Pośrednikiem między społecznością Gglingen i Szerokiej był Leon Białecki z żoną / Adrian Karpeta
Pośrednikiem między społecznością Gglingen i Szerokiej był Leon Białecki z żoną / Adrian Karpeta

Dzwon Gwiaździsty, zwany też Dzwonem Konających, wrócił w piątek do parafii w Jastrzębiu-Szerokiej. Po wyczyszczeniu trafi na wieżę kościelną. Cała historia zaczęła się w 1942 roku, gdy hitlerowcy zabrali go z zamiarem przetopienia na cele wojenne. Jednak z powodu wartości historycznej (pochodzi z 1520 roku!) cudownie ocalał. Trafił do cmentarnej kaplicy Leonarda w niemieckim Güglingen (Badenia-Wirtembergia). W 2006 roku szeroczanie dowiedzieli się, gdzie jest, i podjęli starania o jego odzyskanie. Kilka dni temu do Szerokiej przyjechali przedstawiciele niemieckiego miasta razem z dzwonem. W piątek odprawiono uroczystą mszę na powitanie dzwonu.
– Nasza wspólnota składa całej społeczności Güglingen podziękowania za chrześcijańską postawę. Teraz dzwon wrócił do swojego domu i będzie oznajmiał odchodzenie wiernych do wieczności. Niech nazwa Gwiaździsty przypomina wam o niebie pełnym gwiazd, o naszym celu ostatecznym – mówił do gości ksiądz proboszcz Joachim Kloza. Przez całe nabożeństwo dzwon stał po prawej stronie ołtarza w wieńcu, którym żegnano go w Güglingen. – Jest nam trochę żal, ale jesteśmy szczęśliwi. Niech to przekazanie będzie znakiem pojednania. Oby już nigdy dzwony nie służyły celom militarnym – mówił Willy Forstner, świecki diakon z Güglingen. Specjalnie dla przyjaciół z Niemiec w kościele odśpiewano pieśń „Życzymy, życzymy”.
Dzwon ufundowali mieszkańcy już w 1520 roku. Od 1707 roku, kiedy kupiono nowy dzwon, Gwiaździsty obwieszczał śmierć parafian, dlatego nazywano go Dzwonem Konających. Tak było do 20 marca 1942 roku, kiedy pod kościół platformą do transportu bydła podjechali żandarmi niemieccy i kilkunastu obcych mężczyzn, żeby zabrać z wieży wszystkie dzwony. Na prośbę proboszcza mogły jeszcze bić przez 20 minut. Szeroczanie wspominają, że nie dzwoniły, tylko jęczały. Dzwonnik Antoni Kumor próbował ich bronić, ale został przywiązany do drzewa. – Miałem wtedy 15 lat. Dzwony zdejmowano na grubych belach, ustawiono na drewnianej platformie i wywieziono do Pszczyny – wspomina Leon Białecki, emerytowany nauczyciel z Szerokiej, który pamięta tamte wydarzenia.
Każdy dzwon dostał kod, określający miejsce pochodzenia i wiek, a w Hamburgu przeszedł ocenę niemieckich uczonych. Gwiaździsty był najstarszy i zdobiony, więc miał zostać przetopiony na końcu. – Alianci zbombardowali jednak niemiecki zakład i wiele dzwonów, w tym nasze, ocalało. Po wojnie episkopat niemiecki postanowił rozdać je w dzierżawę. Gwiaździsty trafił do Güglingen, drugi dzwon do Gänderkase w Dolnej Saksonii – opowiadał Leon Białecki. Ludzie w Szerokiej dowiedzieli się o tym od Przemysława Nadolskiego, historyka z Bytomia. Wkrótce zawiązał się komitet, który postanowił walczyć o powrót dzwonu. W 2006 roku Leon Białecki pojechał z żoną Heleną do córki w Niemczech. W drodze powrotnej odwiedzili Güglingen, po latach zobaczyli dzwon.
– Kiedy zobaczyłem go znowu w Szerokiej, ucałowałem go. Do dzisiaj pamiętam jego dźwięk – mówił nam w piątek Leon Białecki. A co z drugim dzwonem? – Jest u Ślązaków, którzy uciekli przed Rosjanami do Niemiec i tam zbudowali sobie kościół pw. świętej Jadwigi. Nasz dzwon Święty Józef służy im. I niech tak zostanie – uważa Leon Białecki.

W wieńcu z gwiazd
Dzwon waży blisko 80 kilogramów. Widnieją na nim wizerunek Jezusa na krzyżu i dwie postaci: Matka Boska i święty Jan. Oplata go wieniec z gwiazd, stąd nazwa. To wspaniały zabytek. Z okazji jego powrotu wydrukowano specjalną, pamiątkową kartę z historią oraz zdjęciami kaplicy w Güglingen i kościoła w Szerokiej. Warto dodać, że Gwiaździsty wisiał w Güglingen w kaplicy ewangelickiej, bo katolicy w mieście nie mieli wtedy swojego kościoła. Kiedy już go wybudowali, okazało się, że nie będzie miał wieży. Niemieccy duchowni uznali bowiem, że pieniądze lepiej przeznaczyć na pomoc dla ubogich. Gwiaździsty pozostał więc w kaplicy cmentarnej, gdzie wisi teraz nowy dzwon.

 

90 tys. dzwonów zagrabili hitlerowcy w czasie drugiej wojny światowej z zamiarem przetopienia na broń lub amunicję. Tylko niektóre wróciły na dawne miejsce

 

Komentarze

Dodaj komentarz