20033901
20033901


Po 13 wyścigach RKM, któremu do awansu wystarczał remis, prowadził 41:37 i – przynajmniej teoretycznie – jeszcze wszystko mogło się zdarzyć. Na tablicy pojawiły się nazwiska zawodników startujących w wyścigu 14. Barw Unii mieli w nim bronić dwaj rezerwowi – Grzegorz Rempała, który w pierwszym swoim starcie minął linię mety jako ostatni, i najlepszy krajowy zawodnik gości, utalentowany junior Janusz Kołodziej, który w czterech wcześniejszych startach zdobył 7 punktów, a w biegu 9. dość łatwo pokonał Rafała Szombierskiego. Okazało się jednak, że dla Kołodzieja byłby to już czwarty bieg z rzędu, a na to nie pozwala regulamin. Nazwiska żużlowców zniknęły z tablicy. Ostatecznie Trener Unii Marian Wardzała wystawił do walki swego syna Roberta i Marcina Rempałę, który – podobnie jak jego dwaj bracia Grzegorz i Tomek – jeździł po prostu kiepsko. Pod taśmą zjawili się też Rafał Szombierski, który w poprzednim wyścigu zrewanżował się Kołodziejowi za porażkę w wyścigu 9. i pewnie zwyciężył, oraz Rosjanin Roman Poważny, który do tej pory zdobył 8 pkt. Para RKM-u pewnie wygrała start i objęła prowadzenie. Już na trzecim okrążeniu prowadzący pewnie Szombierski, odwracając się w stronę trybun, w swoim stylu znacząco kiwał głową. Gdy Szombierski i Poważny minęli linię mety, było już po meczu. Na tablicy zamiast wyników biegu pojawił się tylko jeden wyraz: „Ekstraliga!”. Trudno nawet opisać to, co działo się na stadionie. Napięcie ustąpiło miejsca szalonej radości, na tor posypały się serpentyny, wystrzeliły fajerwerki i race. Poważny odtańczył swój taniec radości, a Szombierski chwilę później klęczał na torze z rękoma wyciągniętymi w górę. Kibice, a nawet funkcyjni, gratulowali sobie nawzajem awansu.Dopiero po dłuższej przerwie rozegrano ostatni, 15. wyścig meczu. Zwyciężył rybnicki Duńczyk Nicki Pedersen przed Burzą z Unii, Mariuszem Węgrzykiem i Szwedem Peterem Karlssonem, który we wcześniejszych pięciu swoich startach pewnie zwyciężył.Bez wątpienia niedzielny mecz przejdzie do historii rybnickiego żużla jako jedno z najwspanialszych widowisk, jakie odbyły się na rybnickim stadionie. Nikt nie wymyśliłby lepszego finału ligi. W ostatnim meczu rundy finałowej na zmodernizowanym stadionie miejskim, w blasku jupiterów rybniczanie mieli się zmierzyć w meczu o wszystko z Unią Tarnów. Sytuacja była klarowna: drużyna, która wygra, awansuje do ekstraligi. Na murawie ustawiono okazały kryształowy puchar dla mistrza I ligi. Wetknięte były weń dwa dyplomy za zdobycie tego tytułu – jeden dla RKM-u, drugi dla Unii Tarnów, ale wręczony miał być tylko jeden z nich.Zainteresowanie meczem przeszło najśmielsze oczekiwania. Przez cały tydzień bilety sprzedawały się jak świeże bułeczki. Na stadion przyjeżdżali po nie nawet kibice z Tarnowa. Prezydent miasta Adam Fudali, który na początku sezonu warunkowo dopuścił stadion do użytku, mimo wciąż negatywnej opinii komendy policji zgodził się najpierw, by na stadion wpuszczono w niedzielę 10 tys. widzów, ostatecznie granicę pojemności wyznaczono na 15 tys. Stadion był już pełny na długo przed rozpoczęciem meczu. – Atmosfera jak na mistrzostwach świata. Startuję już 20 lat, ale takich tłumów jeszcze tu nie widziałem – mówił w czasie prezentacji kapitan rybnickiej drużyny Adam Pawliczek.

Komentarze

Dodaj komentarz