Państwo Aniela i Jan Sanecznikowie oraz wujek pani Anieli Wilhelm Błatoń w pokoju Katarzynki, w ktrym nic się nie zmieniło / Dominik Gajda
Państwo Aniela i Jan Sanecznikowie oraz wujek pani Anieli Wilhelm Błatoń w pokoju Katarzynki, w ktrym nic się nie zmieniło / Dominik Gajda

Śląska stygmatyczka Katarzyna Szymon, bo o niej mowa, jak nikt inny zbliżyła śląską ziemię do mistycznych przeżyć niepojętych dla rozumu. – Przestańcie już grzeszyć, przeklinać, upijać się, kłamać. Żyjcie tylko w prawdzie, jeden drugiego nauczajcie i nikogo nie oskarżajcie, a będziecie mieli Niebo – mówiła ludziom Katarzynka. Nosiła na ciele rany Jezusa, podobnie jak ojciec Pio. Prosiła, aby kobiety nie chodziły w spodniach, nie zabijały dzieci, aby ludzie przyjmowali komunię na kolanach, aby szanowali chleb i nie pracowali w niedzielę. Pomogła wielu chorym, wielu ludzi jej zaufało. Byli też i tacy, którzy się z niej śmiali. Cierpienie, obelgi i krytykę znosiła w wielkiej pokorze.

Dni ciemności
W tym roku mija 26 lat od jej śmierci, jednak mimo upływu czasu jej przepowiednie i przestrogi wracają z dziwnie wielką siłą. Dzisiaj, kiedy tak wiele mówi się o końcu świata, niektóre z wizji o czasach ostatecznych przypisuje się śląskiej Katarzynce. Podczas jednej z wizji w latach 70. ta skromna i nieustannie cierpiąca z powodu ran kobieta miała zobaczyć Matkę Bożą, która przepowiedziała jej, które narody zostaną zniszczone. – Śląsk jednak ocalę – miała powiedzieć Maryja Katarzynie Szymon. Jedną z najstraszniejszych wizji jest przepowiednia Trzech Dni Ciemności, o których mówił także ojciec Pio. Katarzynka przepowiedziała je w czerwcu 1986 roku, w ekstazie, kiedy, jak twierdziła, przemawiała przez nią Matka Boża.
Wezwała ludzi, aby przygotowali sobie na ten czas poświęcone świece, zapałki, wodę, jedzenie i żarliwie się modlili o ocalenie. – A gdy to będzie się działo, zatykajcie i zaciemniajcie okna. Nie wychodźcie na podwórko i nie wyglądajcie na zewnątrz, bo nie wytrzymacie grozy, która będzie szła. Tylko w pokojach bądźcie, uklęknijcie i módlcie się szczerze. Ze łzami w oczach proście: Jezu nie karz nas, Jezu ratuj nas. Jezu wysłuchaj nas. Trzeba dużo prosić. I straszna kara przejdzie po modlitwie i będzie jeszcze dobrze na Ziemi – czytamy dzisiaj w zapisie przepowiedni sprzed 26 lat. Katarzynka nie słuchała radia, nie oglądała telewizji. Z ludźmi godała po śląsku.

Wszystko stanie
Nieraz zapowiadała, że nadejdzie dzień, kiedy zatrzymają się windy, samochody, pociągi, telefony nie będą działały. Ludzie muszą być przygotowani na upadek cywilizacji, bo inaczej nie zdołają sobie poradzić w świecie bez techniki. – Moje dzieci, jeżeli ludzkość się nie nawróci, przyjdzie straszna nędza na świat, przyjdzie wielka kara. Macie zaprzestać pijaństwa, przekleństwa, rozwodów i mordowania dzieci nienarodzonych. Ma być miłość i wiara. Ratujcie się, póki macie czas – ostrzegała stygmatyczka. Podążając śladami Katarzyny Szymon, odwiedziliśmy Anielę i Jana Saneczników oraz wujka pani Anieli Wilhelma Błatonia z Łazisk Rybnickich, u którego stygmatyczka mieszkała z przerwami. Było to na przełomie lat 70. i 80.
Minęło tyle czasu, a pamięć o Katarzynce jest tutaj wciąż bardzo żywa. Jak dodaje pani Aniela, wszyscy pamiętają te wydarzenia tak dokładnie, jakby to było wczoraj. I wciąż przeżywają je na nowo. Jak mówią, przez Katarzynkę przemawiali ojciec Pio, Maryja, Jezus, święci. – Za każdym razem unosił się w powietrzu inny zapach kwiatów. Również krew ze stygmatów Katarzynki pachniała jak fiołki albo róże. Przychodziły dusze zmarłych po pomoc, ludzie zbierali się pod domem i całymi nocami się modlili. Tego po prostu nie da się opisać – wspomina Aniela Sanecznik, która opiekowała się Katarzynką w Łaziskach podczas nawrotów cierpienia i choroby. Oboje z mężem i wujkiem w uniesieniu wspominają kolejne spotkania z Katarzynką, pielgrzymki do sanktuarium w Turzy Śląskiej.

W cierniowej koronie
Wspominają też, jak urzędnicy nie chcieli się zgodzić na zameldowanie stygmatyczki. Władza nie chciała nawet słyszeć o tym, aby w domu, który stoi kilkaset metrów od czeskiej granicy, gromadzili się ludzie z całej Polski... Pan Wilhelm ma to wszystko przed oczami. Książka „Katarzyna Szymon, polska stygmatyczka” przytacza jedno z najbardziej przejmujących wydarzeń w jego życiu. „Gdy wróciłem z kościoła, przygotowywałem Katarzynie śniadanie. Kiedy wszedłem do pokoju, zobaczyłem, że Katarzyna leży nieprzytomna, cała zalana krwią. Krew leciała z oczu i z głowy. Miała jak Pan Jezus cierniową koronę i nie dawała znaku życia. Przestraszyłem się. Co mam robić? Czegoś takiego jeszcze nie widziałem – jak jestem stary” – wspominał.
Co mam robić? Czy dzwonić na pogotowie, czy gdzie?” – myślał rozpaczliwie. „Zapytałem ją, co się stało, że jesteście tak pokrwawieni? Mam takie cierpienie – odpowiedziała. (...) Później powtarzało się to w każdą środę i w każdy piątek. Ci, którzy znali Katarzynkę i słuchali jej przekazów, zastanawiają się nad kilkoma fenomenami. Katarzynka nie umiała czytać ani pisać, a podczas wizji w ekstazie przemawiała w różnych językach. Miała też dar bilokacji, przewidywania, a krew płynąca z jej stygmatów pachniała jak najpiękniejsze kwiaty. Jak przekazują świadkowie, nawet siedząc w łóżku, Katarzynka przyjmowała komunię świętą: hostia po prostu sama przychodziła do niej, co udało się uwiecznić na zdjęciu księdzu z Czechosłowacji.

Zachowany pokój
Fenomenem jest także zachowany do dzisiaj pokój Katarzynki w Łaziskach Rybnickich. Równo zaścielone łóżka, w szafach śląskie jakle, kwiaty, święte wizerunki i wielka figura Maryji wśród kwiatów. Wygląda tu wszystko tak, jakby stygmatyczka dopiero przed chwilą wyszła. – Prosiła nas przed śmiercią, aby zostawić ten pokój taki, jak jest i tę prośbę spełniliśmy. Jesteśmy pełni wiary, że stygmaty Katarzynki zostaną uznane i pamięć o niej zostanie uświęcona, co jest naszym marzeniem – dodaje ze wzruszeniem Aniela Sanecznik.

Katarzyna Szymon...
...urodziła się 21 października 1907 roku w Studzienicach koło Pszczyny. Miała rok, gdy umarła jej matka. Od najmłodszych lat ciężko pracowała. Ojciec był nałogowym alkoholikiem. Ożenił się powtórnie. Katarzynka klęczała przed wiejskim krzyżem, aby wyprosić przemianę ojca. Jak wspominała, około 13 lat przed wybuchem drugiej wojny światowej zaczęła cierpieć z powodu coraz mocniejszych bólów w pięciu miejscach: na rękach, na nogach, w boku. Nie gojące się rany otworzyły się w 1946 roku. Przez wiele lat nosiła rękawiczki, długie spódnice, aby je ukryć. Nigdy nie miała swojego miejsca na ziemi. Mieszkała u dobrych ludzi. Całe swoje życie poświęciła modlitwie. – Na szóstą chodziliśmy razem do kościoła. Nieraz w nocy wstawałam zobaczyć, jak się czuje. Była druga, trzecia w nocy. Ona siedziała ubrana, gotowa do wyjścia do kościoła. Trzymała w ręku różaniec i modliła się. Dom wypełniał zapach, którego nie umiem opisać – wspominała Laura Czerniewska, jedna z opiekunek. Jak czytamy we wspomnieniach, 20 czerwca 1983 roku Katarzynka spotkała się z Ojcem Świętym w Archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach. W roku 1984 na cały okres Wielkiego Postu z inicjatywy kurii Katarzynkę zabrano na badania.

Galeria

Image alt Image alt
4

Komentarze

  • blasphemerXD 24 września 2023 04:49Heretyczka. Każdy kto wierzy w te brednie występuje przeciwko Kościołowi Katolickiemu i samemu Jezusowi.
  • Tosiek 17 grudnia 2021 18:49koma, nawróć się. Na to nigdy nie jest za późno. Z Panem Bogiem.
  • koma 20 sierpnia 2021 12:13powinni ją żywcem spalić, a proch porozrzucać byle gdzie...
  • Damian Nasza kochana Katarzyna Szymon 12 kwietnia 2021 23:49Módl się za nami tam w niebie Katarzyno.

Dodaj komentarz