20034312
20034312


– Konkurs organizują „Głos Nauczycielski” i Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Pobrałam wniosek z witryny internetowej resortu i wypełniłam, bo stwierdziłam, że trochę dokonań na swoim koncie mam! Moim zdaniem największym osiągnięciem, dzięki któremu gimnazjum i ja zdobyliśmy trochę rozgłosu w Polsce, był konkurs Europejskiej Izby Przemysłu Chemicznego na najlepszy projekt edukacji przyrodniczej młodzieży. Wcześniej opracowałam projekt „Wpływ powodzi na czystość wody w Odrze i żwirowni”. Koleżanki anglistki przetłumaczyły mi go i tak opracowany wysłałam do Brukseli. Byłam bardzo mile zaskoczona, kiedy po pewnym czasie przyszedł faks z informacją, że mój projekt – jako jedyny z Polski – zdobył wyróżnienie, a w ogólnej klasyfikacji był piąty na 720 prac z 26 krajów. Wraz z panią dyrektor Gimnazjum nr 2 Ludmiłą Nowacką zostałyśmy zaproszone do Wenecji na ceremonię wręczania nagród. Dostałyśmy piękne statuetki, a Polska Izba Przemysłu Chemicznego dała nagrodę pieniężną, za którą zakupiliśmy ławki do pracowni biologicznej.– Jaką ma Pani receptę na pracę z uczniami?– Myślę, że moim plusem jest to, że zawsze mam dla nich czas. Kiedy chcą coś zrobić, mogą do mnie przychodzić. Ja nie zamykam przed nimi pracowni, kiedy zabrzmi dzwonek. Mówi się, że pani Bąk powinna sobie przynieść łóżko do szkoły, bo tyle czasu w niej spędza. Po prostu przeniosłam dom do szkoły, a szkołę do domu. Drugim plusem jest chyba otwartość na to, co mówią uczniowie, pewna wrażliwość. Ale jednocześnie nauczyciel moim zdaniem musi być wymagający, musi postawić jasne granice. Uczniowie muszą wiedzieć, że nie da się ściągać, trzeba być uczciwym. Jak kogoś przyłapię na ściąganiu, stawiam jedynkę. Natomiast zawsze daję możliwość poprawienia oceny.– Pani przykład dowodzi, że pracę z młodzieżą można przekuć w sukces, tymczasem nie wszędzie się to udaje, że przytoczę tu skandaliczną sprawę z Torunia.– Jak przychodziłam do szkoły, też obawiałam się, czy poradzę sobie z dyscypliną wśród uczniów. Myślę, że od początku trzeba być trochę twardym, konsekwentnym i ukarać, jeżeli uczeń przekroczy wytyczoną granicę. Pokaże się tym jemu i innym, że wybryki nie ujdą na sucho. Kumpel to nie jest nauczyciel, który pozwala sobie wchodzić na głowę. To nauczyciel, który traktuje uczniów przyjacielsko, pomaga im, ale też wymaga. Muszę jednak przyznać, że mnie także zdarzały się przykre doświadczenia. Jeden z uczniów, któremu ufałam, który opiekował się chomikiem, męczył go, topiąc w akwarium, a potem drażnił go prądem z jakiejś zabawki. Nie potrafiłam sobie wytłumaczyć, jak można być tak złym.– Zmieńmy temat. Co chciałaby Pani jeszcze osiągnąć w swojej karierze?– Zaczynałam pracę w SP 1, z której potem w wyniku reformy wyodrębniło się Gimnazjum 2, i w tej szkole pracuję cały czas. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę uczyć gdzieś indziej. Kiedy w ub.r. pan Leszek Wyrzykowski, dyr. II LO, zaproponował mi godziny, poczułam się wyróżniona. Niemniej długo zastanawiałam się, bo wiedziałam, że musiałabym uczyć się na nowo – przecież programy gimnazjum i liceum różnią się. Stwierdziłam jednak, że nie mogę stanąć w miejscu. Mam dopiero 17 lat pracy, jeszcze sporo do emerytury, więc sądzę, że mogę jeszcze coś zrobić. Myślę nawet, że mój sukces zachęcił do działania moje koleżanki i kolegów. Uważam, że bardzo pomocny jest dostęp do wszystkich aktualności zawartych w różnego rodzaju pismach. Niesamowicie pomocny jest również internet. To znakomite narzędzie pracy dla nauczyciela.– Dziękuje bardzo za rozmowę i gratuluję.

Komentarze

Dodaj komentarz