Do tragicznego wypadku doszło wcześnie rano we Wszystkich Świętych na ul. Krzyżanowickiej w Tworkowie. Rozpędzony fiat uno na łuku drogi uderzył w barierę mostu. Zginęło dwóch pasażerów w wieku 16 i 17 lat.Zdaniem policjantów z raciborskiej drogówki auto kierowane przez 19-letniego młodzieńca musiało jechać z ogromną prędkością, skoro po uderzeniu rozpadło się na dwie części. Każda z nich odjechała w inną stronę. Kierowca oraz 19-letni pasażer zostali przewiezieni do szpitala na ortopedię. Lekarze określają ich stan jako ciężki, ale stabilny. (Tora)31 października około 5.40 w Nieborowicach na ul. Rybnickiej, na tzw. Mysiej Górze, doszło do tragicznego karambolu (patrz zdjęcie).– Na drodze krajowej nr 78 nastąpiło zderzenie czołowe volkswagena i lublina. 30-letni kierowca lublina poniósł śmierć na miejscu – poinformował nadkomisarz Janusz Kuchna, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 27-letni kierowca volkswagena transportera zjechał nagle na przeciwny pas ruchu, gdzie zderzył się z ciężarowym lublinem. Widok, jaki zastali policjanci oraz ekipy pogotowia i straży, był porażający. Uderzenie było tak potężne, że głowa ofiary dosłownie rozleciała się. Kierowca volkswagena oraz jego 52-letni pasażer z poważnymi obrażeniami ciała zostali odwiezieni do szpitala. Starszy z nich zmarł. Z obydwu samochodów na jezdni pozostały szczątki.Tego samego dnia do śmiertelnego zdarzenia doszło także w Stanicy na ul. 1 Maja. Około godz. 15.30 mężczyźnie obsługującemu ciągnik rolniczy wał napędowy maszyny wciągnął ubranie. 53-latek nie zdołał się wyswobodzić i doznał bardzo poważnych obrażeń ciała. Zmarł mimo udzielenia mu natychmiastowej pomocy.30 października o godz. 22.15 doszło do wypadku na ul. Dworcowej w Knurowie, gdzie zderzył się fiat bravo z fiatem seicento. – Rannych zostało sześć osób – poinformowała rzeczniczka KMP w Gliwicach Magdalena Zielińska.Seicentem podróżowało małżeństwo oraz ich znajoma z dwojgiem dzieci w wieku ośmiu miesięcy i trzech lat. Uderzenie było tak silne, iż do zmiażdżonego seicenta policjanci musieli wezwać straż pożarną wraz ze specjalistycznym sprzętem, aby rozciąć samochód i uwolnić uwięzionych w nim. – Przez półtorej godziny leżałem pod samochodem, starając się uwolnić spod pedałów nogi siedzącej za kierownicą kobiety – mówi szef knurowskiego pogotowia Witold Nitsze. – Na miejscu karetki były o godz. 22.20. Skończyliśmy około godz. 2.30. W sumie nasza akcja trwała jakieś cztery i pół godziny łącznie z diagnozowaniem poszkodowanych w naszym szpitalu i przetransportowaniem ich do szpitala w Gliwicach.Najbardziej ucierpiała w wypadku kierująca seicentem. Doznała otwartego złamania kolana, złamania uda, przedramienia, zwichnięcia stawu skokowego oraz urazu głowy. Została przewieziona do szpitala w Gliwicach. Tam także trafiła matka wraz z dwójką dzieci. Mąż kierującej został w szpitalu w Knurowie. Kierowca fiata bravo po opatrzeniu urazów odmówił hospitalizacji.Mało brakowało, by podczas udzielania rannym pomocy poszkodowany został również lekarz pogotowia. Kiedy Witold Nitsze wychodził z karetki, niosąc w stronę poszkodowanych szyny, z niemałą prędkością minął go „maluch”. Jego kierowca zatrzymał się na chwilę, by „zapytać” lekarza, czy „nie widzi, jak lezie”.
Do tragicznego wypadku doszło wcześnie rano we Wszystkich Świętych na ul. Krzyżanowickiej w Tworkowie. Rozpędzony fiat uno na łuku drogi uderzył w barierę mostu. Zginęło dwóch pasażerów w wieku 16 i 17 lat.Zdaniem policjantów z raciborskiej drogówki auto kierowane przez 19-letniego młodzieńca musiało jechać z ogromną prędkością, skoro po uderzeniu rozpadło się na dwie części. Każda z nich odjechała w inną stronę. Kierowca oraz 19-letni pasażer zostali przewiezieni do szpitala na ortopedię. Lekarze określają ich stan jako ciężki, ale stabilny. (Tora)31 października około 5.40 w Nieborowicach na ul. Rybnickiej, na tzw. Mysiej Górze, doszło do tragicznego karambolu (patrz zdjęcie).– Na drodze krajowej nr 78 nastąpiło zderzenie czołowe volkswagena i lublina. 30-letni kierowca lublina poniósł śmierć na miejscu – poinformował nadkomisarz Janusz Kuchna, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 27-letni kierowca volkswagena transportera zjechał nagle na przeciwny pas ruchu, gdzie zderzył się z ciężarowym lublinem. Widok, jaki zastali policjanci oraz ekipy pogotowia i straży, był porażający. Uderzenie było tak potężne, że głowa ofiary dosłownie rozleciała się. Kierowca volkswagena oraz jego 52-letni pasażer z poważnymi obrażeniami ciała zostali odwiezieni do szpitala. Starszy z nich zmarł. Z obydwu samochodów na jezdni pozostały szczątki.Tego samego dnia do śmiertelnego zdarzenia doszło także w Stanicy na ul. 1 Maja. Około godz. 15.30 mężczyźnie obsługującemu ciągnik rolniczy wał napędowy maszyny wciągnął ubranie. 53-latek nie zdołał się wyswobodzić i doznał bardzo poważnych obrażeń ciała. Zmarł mimo udzielenia mu natychmiastowej pomocy.30 października o godz. 22.15 doszło do wypadku na ul. Dworcowej w Knurowie, gdzie zderzył się fiat bravo z fiatem seicento. – Rannych zostało sześć osób – poinformowała rzeczniczka KMP w Gliwicach Magdalena Zielińska.Seicentem podróżowało małżeństwo oraz ich znajoma z dwojgiem dzieci w wieku ośmiu miesięcy i trzech lat. Uderzenie było tak silne, iż do zmiażdżonego seicenta policjanci musieli wezwać straż pożarną wraz ze specjalistycznym sprzętem, aby rozciąć samochód i uwolnić uwięzionych w nim. – Przez półtorej godziny leżałem pod samochodem, starając się uwolnić spod pedałów nogi siedzącej za kierownicą kobiety – mówi szef knurowskiego pogotowia Witold Nitsze. – Na miejscu karetki były o godz. 22.20. Skończyliśmy około godz. 2.30. W sumie nasza akcja trwała jakieś cztery i pół godziny łącznie z diagnozowaniem poszkodowanych w naszym szpitalu i przetransportowaniem ich do szpitala w Gliwicach.Najbardziej ucierpiała w wypadku kierująca seicentem. Doznała otwartego złamania kolana, złamania uda, przedramienia, zwichnięcia stawu skokowego oraz urazu głowy. Została przewieziona do szpitala w Gliwicach. Tam także trafiła matka wraz z dwójką dzieci. Mąż kierującej został w szpitalu w Knurowie. Kierowca fiata bravo po opatrzeniu urazów odmówił hospitalizacji.Mało brakowało, by podczas udzielania rannym pomocy poszkodowany został również lekarz pogotowia. Kiedy Witold Nitsze wychodził z karetki, niosąc w stronę poszkodowanych szyny, z niemałą prędkością minął go „maluch”. Jego kierowca zatrzymał się na chwilę, by „zapytać” lekarza, czy „nie widzi, jak lezie”.
Komentarze