Hazardzista małolat


Otóż okazuje się, że nie wszyscy tego przestrzegają.Na spotkanie przyszło sześciu gimnazjalistów w wieku 14-15 lat. Początkowo byli onieśmieleni, ale szybko się rozkręcili i z zaangażowaniem opowiadali o obstawianiu wyników, przechytrzaniu dorosłych, wygranych i przegranych.Niektórzy z nich już od trzech lat obstawiają mecze drużyn piłkarskich czy koszykarskich u bukmacherów. Miesięcznie wydają na ten cel około 25-30 zł. Nie jest to dużo, ale gdyby mieli więcej pieniędzy, na pewno stawki byłyby wyższe. Czasami wygrywają, czasami nie. Jak to w hazardzie.– Najgorszy jest ten moment wyczekiwania, jak spisze się moja drużyna. Złoszczę się, gdy przegrywam, obiecuję sobie, że już na nich nie postawię, co wcale nie jest prawdą. Na drugi dzień idę i znowu obstawiam. Wybieram inną drużynę albo całkiem zmieniam dyscyplinę. Jest szansa, że tym razem będzie dobrze i się odkuję – opowiada Adam.Mówią jak zawodowcy. Co, gdzie i za ile. Tłumaczą mi z anielską cierpliwością: – Najlepiej obstawiać piłkę nożną, koszykówkę i skoki narciarskie – tu jest szansa. Na hokeja i tenisa się nie opłaca, tam nigdy nie wiadomo, kto wygra. Można stracić kasę. Z piłką nożną też nie do końca jest tak na pewniaka. Na polskie zespoły nie opłaca się, bo te mecze są różnie rozgrywane – śmieją się i puszczają perskie oczko. – Lepiej na Ligę Mistrzów. Tutaj można mieć pewniaka, chociaż po tym, co ostatnio pokazał Real Madryt, jest więcej niż jasne, że ktoś musiał wziąć łapówę – bez skrupułów i zdziwienia odsłaniają kulisy rozgrywek sportowych.Nie zawsze uda im się obstawić. Czasami w zakładach sportowych pytają o dokument tożsamości. – Jak ktoś się uprze, to nie ma szans. Zazwyczaj jest to wtedy, gdy ktoś z dorosłych jest w środku. Ale gdy jesteśmy sami, to raczej nie ma problemu – mówi Grześ.Opowiadają też historie o podrobionych dowodach i legitymacjach. Oczywiście jednym głosem zaprzeczają, że oni z „fałszywkami” nie pracują. Gdy już nie ma wyjścia, proszą kogoś z przypadkowo napotkanych dorosłych, by za nich obstawił. Raczej nikt im nie odmawia wyświadczenia tej przysługi.O tym, że jest to hazard, dobrze wiedzą, ale też twierdzą, że oni są odporni na takie uzależnienia. – Ja paliłem i przestałem, czyli nie mam tendencji do nałogów. Z tym też, jakbym chciał, tobym zerwał, ale po co? Przecież nikomu nie szkodzę, a jeszcze czasami daję zarobić. Nie wydaję dużo, około 30 zł.Są fanami sportu, choć tylko jeden z nich gra w drużynie, reszta kopie piłkę z kumplami na podwórkach. Telewizyjne transmisje meczów oczywiście oglądają – te, które obstawiają. Pozostałe wyniki sprawdzają w telegazecie. – Trzeba mieć orientację, żeby następnym razem dobrze wybrać.Wiedzą, że hazard to coś złego, ale oni nie grają w pokera ani nie chodzą do kasyna, chociaż bardzo chcieliby zagrać w ruletkę albo na automatach. Zagraliby o wszystko, żeby mieć dużo pieniędzy.W firmach bukmacherskich mówią, że widok małolata chcącego wykupić kupon nie jest zjawiskiem odosobnionym. – Często schodzi się takie „przedszkole”, że trudno uwierzyć. Choć nie mogą tutaj wchodzić, nie reagują na wywieszkę na drzwiach ani na moje słowa. Pomimo mojej kategorycznej odmowy próbują mi udowodnić, że i tak wykupią zakład. I rzeczywiście, widzę, jak na zewnątrz zaczepiają ludzi i proszą, by w ich imieniu ktoś postawił. Niektórzy się na to zgadzają – mówi pracownica jednej z firm bukmacherskich.

Komentarze

Dodaj komentarz