Danuta Karwala twierdzi, że w śledztwie dotyczącym śmierci jej męża popełniono szereg zaniedbań / Dominik Gajda
Danuta Karwala twierdzi, że w śledztwie dotyczącym śmierci jej męża popełniono szereg zaniedbań / Dominik Gajda

37-letni Piotr Karwala z Jastrzębia został śmiertelnie porażony prądem nad wodą. Prokuratura Rejonowa w Cieszynie umorzyła sprawę, twierdząc, że mężczyzna zahaczył wędką o linię wysokiego napięcia. Żona złożyła do sądu zażalenie na tę decyzję, twierdząc, że to linia biegła zbyt nisko. 30 czerwca zeszłego roku Karwalowie wybrali się z rodzicami i dziećmi do Kiczyc w gminie Skoczów. Na miejscu rozpalili grilla, pan Piotr poszedł wędkować razem z ojcem. Mieli już wracać. Była 17.15. Nagle pani Danuta usłyszała potężny huk i krzyk teścia, że Piotr nie żyje. – Mąż w jednej ręce trzymał wędkę, w drugiej niósł psa. Zginął, kiedy opuszczał zwierzaka. Obrażenia, ułożenie wędki wskazują, że była w pozycji poziomej. Pracownik energetyki, który był na miejscu, stwierdził, że mąż nie musiał dotknąć przewodów wędką, aby doszło do porażenia. Wystarczyło, że zbliżył ją do gałęzi drzew, które rosną pod linią – mówi Danuta Karwala.

Podkreśla, że w tej sprawie od początku dochodziło do wielu przekłamań. Policja informowała bowiem, że tragedia wydarzyła się wieczorem, że pan Piotr zarzucił wędkę tak pechowo, że zawadził wędziskiem lub żyłką o przewody, że zginął również pies, siedzący obok, a to nie było tak. Żona zarzuca policji i prokuraturze, że w dniu tragedii nie wykonano zdjęć ani pomiarów linii energetycznej. Ostatni żywego Piotra widział jego ojciec. "Wychodząc z rzeki, syn trzymał wędkę poziomo przed sobą. Usłyszałem szum, zastanawiałem się, co to jest. Nagle zobaczyłem pionowy słup ognia, za krzakami, gdzie zniknął mój syn. Następnie z tego słupa zrobiła się ściana ognia" – zeznawał w śledztwie ojciec ofiary.

Prokurator rejonowy z Cieszyna Mariusz Lampart twierdzi, że czynności wykonano prawidłowo. – Na miejscu tuż po tragedii byli policjanci i prokurator. Zdjęcia w dniu zdarzenia zostały wykonane, ale z powodu jasnego tła nie widać na nich przewodów. Dopiero nazajutrz, po odłączeniu prądu przez Tauron, wykonano dokładne pomiary i kolejne zdjęcia. Sprawdzaliśmy też stan sieci, była należycie serwisowana – wyjaśnia prokurator. Przewody, jego zdaniem, były na prawidłowej wysokości. Znajdowały się na poziomie 7,5 metra, a wystarczyłoby nawet 5 metrów. – Rodzina twierdzi, że mężczyzna niósł poziomo wędkę. Musiał ją podnieść i zahaczyć o kable. To był nieszczęśliwy wypadek – uważa prokurator.

Tymczasem pełnomocnik Danuty Karwali wytyka, że zeznania świadków, dokumentacja fotograficzną i wyniki oględzin zwłok wskazują na to, że Piotr Karwala trzymał wędkę poziomo, więc nie mógł jej zbliżyć do przewodów, nie mówiąc już nawet o zahaczeniu. Rodzina podnosi, że Piotr Karwala był doświadczonym wędkarzem, doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożeń i nie przyczynił się do zaistnienia zdarzenia. Śledztwo należy więc wznowić i ustalić sprawców przestępstwa, jakim miałoby być zaniedbanie energetyki. Prokuratura, zdaniem rodziny, powinna wyjaśnić zjawisko łuku elektrycznego. Jeśli styczność drzew z linią elektryczną mogła zainicjować przeskok łuku elektrycznego, to doszło do zaniedbania przy utrzymaniu linii energetycznej.

2

Komentarze

  • Myślący Jak zginął wędkarz .................. 08 lutego 2013 12:34Dlaczego ludzie zawsze wyjeżdżają gdzieś za miasto bez GŁOWY ??? Czy będzie chociaż jeden dzień w roku bez tragedii, z powodu głupoty ??? Chyba nie !!!
  • Przezorny Jak zginął wędkarz .................... 08 lutego 2013 12:27Już w szkole i przedszkolu mówią, że pod liniami wysokiego napięcia się nie chodzi !!!! A tu się okazuje, że on tam jeździł łowić ryby nie raz ani dwa ? Przepraszam, nie ma innych miejsc do łowienia, tylko pod liniami zagrażającymi życiu, jeszcze rodzinę ze sobą zabiera ? Rozumiem tragedia, ale chyba na własne życzenie !!!!!!!!!!

Dodaj komentarz