Do tragedii doszło w domu przy tej ulicy / Adrian Karpeta
Do tragedii doszło w domu przy tej ulicy / Adrian Karpeta

Jastrzębscy strażacy obchodzili dzisiaj swoje święto. Tymczasem w nocy uczestniczyli w ratowaniu rodziny z pożaru domu jednorodzinnego przy ulicy Ździebły w Ruptawie. Przypomnijmy, że w wyniku zaczadzenia zmarły dwie siostry. Kolejne dzieci i matka walczą o życie.
W akcji uczestniczył m.in. Edward Deberny, komendant jastrzębskiej straży pożarnej. - O godzinie 1.45 dotarło do nas zgłoszenie o zadymieniu w domku jednorodzinnym. Dzwonił 17-letni chłopiec, był na poddaszu. Mówił, że na dole znajduje się jego matka i rodzeństwo. Dyżurny wysłał na miejsce pięć zastępów. Dym wydobywał się jedynie z okna na poddaszu – relacjonuje Edward Deberny.
Strażacy mówią, że dom był jak twierdza. - Budynek był zabezpieczony żaluzjami antywłamaniowymi, zainstalowane były również antywłamaniowe drzwi. Użyliśmy sprzętu hydraulicznego. Weszliśmy przez okno na poddaszu. Stamtąd zabraliśmy 17-letniego chłopca, który do nas dzwonił, i jego nastoletnią siostrę. Dziewczyna była nieprzytomna. Potem ewakuowaliśmy cztery osoby z dołu budynku, nie dawały oznak życia. Przystąpiono do reanimacji, pięć osób udało się reanimować na miejscu. Trafiły do szpitali w Jastrzębiu, Cieszyna i Rybnika, tam gdzie były wolne miejsca na OIOM-ach. 17-latki niestety nie udało się uratować, jej trzyletnia siostra zmarła w szpitalu. 17-latkowi nic się nie stało. Rozmawiałem z nim, nie mieliśmy odwagi, by poprosić go o zidentyfikowanie ciała siostry... – mówi Edward Deberny.
Ojciec był w pracy, 17-latek ściągnął go do domu. - Próbowałem wyjaśnić mu, jak wygląda sytuacja, zasłabł i również trafił do szpitala... W czasie mojej 35-letniej pracy w Jastrzębiu nie przeżyłem takiej tragedii – dodaje Edward Deberny.
W szpitalu w Jastrzębiu przebywają matka i dwaj synowie, 10- i 17-latek. - Kobieta leży na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii dla dorosłych. Jej stan jest jest bardzo poważny. Jedno z dzieci leży na OIOM-ie dziecięcym, jego stan też jest również bardzo ciężki. Przyczyną ich poważnego stanu jest zaczadzenie, mają tylko drobne poparzenia. Drugie dziecko przebywa na oddziale pediatrycznym, jest w stanie fizycznym dobrym. Niestety, dziewczynka zmarła w trakcie reanimacji na izbie przyjęć. Ojciec otrzymał od nas pomoc medyczną, był psycholog policyjny. Odwiedza swoich bliskich na terenie szpitala – mówi Alicja Brocka, rzeczniczka prasowa jastrzębskiego szpitala. Jeszcze jedno dziecko przebywa w szpitalu w Cieszynie.
Warto dodać, że to drugi pożar, który dotknął rodzinę w ostatnich latach! 14 stycznia 2011 roku wskutek zwarcia instalacji elektrycznej w domofonie spaliło się całe wnętrze domu. Zostali bez niczego, mebli, ubrań, podręczników. Wówczas jastrzębianie im pomogli. Teraz miasto też zapewni rodzinie mieszkanie. - To ogromny dramat i łączymy się w bólu ze wszystkimi, których dotknęła ta tragedia. Prezydent zlecił podjęcie wszelkich działań, mających na celu pomoc rodzinie. Na miejsce skierowani zostali psycholodzy, miasto zapewni też mieszkanie i wsparcie finansowe – zapowiada Katarzyna Wołczańska, rzeczniczka prasowa jastrzębskiego magistratu.
Dzisiaj w kościele na osiedlu VI, w pobliżu komendy straży pożarnej, odbywała się msza w intencji strażaków. Modlono się również, a może przede wszystkim, za tę rodzinę. - Ludzkie zdolności pojmowania zawodzą, nie ma na świecie takiej siły, która mogłaby ukoić ten ból. Jest tylko jedna nadzieja, wszechmogący dawca życia. Módlmy się do św. Floriana, żeby pomógł ugasić tę tragedię - mówił w trakcie kazania ksiądz Wojciech Grzesiak, kapelan szpitala wojewódzkiego, gdzie trafiła poszkodowana rodzina.
Ksiądz apelował też do rządzących o to, by nie brakowało pieniędzy na ratownictwo medyczne, na straż pożarną, policję. Zobacz galerię zdjęć.

Z ostatniej chwili: w sobotę wieczorem zmarły matka i jedno z dzieci.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz