20035005
20035005


O sprawie pisaliśmy dwa tygodnie temu. Od tego czasu protest społeczny nabrał tak na sile, że miasto zorganizowało 2.12 spotkanie komitetu protestacyjnego z Janem Żurkiem, prezesem Centrum Projektów Regionalnych z Katowic, które PKN Orlen wybrał na inwestora zastępczego. Prezes długo przekonywał do swoich racji:– Chyba nie wyobrażacie sobie państwo, że największy koncern w środkowej Europie – PKN Orlen – wymyśla, jak by dokuczyć mieszkańcom Raciborza. Po prostu w koncernie jest grupa, która jeździ po Polsce w poszukiwaniu miejsc dobrych do ulokowania na nich stacji paliw. Te miejsca zostają potem poddane szczegółowym badaniom, przede wszystkim sprawdza się, czy w planie ogólnym danej gminy to miejsce można przeznaczyć pod taką inwestycję. Prawnicy i fachowcy w Orlenie uznali, że zapis w tutejszym planie zezwala na podjęcie działań zmierzających do uzyskania warunków zabudowy tego terenu. I koncern zwrócił się do prezydenta Raciborza z zapytaniem, czy może wybudować stację paliw wraz z infrastrukturą u zbiegu ulic Opawskiej i Łąkowej. Do wniosku dołączyliśmy raport oddziaływania na środowisko. Ale decyzję podejmie prezydent. Jesteśmy również przygotowani na decyzję negatywną. Jeżeli jednak będzie pozytywna, to deklaruję państwu, że wspólnie z projektantami spotkamy się z mieszkańcami, żeby pokazać stację bezpieczną, przyjazną sąsiedztwu i środowisku. Zapewniam, że nie przyjechałem się kłócić, tylko przekonywać o tym, że inwestycja proponowana przez Orlen nie dotyczy pęczka pietruszki. Koncern chce zainwestować półtora miliona dolarów i stworzyć dwadzieścia pięć miejsc pracy.– Ubolewam, że w Orlenie jest grupa ludzi, która chce nam uprzykrzyć życie – odparowała Jolanta Olszewska, przewodnicząca komitetu protestacyjnego. – Państwo kierują się marketingiem, dla nas jest to sprawa życia lub śmierci. Żadna stacja nie jest przyjazna środowisku. Nasz komitet jest wyrazicielem woli dwóch tysięcy ludzi. Ich liczba lawinowo się powiększa. Dysponujemy wetem mieszkańców ulic Łąkowej i Opawskiej, ale też zaczynające się od słów „My, mieszkańcy Raciborza...”. Poza tym nasz komitet przekazuje protest dyrektorów dwóch szkół: SP nr 11 i Gimnazjum nr 5 przy ul. Opawskiej, 150 metrów od miejsca, gdzie ma powstać stacja benzynowa. Jesteśmy też pełnomocnikami 15 rodzin będących stroną w sprawie. Wspólnie z tą ogromną rzeszą ludzi oraz radnymi stacji benzynowej mówimy „nie”.– Co po wybudowaniu stacji stanie się z przylegającym gruntem gminy, przeznaczonym głównie pod budownictwo mieszkaniowe i wielorodzinne? Ano gmina straci olbrzymie pieniądze, bo nikt nie kupi ani nie będzie chciał budować w sąsiedztwie stacji – dowodził radny Stanisław Borowik.Jan Żurek wziął tę argumentację za wybuch emocji. Przyznał, że pozbawionej argumentów prawnych:– Chcę państwu powiedzieć jedną rzecz, być może obrazoburczą: o tym, że ta stacja może tam powstać, nie zdecydował ani PKN Orlen, ani Centrum Projektów Regionalnych, tylko radni w 1992, uchwalając taki a nie inny zapis w planie zagospodarowania przestrzennego. A jako rzeczoznawca majątkowy będę się spierał, czy teren straci na wartości po wybudowaniu stacji, czy zyska. O wartości gruntów decyduje program gospodarczy władz miasta i strategia rozwoju, a nie stacja.To rozzłościło byłego wiceprezydenta Raciborza Adama Batorę, który zdawał się być przekonany, że prezes Żurek dostał od prezydenta zapewnienie na piśmie o możliwości zbudowania stacji benzynowej. Kiedy pełnomocnik Orlenu zaprzeczył, przedstawiciel komitetu zaatakował:– To na jakiej podstawie wniósł pan o opinię do pracowni, po co przygotowywał raport oddziaływania na środowisko? Przecież to są wszystko koszty!– Pan prezydent poinformował mnie tylko o wszczęciu procedury. Ja dodatkowo zwróciłem się o opinię do autora planu, bo mam takie prawo. Koszty związane są z ryzykiem handlowym, jakie ponoszę – ripostował Żurek. – Jeżeli decyzja prezydenta będzie dla koncernu niekorzystna, wtedy, biorąc pod uwagę właśnie poniesione koszty oraz przewidywane w przyszłości korzyści, raczej odwołam się do samorządowego kolegium odwoławczego.Wyjaśnienia pełnomocnika nie przekonały Adama Batory, a raczej wzburzyły. Stwierdził, że opinia Ago-Projektu jest wadliwa. Powiedział, że dysponuje dwiema innymi niezależnymi opiniami, według których budowa stacji w spornym miejscu jest niemożliwa. Adam Batora próbował wymóc na prezydencie odpowiedź, którą opinię uważa za ważniejszą i jakie jest jego stanowisko wobec planowanej stacji. Te naciski zirytowały zastępcę prezydenta Andrzeja Bartelę:– Wszystkie opinie są dla nas jednakowo ważne. Przeanalizujemy je i wtedy prezydent podejmie decyzję.Dyskusja trwała kilka godzin. Podnoszono kwestię zwiększenia ruchu na zatłoczonych już teraz ulicach Opawskiej i Łąkowej oraz hałasu. Niektóre osoby nie miały wiele do powiedzenia, a mówiły. Spotkanie nie przyniosło rozstrzygnięć. Decyzji prezydenta jeszcze nie ma. Zresztą jakakolwiek by nie była, ktoś będzie z niej niezadowolony.

Komentarze

Dodaj komentarz