20034501
20034501


O toczącym się śledztwie pisaliśmy w sierpniowym wydaniu „Nowin” (6.08.2003). Rzecz dotyczy nieprawidłowości w rydułtowskim ZOZ-ie, których dopuszczono się w czasie, gdy placówką kierował doktor Z. Łyko. Uchybienia wykryto w trakcie kontroli przeprowadzonej po zmianie ekipy kierowniczej w szpitalu w Rydułtowach (marzec, kwiecień br.). Dotyczyły one m.in. nieprawidłowości w zarządzaniu szpitalem, błędów przy przetargach, poświadczenia nieprawdy w pełnomocnictwie (sfałszowanie daty na dokumencie). Doniesienie do prokuratury w tej sprawie złożył pod koniec kwietnia starosta wodzisławski. Lista zarzutów wobec ówczesnych władz szpitala jest długa, jednak generalnie chodzi o to, iż kierując placówką, działali na szkodę interesu publicznego.Wodzisławska prokuratura od kilku miesięcy prowadzi postępowanie w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego w rydułtowskim szpitalu, którym mianowany jest m.in. Z. Łyko. Nikomu nie zostały jeszcze przedstawione zarzuty, ale – jak mówi prokurator zajmujący się sprawą – wszystko może się zdarzyć.– Trudno cokolwiek wyrokować, przesłuchaliśmy kilkunastu świadków, w tym ówczesnych dyrektorów. Analizujemy wszystkie wypowiedzi, sprawdzamy je. Stwierdziliśmy drobne uchybienia, które nie stanowią przestępstwa. Weryfikujemy też doniesienia starosty, jakoby któryś z lekarzy niemających do tego uprawnień zajmował się usypianiem pacjentów. Być może, aby nie blokować całej sprawy, materiały w tym zakresie zostaną wyłączone do osobnego postępowania. Nadal prowadzone jest dochodzenie, w trakcie którego zarzuty mogą okazać się bezpodstawne, ale też nie wykluczamy, że mogą być uzasadnione bądź też ich lista się poszerzy – mówi prokurator Witold Janiec z wodzisławskiej prokuratury rejonowej.Prokuratura przedłużyła śledztwo o kolejne trzy miesiące. Doktor Łyko występuje w tej sprawie jako świadek, a nie podejrzany, choć nie ukrywa, iż zdaje sobie sprawę, że jako osoba kierująca placówką odpowiada za decyzje podejmowane przez jego podwładnych i pracowników.– O postępowaniu dotyczącym nieprawidłowości w szpitalu, którym przez dwanaście lat kierowałem, dowiedziałem się z waszej gazety. Krótko potem ja, jak i kilkanaście osób z mojego byłego zakładu pracy, zostaliśmy wezwani na przesłuchanie na policję. Zeznania składałem jako świadek, a nie podejrzany. Prokuratura sprawdza, czy doniesienie, które złożył starosta, jest prawdziwe. W moim odczuciu jest to polityczna zagrywka. Nie mam sobie nic do zarzucenia, niemalże do zakończenia mojej drugiej kadencji pod swoim adresem słyszałem same superlatywy. Co się stało, że nagle zmieniono front – nie wiem. Przez dwanaście lat kierowałem tą placówką i przez ten czas szpital nie miał większych kłopotów. Jako jeden z nielicznych w województwie, a chyba tylko jedyny w naszym regionie, osiągał dobre wyniki finansowe. Ponadto wypłacałem zespołowi należną mu kwotę 203 zł. Nie miałem długów – mówi Zbigniew Łyko.Pozytywna opinia o doktorze Łyce krąży nie tylko wśród jego byłych współpracowników. – Wiele dobrego słyszałem o doktorze Łyce i o kierowaniu przez niego szpitalem w Rydułtowach. Cieszę się, że dołączy do naszego zespołu, na pewno będzie to z korzyścią dla nas – mówi Mariusz Marquardt, dyrektor WSS nr 3 w Rybniku.22 października w Katowicach w Śląskiej Izbie Lekarskiej odbył się konkurs na stanowisko ordynatora oddziału ginekologicznego w rybnickim WSS nr 3. Do konkursu zgłosiło się dziewięciu kandydatów, jednak ostatecznie do rywalizacji przystąpiło sześciu. Spośród nich zdaniem komisji konkursowej najlepszy okazał się Zbigniew Łyko, którego kwalifikacje pozwalające przejąć mu to stanowisko nie podlegają dyskusji. Na drodze do objęcia funkcji stoi jednak pewien szkopuł. Mianowicie postępowanie prokuratorskie w sprawie nieprawidłowości w szpitalu, którym przez kilka lat kierował doktor Łyko.– Lekarz, w sprawie którego toczy się postępowanie w prokuraturze, ale nie przedstawiono mu zarzutów, może ubiegać się o stanowisko ordynatora i nie ma obowiązku poinformować o tym fakcie komisji konkursowej – wyjaśnia Katarzyna Strzałkowska, rzeczniczka prasowa Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach.Póki co prokuratura nie postawiła Zbigniewowi Łyce żadnych zarzutów, o nic go także nie oskarża. Niemniej sprawa się toczy, a to może utrudnić zwycięzcy konkursu na ordynatora oddziału ginekologicznego zatrudnienie w rybnickim szpitalu.– Nic o tym nie wiedziałem. Zamierzałem zawrzeć z doktorem umowę o pracę w połowie listopada. Wobec takich informacji nie wiem, jak postąpię. Na pewno wystąpię z pismem do prokuratury, by zasięgnąć informacji. Oskarżenia dosyć łatwo się rzuca. Niewykluczone, że ktoś może być zainteresowany tym, by zaszkodzić doktorowi. Opinie, które o nim słyszałem, świadczą, iż dobrze kierował powierzoną mu placówką, a ponadto jest bardzo dobrym fachowcem w swojej dziedzinie. Nie jesteśmy znajomymi, jednak uważam, że jest to wartościowy człowiek, dlatego też nie będę podejmował decyzji na szybko, muszę się zastanowić, skonsultować z moimi zastępcami – mówi dyrektor Marquardt.Doktor Zbigniew Łyko mówi, ze ma już dosyć politycznych zagrywek, chciałby się skupić tylko na medycynie. Wierzy, że stanowisko ordynatora jest do tego doskonałą okazją: – Jakiś rozdział mojego życia się zamknął i rozpoczął nowy. Praca w tak nowoczesnym szpitalu, z tak wykwalifikowaną kadrą byłaby dla mnie zaszczytem. Jako ordynator chciałbym zapewnić swoim pacjentom maksymalnie wysoki poziom usług i takie same warunki pracy moim pracownikom.*****Nie nam osądzać, czy doktor Zbigniew Łyko dopuścił się nieprawidłowości w rydułtowskim szpitalu. Od tego są sądy. My możemy jedynie zadawać pytania: Czy ważne z perspektywy interesu publicznego stanowisko może objąć człowiek, którego dotyczy dochodzenie prokuratora? Czy fakt ten automatycznie oznacza jego winę? Czy prowadzone śledztwo to wystarczający powód, by zablokować czyjąś karierę zawodową?

Komentarze

Dodaj komentarz