Jacek Wowra podczas przygotowań do wyprawy / Archiwum prywatne
Jacek Wowra podczas przygotowań do wyprawy / Archiwum prywatne

Podczas kiedy wielu z nas będzie się wygrzewało w słońcu, on będzie podziwiał białe niedźwiedzie i pięknie kwitnąca tundrę. Od kilku miesięcy intensywnie przygotowywał się do tej wyprawy, którą organizuje Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. – Zawsze pasjonowały mnie podróże, przygoda, wysokie góry, dlatego w lutym stanąłem przed komisją konkursową. Na każde stanowisko w ekipie wyprawy jest kilku kandydatów – mówi Jacek Wowra. Jak dodaje, Instytut Geofizyki PAN co roku prowadzi nabór uczestników wypraw polarnych,

Ponieważ jest historykiem, nie mógł się ubiegać o stanowisko naukowe geofizyka, biologa czy meteorologa. Wybrał więc funkcję pracownika technicznego, czyli kogoś, kto dba o sprzęt (na przykład agregaty prądotwórcze) i wyposażenie. – Oprócz utrzymania bieżącego bazy mamy też zadania związane z przygotowaniem stacji do zimowania. Otrzymałem pozytywną weryfikację komisji, mimo że nie było łatwo przekonać pracowników instytutu, iż dyrektor szkoły będzie zdyscyplinowanym podwładnym – śmieje się Jacek Wowra. Dodaje krótko, że w tej sytuacji pomogła mu miłość do motocykli. Jak się okazało, podziela ją jeden z egzaminatorów.

Potem przez cztery dni przechodził badania lekarskie, w sumie badało go aż 15 specjalistów! Nic dziwnego, wszak dyrektor wyrusza na stację, w której nie będzie lekarza... Potem przyszedł czas na przymiarkę ubrań polarnych i zapoznanie się z zadaniami. Najciekawsze było tygodniowe zgrupowanie w Gdyni dla całej ekipy, której celem było zapoznanie się i przygotowanie do pobytu w bazie. Szkolenie prowadził oficer GROM-u, a obejmowało ono naukę obrony przed niedźwiedziami, nawiązywania łączności satelitarnej, zasad udzielania pierwszej pomocy oraz ratownictwo morskie. Największe zagrożenie na północy to niedźwiedzie polarne, które na ogół boją się ludzi, zdarza się jednak, że atakują. Polarników obowiązuje więc bezwzględny nakaz wychodzenia z bazy z bronią. – A jest jej w stacji niezły arsenał, można by z jej pomocą prowadzić małą wojnę – mówi pan Jacek.

Jak stwierdził profesor Piotr Głowacki, kierownik Zakładu Badań Polarnych i Morskich PAN, Polacy będą na Spitsbergenie ambasadorami swojego kraju. Stację polarną Hornsund im. Stanisława Siedleckiego nad zatoką Białego Niedźwiedzia odwiedzają naukowcy z całego świata, bo też należy ona do najlepszych w okolicach koła podbiegunowego północnego. Coroczna wyprawa PAN składa się z dwóch grup. Jedna to letnicy, którzy przebywają tam cztery miesiące, druga to tak zwani zimownicy, którzy spędzają tam cały rok. Ich zadanie to przede wszystkim bieżące utrzymanie stacji, która służy nie tylko polskim naukowcom. Prowadzi się tam też ściśle zaplanowane badania naukowe dotyczące m.in. zmian klimatycznych czy przyrodniczych. Wielu polarników to przecież naukowcy, dla których jest to pracy.

– Po raz pierwszy jadę na Spitsbergen, chociaż bywałem już w warunkach ekstremalnie trudnych, na przykład w Alpach. Zdobyłem też kilka czterotysięczników, w tym Dach Europy, ale na północy będę po raz pierwszy – mówi Jacek Wowra. Jest zafascynowany podróżami i przygodą. Szuka ciągle nowych wyzwań. Na Spitsbergenie na pewno ich nie zabraknie. – W archipelagu Svalbard żyje ponad 20 tysięcy białych niedźwiedzi, a w fiordach bywają orki. Wbrew pozorom przyroda jest tam naprawdę niezwykła, szczególnie latem. W czerwcu kwitnie tundra i wygląda pięknie – cieszy się na pobyt w stacji polarnej Jacek Wowra. Wyrusza już 6 czerwca. "Nowiny" życzą powodzenia.

20 tys. białych niedźwiedzi żyje w archipelagu Svalbard. Spitsbergen to największa wyspa w tym archipelagu

 

Komentarze

Dodaj komentarz