20033814
20033814


Nie po raz pierwszy w spółce Splot pensje wypłacano w ratach. Tym razem jednak pracownicy nie wytrzymali, gdy zamiast lipcowej wypłaty otrzymali 250 zł.– Ludzie byli zdesperowani. Nie mieli pieniędzy na życie, na opłaty i dojazdy do pracy. Zbliżał się rok szkolny, a dzieciakom nie było za co kupić zeszytów i książek. Zwracali się do komisji zakładowej o pomoc. Rozmawialiśmy z prezesami o naszej trudnej sytuacji, o nastrojach, jakie panują wśród pracowników. Nic to nie dało. Wreszcie nasza cierpliwość się skończyła – mówił Kazimierz Tercjak, przewodniczący Komisji Zakładowej „Solidarność”.2 września związkowcy weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Dali prezesom czas na wypłacenie reszty pensji do 5 września.– Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi od prezesa, o zaistniałym fakcie nie została też powiadomiona Państwowa Inspekcja Pracy, choć pracodawca ma taki obowiązek. Nie podjęto żadnych rokowań w sprawie rozwiązaniu sporu, dlatego podjęliśmy uchwałę o powołaniu komitetu protestacyjnego, by ci niezrzeszeni w związku zawodowym mieli też w tym sporze swojego reprezentanta – wyjaśnia K. Tercjak.To właśnie podczas pierwszego posiedzenia komitetu protestacyjnego zdecydowano o zablokowaniu służbowych nubir.– Jak się o tym prezesi dowiedzieli, to zaczęli nas straszyć prokuraturą, a wiceprezes Pawełczyk wziął sobie kilka dni urlopu, bo nie ma czym dojechać do pracy – mówi K. Tercjak.– Chętnie bym zobaczył prokuratora w naszej firmie. Żeby ktoś się przyglądnął rzeczom, które się u nas dzieją. To jest bandytyzm w biały dzień! Wyprzedaje się maszyny, a dzierżawi stare – od przewodniczącego rady nadzorczej. Miesięczna opłata za stary wibrowalec, który nawet nie był w stanie dojechać do firmy, i ładowarkę to około 4 tys. brutto. Te maszyny się psują, my dokupujemy sprzęt za własne pieniądze. Próbowaliśmy odwołać radę, ale się nie udało. Ręka rękę myje. Przecież to rada nadzorcza przyznaje prezesom premie. Gdy firma dołowała, ubiegły rok zakończyliśmy na minusie 200 tys. zł, a rada nadzorcza w styczniu br. przyznała prezesom po 3,5 tys. premii! Rok wcześniej pierwszy kwartał zakończyliśmy ze stratą ponad 5 tys. zł, a uchwałą rady nadzorczej prezesi dostali po 4 tys. zł premii! Tak być nie powinno – mówi Bogusław Donoć, wiceszef Komisji Zakładowej „Solidarność”.– Wyprzedajemy maszyny, ale te, które nie są nam potrzebne. Tak się stało np. z tokarkami, mieliśmy ich kilka. Skoro na nich nie pracujemy, to po co je trzymać? – broni się Jan Sobiś, prezes spółki Splot. – Nam są potrzebne pieniądze na codzienne funkcjonowanie, a ze sprzedaży jest czysta gotówka, którą otrzymujemy natychmiast. Maszyny, o których mowa, są wzięte w leasing i dość często są przez nas wykorzystywane. Po wpłaceniu raty staną się własnością firmy.Jak na razie zaległości wobec członka rady nadzorczej, od którego dzierżawione są maszyny, wynoszą prawie 46 tys. zł. Czy znajdą się na nie pieniądze, jeżeli brakuje ich na bieżącą działalność i wypłaty dla pracowników?Brak pensji to tylko jeden z wątków w sporze. Pracownicy mają żal do szefostwa, że nic nie robi, by pozyskać nowe kontrakty, że dba tylko o swoje interesy, a nie przejmuje się tym, że pracownicy nie mają za co żyć.Z taką opinią nie zgadza się prezes spółki Splot. – Gdy trzy lata temu przyszliśmy do firmy, była ona w stanie upadłości. To myśmy ją wyprowadzili na prostą, staramy się jak możemy, by pozyskać nowe zlecenia. Nie zawsze się to udaje. Gminy, dla których wcześniej wykonywaliśmy prace, mają coraz mniej pieniędzy. Kopalnie też oszczędzają, na czym tylko się da. Nie jest teraz łatwo, jest duża konkurencja na rynku i mnóstwo firm, które nie zawsze działają w sposób legalny. My jesteśmy firmą, w przypadku której 95 proc. zleceń to umowy z Kompanią Węglową. A jak wiadomo, tam też jest krucho z pieniędzmi. Sprzedaż węgla w lipcu i sierpniu była marna i jest nawet problem z wypłatami dla górników. Pieniądze dla nas mają być wypłacane w dalszej kolejności. Rozumiem zbulwersowanie załogi, ale muszą uzbroić się w cierpliwość. My też nie otrzymaliśmy swoich wypłat.Prezes przyznaje, że rzeczywiście w poprzednim roku i na początku br. rada nadzorcza przyznała im premie. Nie widzi w tym nic złego, gdyż premie przyznawane są za osiągnięcia. – Jeżeli 200 tys. zł strat jest sukcesem, to co w takim razie można nazwać niepowodzeniem? – pytają związkowcy.– Pomimo tego, że nasi pracownicy nie otrzymali pensji, to wszyscy mają zapłacone składki ZUS, a firma nie ma zaległości w urzędzie skarbowym. Dodatkowo pracownikom wypłaciliśmy wczasy pod gruszą oraz przyznaliśmy dodatki regeneracyjne. Na ich konto zostało już przelane po 400 zł na rzecz lipcowej pensji. W tym tygodniu zaległe pieniądze za wykonaną usługę ma nam też wypłacić kopalnia Jankowice – wyjaśnia prezes.W poniedziałek, 15 września, komitet protestacyjny ponownie obradował. Działacze mieli zdecydować, co dalej. Część pieniędzy na ich konta wpłynęła. Zatem nie będzie strajku, ale czekają na konstruktywne działania członków zarządu. Postanowili też „zwolnić” jedną nubirę, druga w dalszym ciągu może być wykorzystywana tylko w trakcie godzin pracy. – Zobowiązaliśmy zarząd do sporządzenia regulaminu używania samochodów służbowych i jasnych wytycznych dotyczących przyznawania premii prezesom. Daliśmy im czas do przyszłego tygodnia. Jeżeli tego nie będzie, a nasze władze dalej będą traktować nas jak zło konieczne, niewykluczone, że dojdzie do odwołania prezesów. W dalszym ciągu czekamy na resztę naszej lipcowej pensji i sierpniową wypłatę – oświadczył B. Donoć.

Komentarze

Dodaj komentarz