna. Inne szukają wiarygodności w długich nazwach, mających się kojarzyć z międzynarodowymi instytucjami finansowymi czy poważnymi korporacjami.Nowym niepokojącym zjawiskiem, które można zauważyć, jest swoiste kredytowe zapętlenie. By spłacić stare długi, ludzie postanawiają wziąć kredyt w szemranej firmie, która co prawda dostarczy pieniądze nawet do domu, ale za to na stosunkowo wysoki lichwiarski procent. Gdy później okazuje się, że spodziewany kredyt istnieje tylko na papierze, sytuacja robi się bardzo poważna, bo pan Kowalski zamiast spłacać stare długi, zyskuje nowe.Wielu poszkodowanych odgraża się złożeniem doniesienia o przestępstwie w prokuraturze. Postanowiliśmy sprawdzić, jak takie sprawy się kończą.– Wszystkie postępowania prowadzone przez nas w sprawie ewentualnych oszustw na szkodę osób, które podpisały takie umowy o kredyt, zakończyły się umorzeniem. Powód jest jeden: zdarzenia te nie wyczerpują znamion przestępstwa. Procedura zawierania tych umów jest zawsze taka sama. Przedmiotem ich jest zakup jakiegoś określonego towaru lub – jak się to oględnie określa – „dobra”: samochodu, mieszkania, materiałów budowlanych itd. W czasie spisywania takiej umowy klient mógł się zapoznać z ogólnymi warunkami umowy, po czym składał swój podpis pod klauzulą brzmiącą w sposób następujący: Oświadczam, że zapoznałem się z treścią umowy i ogólnymi warunkami umowy i akceptuję je bez zastrzeżeń.Na podstawie treści tych umów i kolejnych załączników nie można udowodnić, że ta czy inna firma kierowała się zasadą wprowadzenia klientów w błąd. Przestępstwo oszustwa jest tzw. przestępstwem kierunkowym, tzn. musi polegać na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie w błąd i na działaniu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – wyjaśnia prokurator rejonowy Bernadeta Breisa.Ci, którzy wpłacili pieniądze, czują się oszukani, ale, jak to zwykle bywa, dowodów nie mają. „Kredytodawcy” mają za to umowy, które ich klienci nieprzymuszani, z własnej woli podpisali.– Zdaję sobie sprawę, że to, co mówili przedstawiciele tych firm, a to, co znalazło się w podpisanej przez klientów umowie, to dwie różne rzeczy, niemniej właśnie z umów wynika, iż ludzie ci godzili się, że czas oczekiwania na przydział towaru może wynieść nawet 108 miesięcy. Tak było np. w przypadku firmy Kapitał. Nie ulega wątpliwości, że każda z osób miała nieograniczony czas na zapoznanie się z umową i jej warunkami ogólnymi, a także na przemyślenie swej decyzji. To, że ludzie działają w pośpiechu, że są zaaferowani możliwością zdobycia łatwego – w ich przekonaniu –kredytu, nie jest usprawiedliwieniem i nie może być powodem przerzucania ciężaru odpowiedzialności na drugą stronę. W decyzji informującej o umorzeniu prowadzonego przez nas postępowania każdą z tych osób, w swoim przekonaniu pokrzywdzonych, poinformowaliśmy o możliwości wywiedzenia powództwa cywilnego. W prawie cywilnym sprawa wygląda nieco inaczej. Strona może uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia woli, jeśli wykaże, że działała pod wpływem błędu. Jeden z sądów okręgowych uwzględnił już takie powództwo, a jednym z argumentów była użyta w umowach terminologia, za sprawą której ich zrozumienie nastręczało trudności nawet wytrawnym prawnikom. Obecnie tego rodzaju działalność nie jest zabroniona, bo prawo cywilne przewiduje tzw. swobodę umów – dodaje Bernadeta Breisa.Dla tych, którzy utopili już pieniądze w niepewnym kredycie, trudno więc znaleźć słowa pociechy. Nie wiadomo nawet, ilu ich jest, bo przecież nie wszyscy zgłaszają się na policję czy do prokuratury.W Sejmie jest przygotowywany projekt ustawy zabraniającej udzielania kredytów w systemie argentyńskim. Pytanie tylko, czy paragrafami da się zastąpić zdrowy rozsądek. Miłośnicy łatwych pieniędzy zawsze znajdą przecież jakiś sposób na wykorzystanie ludzi naiwnych. Kilkanaście lat temu część rodaków hodowała w domowych lodówkach bakterie dla kosmetycznych koncernów, dziś ich następcy spłacają kredyty, których jeszcze nie dostali.

Komentarze

Dodaj komentarz