20033905
20033905


– Pierwsze wzmianki dotyczące kopalni pochodzą z kwietnia 1857 r. Z tego roku pochodzi dokument kierowany do Urzędu Górniczego w Tarnowskich Górach, zawierający prośbę o pozwolenia na koncesję oraz własność i eksploatację kopalni. Pod dokumentem podpisały się trzy osoby: Fryderyk Wodok – inżynier wiertniczy z Rybnika, Aleksander Streiffer – agronom z Raciborza, oraz księgarz Krarfunk z Gliwic. 9 lipca 1857 r. wnioskodawcy otrzymali zezwolenie na eksploatację i własność zakładu górniczego pod nazwą Emma. Skąd ta nazwa, jeszcze nie udało nam się ustalić – opowiada Piotr Górecki z kopalni Marcel.Własność ta dawała prawo do poszukiwań i eksploatacji węgla wszystkich gatunków bez względu na głębokość pokładu, co wynikało z ówczesnych zarządzeń śląskich władz górniczych.Asystent do pomiaruDo pomiarów jakości i grubości pokładu węgla zalegającego na terenie przyszłej kopalni przystąpiono 9 kwietnia 1857 r. Niestety pierwsza próba była nieudana. „Z uwagi na nieprzybycie asystenta mierniczego nie nastąpiło dokładne ustalenie punktu mierniczego” – czytamy w dokumentach. W konsekwencji pomiarów dokonano trzy miesiące później. Okazało się, że jakość i grubość pokładów węgla występujących na tym terenie nadaje się do eksploatacji i budowy kopalni.Wydobycie węgla nie ruszyło od razu. Prawdopodobnie ze względów finansowych właściciele zostali zmuszeni do sprzedania kopalni Emma Franciszkowi Strachlerowi z Niewiadomia. Po jego śmierci spadkobiercy sprzedali kopalnię i w 1872 r. Wyższy Urząd Górniczy we Wrocławiu postanowił podzielić ją na tysiąc kuksów (akcji). Od tamtego czasu członkowsko i udział w kopalnianych zyskach nabywało się poprzez zakup kuksów. Najwięcej akcji zgromadził Fryderyk Grundmann i to on stał się jej właścicielem.Boom inwestycyjny– Budowa kopalni trwała 10 lat. Pełne uruchomienie nastąpiło 13 listopada 1883 r. po oddaniu do ruchu szybu Mauve, obecnie Wiktor, oraz pogłębieniu do poziomu 126 m szybu Grundmann (teraz Antoni). W pierwszym roku eksploatacji wydobyto 83 tony węgla, ale już w następnym – 19 tys. ton. Produkcja stale rosła, by pod koniec wieku XIX osiągnąć poziom około 260 tys. ton – mówi P. Górecki.Zaledwie siedem lat od pełnego uruchomienia przy kopalni wybudowano pierwszą na Górnym Śląsku brykietownię, dla wykorzystania miału powstającego przy urabianiu węgla. W 1884 r. oddano do użytku kuźnię, a w ciągu kilku następnych lat zelektryfikowano powierzchnię kopalni oraz uruchomiono produkcję cegły. Następne lata to dalsze inwestycje: uruchomienie płuczki (1907 r.) i elektrociepłowni (1908 r.), funkcjonowanie wieży węglowej z młynem (1913 r.) oraz elektryczna maszyna wyciągowa w szybie Wiktor (1915 r.). W związku z elektryfikacją kopalni od 1924 r. na kopalni Emma konie przestały być używane do prac podziemnych. – Na początku lat dwudziestych XX wieku rozpoczęto prace przy budowie szybu Marklowice, który przerwano w 1928 r. z powodu silnego napływu wody. Obecnie złoża węgla zalegające w części marklowickiej kopalni zaliczane są do największych w Europie – mówi Bronisław Capłap.Uciekinier z zaświatówRok 1913 związany jest z oddaniem do ruchu wieży węglowej z młynem, jednak to nie to wydarzenie wzbudziło w grudniu 1913 r. wrzenie wśród pracowników kopalni. Sprawcą zamieszania był Teofil Pawlica, przez niektórych zwany „uciekinierem z tamtego świata”.8 grudnia na kopalni doszło do wypadku, w którym zginęło 17 górników. Teofil Pawlica był wówczas drzewiarzem, pracował na poziomie 400 m. Tego dnia miał się zająć przetransportowaniem na dół ciężkich rozjazdów i szyn. Aby sobie skrócić czas oczekiwania na transport, zszedł na dół do swojego kolegi. Podczas pogawędki poczuli swąd, który stawał się coraz intensywniejszy. Pracujący na dole górnicy poinformowali sygnalistę z nadszybia o tym, że wyczuli gaz, i poprosili go, by ich wyciągnął na powierzchnię. Ten, myśląc, że chcą się jedynie wymigać od pracy, odmówił. 18 ludzi zostało zagazowanych, wśród nich Teofil Pawlica. Ciała górników zostały wywiezione na powierzchnię, a następnie przewiezione do kostnicy. Tam, ku zaskoczeniu wszystkich, okazało się, że jeden z „nieboszczyków” daje oznaki życia. – W kostnicy ocknąłem się w chwili, gdy dr Nepili sprawdzał raz jeszcze stan leżących. Przez pewien czas leczyłem się, następnie otrzymałem zajęcie na powierzchni – wspominał tamto wydarzenie T. Pawlica na łamach „Gwarka” ze stycznia 1939 r., 25 lat od wypadku.Kryzys ze świętówkąWielki światowy kryzys w latach 1929-1933 nie ominął śląskiego górnictwa. W tym czasie pracę straciła większość załogi i na dobre w harmonogram prac kopalni wpisano tzw. świętówki. Były to dni, które na podstawie zarządzenia dyrekcji kopalni w związku z brakiem zamówień na węgiel były wolne od pracy. Gdy nie było wydobycia, górnicy pozostawali w domu, nie otrzymując wynagrodzenia. W efekcie pensje górników drastycznie zmalały.W 1930 r. w tutejszej kopalni zarządzono 38 świętówek, najgorszym miesiącem był kwiecień, kiedy to przepracowano tylko 16 dniówek.Gdy nastąpił wzrost gospodarczy, kopalnia zwiększyła zatrudnienie i wydobycie, rozpoczęła również dalsze inwestycje – w 1938 r. oddano do użytku kolejny szyb zjazdowy Jedłownik I.Węgiel z kopalni Emma znajdował nabywców w Danii, Norwegii, Belgii, Estonii, ale także w Argentynie, Islandii i Egipcie.Nowy ustrój, nowa nazwa1 maja 1949 r. Centralny Zarząd Przemysłu Węglowego zmienił nazwę kopalni z Emma na Marcel. Jak podają źródła, uczyniono to na wspólny wniosek załogi, rady zakładowej i dyrekcji. Marcel to pseudonim Józefa Kolorza, radlinianina, który rozpoczął pracę na tejże kopalni w wieku 14 lat. Brał czynny udział w powstaniach śląskich, potem wyemigrował do Francji. Tam też zajmował wysoką funkcję we Francuskiej Partii Komunistycznej.Lata powojenne to okres dalszej rozbudowy i modernizacji kopalni. W 1958 r. zastosowano tu pierwszy w polskim górnictwie strug węglowy. W latach 70. sukcesywnie zwiększano wydobycie, zaczęło brakować rąk do pracy. Na Śląsk do pracy w kopalniach przyjeżdżali ludzie z całej Polski. Dla nich zaczęto budować nowe osiedla, przedszkola i szkoły, inwestowano w obiekty sportowe.Kolejny przełom nastąpił w 1990 r., kiedy kopalnia Marcel – podobnie jak inne zakłady górnicze – uzyskała samodzielność finansową, samorządową i organizacyjną. Pierwszym dyrektorem kopalni wybranym z konkursu został Jan Materzok, obecny starosta wodzisłaski. W tym samym czasie postanowiono wprowadzić nowoczesny – niestosowany do tej pory w Polsce – system wybierania pokładów metodą koncentracji wydobycia, pozwalający na wydobywanie 4 tys. ton węgla na dobę z jednej ściany.Obecnie Marcel jest jedną z nowocześniejszych polskich kopalń. Dziś zatrudnionych jest tam ponad 3,5 tys. osób, a dziennie wydobywa się 14 tys. ton węgla brutto.

Komentarze

Dodaj komentarz