20034509
20034509


Do tragicznego wypadku doszło wcześnie rano we Wszystkich Świętych na ul. Krzyżanowickiej w Tworkowie. Rozpędzony fiat uno na łuku drogi uderzył w barierę mostu. Zginęło dwóch pasażerów w wieku 16 i 17 lat.Zdaniem policjantów z raciborskiej drogówki auto kierowane przez 19-letniego młodzieńca musiało jechać z ogromną prędkością, skoro po uderzeniu rozpadło się na dwie części. Każda z nich odjechała w inną stronę. Kierowca oraz 19-letni pasażer zostali przewiezieni do szpitala na ortopedię. Lekarze określają ich stan jako ciężki, ale stabilny. (Tora)31 października około 5.40 w Nieborowicach na ul. Rybnickiej, na tzw. Mysiej Górze, doszło do tragicznego karambolu (patrz zdjęcie).– Na drodze krajowej nr 78 nastąpiło zderzenie czołowe volkswagena i lublina. 30-letni kierowca lublina poniósł śmierć na miejscu – poinformował nadkomisarz Janusz Kuchna, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 27-letni kierowca volkswagena transportera zjechał nagle na przeciwny pas ruchu, gdzie zderzył się z ciężarowym lublinem. Widok, jaki zastali policjanci oraz ekipy pogotowia i straży, był porażający. Uderzenie było tak potężne, że głowa ofiary dosłownie rozleciała się. Kierowca volkswagena oraz jego 52-letni pasażer z poważnymi obrażeniami ciała zostali odwiezieni do szpitala. Starszy z nich zmarł. Z obydwu samochodów na jezdni pozostały szczątki.Tego samego dnia do śmiertelnego zdarzenia doszło także w Stanicy na ul. 1 Maja. Około godz. 15.30 mężczyźnie obsługującemu ciągnik rolniczy wał napędowy maszyny wciągnął ubranie. 53-latek nie zdołał się wyswobodzić i doznał bardzo poważnych obrażeń ciała. Zmarł mimo udzielenia mu natychmiastowej pomocy.30 października o godz. 22.15 doszło do wypadku na ul. Dworcowej w Knurowie, gdzie zderzył się fiat bravo z fiatem seicento. – Rannych zostało sześć osób – poinformowała rzeczniczka KMP w Gliwicach Magdalena Zielińska.Seicentem podróżowało małżeństwo oraz ich znajoma z dwojgiem dzieci w wieku ośmiu miesięcy i trzech lat. Uderzenie było tak silne, iż do zmiażdżonego seicenta policjanci musieli wezwać straż pożarną wraz ze specjalistycznym sprzętem, aby rozciąć samochód i uwolnić uwięzionych w nim. – Przez półtorej godziny leżałem pod samochodem, starając się uwolnić spod pedałów nogi siedzącej za kierownicą kobiety – mówi szef knurowskiego pogotowia Witold Nitsze. – Na miejscu karetki były o godz. 22.20. Skończyliśmy około godz. 2.30. W sumie nasza akcja trwała jakieś cztery i pół godziny łącznie z diagnozowaniem poszkodowanych w naszym szpitalu i przetransportowaniem ich do szpitala w Gliwicach.Najbardziej ucierpiała w wypadku kierująca seicentem. Doznała otwartego złamania kolana, złamania uda, przedramienia, zwichnięcia stawu skokowego oraz urazu głowy. Została przewieziona do szpitala w Gliwicach. Tam także trafiła matka wraz z dwójką dzieci. Mąż kierującej został w szpitalu w Knurowie. Kierowca fiata bravo po opatrzeniu urazów odmówił hospitalizacji.Mało brakowało, by podczas udzielania rannym pomocy poszkodowany został również lekarz pogotowia. Kiedy Witold Nitsze wychodził z karetki, niosąc w stronę poszkodowanych szyny, z niemałą prędkością minął go „maluch”. Jego kierowca zatrzymał się na chwilę, by „zapytać” lekarza, czy „nie widzi, jak lezie”.

Komentarze

Dodaj komentarz