Rejestracja poradni specjalistycznych w jastrzębskim szpitalu / Dominik Gajda
Rejestracja poradni specjalistycznych w jastrzębskim szpitalu / Dominik Gajda

 

Od 1 października na ostrym dyżurze na dwóch oddziałach wewnętrznych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu pracuje tylko jeden internista, a nie dwóch, jak było do tej pory. Związkowcy uderzyli na alarm. – Sytuacja ta stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów i wydłuża czas oczekiwania w izbie przyjęć. Jeśli przy takim obciążeniu coś się stanie, cała wina spadnie na lekarza! Może się to bardzo źle skończyć! – ostrzega Artur Ploch, chirurg, przewodniczący jastrzębskiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Jak mówi, obecnie jeden lekarz zajmuje się pacjentami ze swojego oddziału, udziela konsultacji na innych oddziałach, zabezpiecza ostry dyżur izby przyjęć i jeszcze bada osoby zatrzymane przez policję. – Szpital w Jastrzębiu nie ma oddziału ratunkowego, więc każdy, kto zgłosi się do izby przyjęć i wymaga opieki internistycznej, może liczyć tylko na jednego lekarza tej specjalności – dodaje Artur Ploch. Z końcem września związki wysłały pismo w tej sprawie do dyrekcji placówki. Sytuacją zaniepokojony jest także Michał Buchta, członek rady społecznej szpitala.
– Konsekwencje tych zmian mogą być tragiczne! Zmniejszenie liczby lekarzy pełniących ostry dyżur nie tylko wydłuży kolejki i czas oczekiwania na poradę, ale może skończyć się tak, że przeciążony lekarz po prostu nie zdąży zająć się pacjentem – ostrzega Michał Buchta. Dodaje, że w tak gęsto zaludnionym regionie jak nasz okrojenie obsady ostrego dyżuru na dwóch oddziałach wewnętrznych jest po prostu nie od przyjęcia. Podobnie uważa Artur Ploch, który w piśmie do dyrekcji ostrzega, iż zarówno lekarze jak i szpital mogą ponieść konsekwencje niewspółmierne do wyliczonych oszczędności .
Przypomina, że w świetle obowiązujących przepisów i podpisanych z pracodawcą umów cywilno-prawnych lekarze ponoszą odpowiedzialność nie tylko zawodową i prawną, ale również finansową. – Jak się wydaje zmniejszenie obsady dyżuru internistycznego jest kolejnym sposobem ratowania finansów szpitala kosztem pracowników i będących pod ich opieką pacjentów – dodaje Artur Ploch. Tymczasem Alicja Brocka, rzecznik prasowa placówki, uspokaja, że na ostrym dyżurze kiedyś było trzech dyżurantów, a obecnie jest ich dwóch. – Jeden obsługuje oba oddziały wewnętrzne, a drugi pracuje na izbie przyjęć. Mają oni dzielić się zadaniami. Żadnego zagrożenia nie widzimy, dbamy o dobro pacjentów – podkreśla rzeczniczka. Potwierdza, że taki krok wymusiła trudna sytuacja finansowa.
Artur Ploch komentuje, że w praktyce nie wygląda to tak różowo. – Oboma oddziałami kieruje jeden ordynator. I jeden lekarz na ostrym dyżurze ma biegać pomiędzy oddziałami, które znajdują się na innych piętrach i tam zajmować się pacjentami nie swojego oddziału? W sumie są to 84 łóżka. W szpitalu nie ma lekarza izby przyjęć! Do tej pory pacjenci oddziału opuszczonego przez lekarza z racji wezwania do izby przyjęć byli pod opieką drugiego lekarza z tego oddziału. Teraz w stanach nagłych wzywa się internistę z innego piętra, który pozostawia swój oddział bez obsady lekarskiej! To naprawdę nie jest normalna sytuacja – dodaje Artur Ploch.

 

2

Komentarze

  • aa A w Rybniku 12 października 2012 00:09A w Rybniku pierwsze efekty oszczędności na lekach i opatrunkach - Sanepid zamknął jeden z oddz. wewnętrznych. Jeszcze kilka miesięcy, a zęby bedzie rwał kowal a kikuty przypalać będzie sie rozpalonym żelazem
  • anonim A w Rybniku 12 października 2012 00:08A w Rybniku pierwsze efekty oszczędności na lekach i opatrunkach - Sanepid zamknął jeden z oddz. wewnętrznych. Jeszcze kilka miesięcy, a zęby bedzie rwał kowal a kikuty przypalać będzie sie rozpalonym żelazem

Dodaj komentarz