20034706
20034706


Terroryści zaatakowali konwój 5.11 tuż przez piętnastą w okolicach szpitala przy ul. Gamowskiej. Rozbroili i pojmali konwojentów i odjechali samochodem razem z oswobodzonym więźniem. Napadnięci funkcjonariusze służby więziennej zaalarmowali zakład karny. Ten z kolei – policję i straż graniczną. Rozpoczął się pościg za bandytami. Policja ustawiła blokady na drogach, straż graniczna zaalarmowała wszystkie okoliczne posterunki graniczne. Radiowozy wszystkich trzech służb patrolowały ulice. Wszystko po to, aby odciąć terrorystom drogę ucieczki. Oddziały operacyjne zlokalizowały furgonetkę porzuconą na obrzeżach miasta, w okolicy cmentarza przy ul. Głubczyckiej. Przy pomocy psów tropiących rozpoczęły przeczesywanie terenu. Zbiegów zlokalizowano na terenie strzelnicy straży granicznej. Wszystkich udało się pojmać. Obyło się bez ofiar.To oczywiście nie była prawdziwa akcja, tylko zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia, jakie dwa razy w roku organizowane są w Raciborzu.– Ich głównym celem jest sprawdzenie łączności między współpracującymi ze sobą służbami podczas sytuacji kryzysowej. Tak się składa, że służba więzienna, policja i straż graniczna działają na różnych częstotliwościach, więc nie mogą korzystać z własnych systemów łącznościowych podczas wspólnej akcji. Ten problem rozwiązałby dopiero zintegrowany system powiadamiania w sytuacjach zagrożenia. O jego uruchomieniu mówi się od dłuższego czasu. Póki co jednak go nie ma i musimy przećwiczyć wspólne działania, wykorzystując to, co jest. Stąd podczas ćwiczeń korzystaliśmy z łącz miejskich i jesteśmy zadowoleni z rezultatów – mówi mjr Mirosław Małek, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Raciborzu.Scenariusz ćwiczeń znało tylko kilka osób. Służby operacyjne dostały tylko strzępy informacji, tyle, ile miałyby do dyspozycji podczas normalnej akcji. Grupa pościgowa pod dowództwem policji musiała wykazać się w terenie skutecznością. Wiadomo było jedynie, że akcja ma skończyć się na strzelnicy.– Pluton specjalny straży granicznej brał udział w ćwiczeniach, ponieważ odbywały się one blisko granicy. Trzeba było teoretycznie założyć, że prawdziwi terroryści mogli chcieć uciec z Polski, stąd ćwiczyliśmy m.in. zabezpieczenie granicy – mówi kpt. Grzegorz Klejnowski, rzecznik prasowy Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu.W Raciborzu póki co nie doszło jeszcze do napadu na konwój transportujący więźniów, ani ucieczki osadzonych, niemniej do podobnych zdarzeń dochodziło w Polsce. Stąd zdaniem mjr. Małka podobne ćwiczenia trzeba regularnie przeprowadzać.

Komentarze

Dodaj komentarz