Pani Hanna Klima w farmaceutycznej izbie tradycji, ktrą w swojej aptece w Raciborzu urządził jej mąż Piotr. Są tu przedmioty, jakich używali dawni aptekarze / Paweł Klima
Pani Hanna Klima w farmaceutycznej izbie tradycji, ktrą w swojej aptece w Raciborzu urządził jej mąż Piotr. Są tu przedmioty, jakich używali dawni aptekarze / Paweł Klima

Z rodu zacnego, raciborskiego, zwyczajem często praktykowanym w monarchii habsburskiej – mobilnego, wywodzi się familia, trwale (i co ważniejsze: dobrze) zapisana w dziejach Wieliczki. Wprawdzie próżno szukać tam wśród żyjących kogoś o nazwisku Drda, ale w dokumentach historycznych pojawia się ono nader często. A to przecież oznacza, że Drdowie nie żyli cicho, bez pożytku…

Przywilej cesarzowej
Jakub Drda był wojskowym aptekarzem armii austriackiej, wywodzącym się z zasiedziałej na ziemi raciborskiej rodziny. Opuścił jednak ojczyste strony w czasie wojny siedmioletniej (1756-1763), kiedy to wyjechał do Ołomuńca. Trudne dziś do szczegółowego określenia zasługi, jakie położył na rzecz wojska, przyniosły mu uznanie cesarzowej Marii Teresy. Władczyni wyraziła je w nadaniu mu przywileju na otwarcie apteki w najważniejszym na terenie monarchii ośrodku wydobycia soli, czyli w Wieliczce.
Firma pod nazwą Uprzywilejowana Apteka Salinarna mieściła się w samym centrum, przy Rynku Górnym 22, a została uruchomiona w 1773 roku. Jakub Drda ulokował ją w budynku, wzniesionym tuż obok pałacu Przychockich, czyli neoklasycystycznej kamienicy, powstałej na fundamentach historycznego ratusza. Od początku istnienia pełniła funkcję czegoś w rodzaju apteki zakładowej. Realizujący w niej recepty pracownicy kopalń w Wieliczce i Jaworznie, a także zatrudnieni w salinach w podkrakowskich Swoszowicach, korzystali bowiem z 20-procentowego upustu, który refundowany był następnie farmaceucie przez zarząd wielickiej żupy.

Fantazja farmaceuty
Uprzywilejowana Apteka Salinarna okazała się firmą trwałą, dziedziczną. W 1800 roku przejął ją syn Jakuba, Jan, który zapisał się w historii Wieliczki za sprawą swoistej fantazji. Najpierw wyremontował kamienicę, w której mieściła się apteka, a potem kazał umieścić na fasadzie łaciński napis o treści, który w dosłownym tłumaczeniu oznacza: „Sztuka lekarska zgromadziła tu środki ocalenia cię. Dzięki istnieniu tego miejsca będziesz żył, Łazarzu”.
W 1849 roku właścicielem apteki został urodzony w 1804 Józef Karol Drda. Powiększył i unowocześnił firmę, założył laboratorium chemiczne, bardzo ofiarnie działał na rzecz środowiska. Przez lata organizował wiele akcji charytatywnych, do których angażował pracowników saliny i cyrkułu (przed nadaniem Galicji autonomii i wprowadzeniem powiatów prowincja dzieliła się na cyrkuły, a jeden z nich miał stolicę właśnie w Wieliczce), a także duchownych. Wspierał również inne przedsięwzięcia, ważne dla wszystkich, np. kiedy uruchomiono szkołę górniczą, ufundował zestaw książek do tworzonej biblioteki.

Dobra ręka
Aktywność Józefa Karola Drdy nie uszła uwadze społeczności miasta – powszechnie szanowany aptekarz został w 1855 roku wybrany po raz pierwszy burmistrzem. Funkcję tę sprawował przez 12 lat, aż do 1867 roku. W 1870 zmarł. Dwa lata przed śmiercią, w 1868 roku, rodzinną aptekę odsprzedał dr. med. Szymonowi Wróblewskiemu z Krakowa, który dokonał transakcji z myślą o przekazaniu nabytku siostrze Katarzynie i jej mężowi Franciszkowi Miczyńskiemu. Albo Józef Drda miał dobrą rękę, albo w murach kamienicy przy Rynku Górnym 22 tkwił osobliwy genius locci, albo może zrządzeniem stało się tak szczęśliwym zrządzeniem losu.

Dwie dynastie

W każdym razie jedną dynastię farmaceutów zastąpiła druga. Po Franciszku Miczyńskim bowiem Aptekę Salinarną prowadził jego syn Zygmunt, po Zygmuncie – córka Zofia. Pod jej kierownictwem firma pozostawała aż do upaństwowienia w 1951 roku. Realizujący polityczny obstalunek walki o handel przekreślili wtedy – bagatela – 178-letnią tradycję. Drdów z Miczyńskimi łączyło jeszcze jedno: podobna aktywność społeczna i chęć do prowadzenia działalności dobroczynnej. Franciszek piastował funkcje asesora rady miasta i wiceburmistrza, Zygmunt był burmistrzem...

 

Krótka historia aptekarstwa w Raciborzu
Jak podaje Paweł J. Newerla w książce „Opowieści o dawnym Raciborzu”, już w 1594 roku wśród mieszkańców występuje nazwisko Hans Apotheker (Aptekarz), co wskazuje na to, że w mieście działała taka placówka. Może jest to ta sama osoba, która w 1602 roku jako Johan Czygan wystąpiła o potwierdzenie własności ogrodu aptekarskiego – zastanawia się autor. Dodaje, że w 1670 roku burmistrz Jan Czech otrzymał od cesarza austriackiego Leopolda przywilej prowadzenia apteki Pod Jednorożcem, która mieściła się na rynku, ale nie udało się ustalić jej dokładnej lokalizacji.
Tę samą nazwę przyjęła apteka założona w XVIII wieku na rynku pod numerem 14. W 1812 roku jej właścicielem był Adam Frank, który uprawiał również rośliny lecznicze przy obecnej ul. Wileńskiej. Z kolei założona w 1694 roku apteka Pod Złotym Aniołem mieściła się w południowo-zachodniej części rynku nieprzerwanie do 1945 roku. W ubiegłym wieku nazywała się Pod Aniołem. W 1877 roku pojawiła się trzecia apteka Pod Łabędziem.
– Na początku XX stulecia przy obecnej ul. księdza Londzina powstała Apteka św. Mikołaja, nazwana tak od patrona parafii. Również w prawobrzeżnej części miasta w dzielnicy Ostróg, przy dzisiejszej ul. Bosackiej działała jakaś apteka – mówi Piotr Klima, zasłużony raciborski farmaceuta. Po drugiej wojnie światowej w mieście zostały trzy apteki: na rynku, na placu Wolności oraz przy ul. Opawskiej. W 1951 roku zgodnie z ustawą o nacjonalizacji przeszły one na własność państwowego Przedsiębiorstwa Zaopatrzenia Aptek „Cefarm”.

Komentarze

Dodaj komentarz