Sprawiedliwość nierychliwa


To była jedna z najgłośniejszych afer gospodarczych w naszym regionie. W 1994 roku Ryfama trafiła nawet do głównego wydania ówczesnego „Dziennika Telewizyjnego”. W 1993 roku państwowy wtedy jeszcze zakład świętował swoje 100-lecie. W kwietniu 1994 roku do Prokuratury Rejonowej w Rybniku wpłynęły zaskakujące wyniki kontroli przeprowadzonej w fabryce przez Najwyższą Izbę Kontroli na wniosek zakładowej Solidrności. Wszczęto śledztwo. W połowie 1995 roku prokuratura postawiła zarzuty czterem pracownikom Ryfamy: byłemu dyrektorowi i jego zastępcy do spraw ekonomicznych, głównej księgowej i kierownikowi działu księgowego, a także dwóm osobom reprezentującym czeską firmę, która swego czasu współpracowała z zakładem. Wobec czterech osób, w tym trzech członków byłej dyrekcji, zastosowano wtedy tymczasowy areszt, dwie inne osoby za poręczeniem majątkowym uniknęły aresztowania.W marcu 1996 roku do Sądu Wojewódzkiego w Katowicach trafił akt oskarżenia przeciwko 16 osobom. Trafiły tam również akta sprawy, liczące 37 tomów po 200 stron każdy.Dyrektor naczelny, dyrektor ds. ekonomicznych oraz główna księgowa zostali oskarżeni o niegospodarność i wyrządzenie szkody w mieniu Ryfamy w wysokości 8 mln 430 tys. 190 zł. Zarzut niegospodarności postawiony przez prokuraturę byłej dyrekcji Ryfamy dotyczył m.in. wydania 110 tys. zł na wybicie złotych jubileuszowych odznak z okazji 100-lecia zakładu, co w przypadku jego trudnej sytuacji finansowej nie znajdowało racjonalnego uzasadnienia. Przypomnijmy, że „złotemu pomysłowi” ówczesnej dyrekcji sprzeciwiały się i związki zawodowe, i niektórzy członkowie rady pracowniczej. Przyjęcia złotych znaczków odmówiło wielu pracowników, niektórzy z kolei spieniężyli je w punktach skupu złota. Kontrola NIK-u wykazała zresztą, że wykonane przez jednego z rybnickich rzemieślników znaczki różniły się wagą, a cecha probiercza widniała tylko na pierwowzorze. Na pozostałych znaczkach została ona odlana, choć każdy złoty wyrób powinien być osobno cechowany.Dyrektora do spraw ekonomicznych i główną księgową oskarżono również o uszczuplenie skarbu państwa o 1 mln 175 tys. 470 zł, a także o zagarnięcie przez każdą z tych osób po blisko 450 tys. zł, zaś naczelnego dyrektora o zagarnięcie 5440 zł.Na ławie oskarżonych zasiedli również kierownik działu marketingu, oskarżony o poświadczenie nieprawdy i zagarnięcie 123 tys. 340 zł, i kierownik działu księgowości i finansów oskarżony o sfałszowanie dokumentów i zagarnięcie 4 tys. zł.Kolejnym oskarżonym był posiadający polskie obywatelstwo prezes czeskiej spółki, która dla Ryfamy miała świadczyć usługi marketingowe na rynku czeskim. Był on też właścicielem drugiej spółki, która dla odmiany zajmowała się zadłużeniem innych firm wobec rybnickiej fabryki. Zdaniem prokuratury działając w porozumieniu z innymi osobami, zagarnął on na szkodę zakładu 196 tys. 775 zł. Pięć kolejnych osób z ławy oskarżonych to pracownicy firmy, która zajmowała się zbytem produktów Ryfamy w państwach byłego Związku Radzieckiego. Dwóch z nich oskarżono o przyjęcie po 85 tys. zł łapówki, trzech pozostałych o przyjęcie części tych pieniędzy.W sądzie okręgowym wyrok zapadł w połowie czerwcu 1999 roku. Byłemu dyrektorowi Ryfamy Bogdanowi P. wymierzono karę grzywny w wysokości 2,5 tys. zł, natomiast byłą dyrektor do spraw ekonomicznych Łucję W. i byłą główna księgową Krystynę K. skazano na karę 3,5 roku pozbawienia wolności.Występująca w roli oskarżyciela publicznego prokurator Aleksandra Wieczorkowska-Zielińska nie zgodziła się m.in. z uniewinnieniem części oskarżonych i wysokością kary i wniosła apelację, która w całości została uznana i wyrok uległ kasacji. Sprawę skierowano do ponownego rozpoznania, ale w międzyczasie zmieniła się tzw. właściwość rzeczowa sądu i w listopadzie 2000 roku sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Rybniku. Przekazano tu również jeszcze obszerniejsze, bo liczące już ponad 50 tomów, akta sprawy. Termin pierwszej rozprawy wyznaczono na czerwiec 2003 roku, ale ta odbyła się dopiero na początku grudnia ubiegłego roku. Na ławie oskarżonych zasiada obecnie dziesięć osób, wszystkie odpowiadają już z wolnej stopy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, iż jeden z oskarżonych w czasie toczącego się w Katowicach procesu awansował, a dziś zajmuje w Ryfamie stanowisko jednego z wiceprezesów.Sądowy przewód rozpoczął się od odczytania aktu oskarżenia, co zajęło dobrych 20 minut. Potem rozpoczęto przesłuchiwanie oskarżonych, a raczej oskarżanego. Pierwszy przed jego obliczem stanął 52-letni Bogdan P., były dyrektor naczelny Ryfamy. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, odmówił też składania wyjaśnień. W tej sytuacji sędzia odczytał jego zeznania złożone w czasie śledztwa. Bogdan P. podtrzymał je, a tłumacząc się zawodnością pamięci, odmówił odpowiedzi na pytania sądu. Na tym pierwsza rozprawa się zakończyła – prowadzący ją asesor Piotr Gomola obiecał organizowanie całodobowych rozpraw, tak by proces toczył się względnie szybko. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na styczeń.Sprawa dawnej już afery w Rybnickiej Fabryce Maszyn wzbudza wciąż zainteresowanie przede wszystkim pracowników zakładu. Jakiś czas temu komisja zakładowa Solidarność wystąpiła z pismem do posła Bolesława Piechy, prosząc o wniesienie interpelacji do ministra sprawiedliwości właśnie w sprawie toczącego się od ośmiu lat procesu członków byłego zarządu zakładu.– W opinii zwykłych obywateli nie do pojęcia jest fakt, że można przez tyle lat prowadzić proces bez wydania prawomocnego orzeczenia – napisali związkowcy.Dziś, choć profil produkcji się nie zmienił, Ryfama to już zupełnie inne przedsiębiorstwo. Afera wybuchła, gdy fabryka była jeszcze zakładem państwowym zatrudniającym ok. 1300 osób. W 1996 roku objął ją program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. W oparciu o poszczególne zakłady wydzielono spółki i zatrudnienie w samej Ryfamie spadło poniżej 500 osób. Od trzech lat fabryka jest spółką akcyjną należącą do spółki Gwarant będącej własnością Rafała Ślązaka. Gdy Gwarant przejmował Ryfamę, ta miała zadłużenie sięgające 5 mln zł, mimo to już w pierwszym roku nowy właściciel zwiększył zatrudnienie, które do dzisiaj wynosi ok. 510 osób. Nie ma zwolnień, a pracownicy względnie regularnie otrzymują pensje, więc w porównaniu z tym, co dzieje się w kraju, nie ma co narzekać. Ryfama wciąż jest zakładem ściśle związanym z górnictwem, a jak powszechnie wiadomo, kolejne rewolucyjne zmiany w tej branży zakładom kooperującym z kopalniami dają się mocno we znaki.

Komentarze

Dodaj komentarz